[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bez końca.
Na samą myśl o tym krew Matta gotowała się. Nikt nie ma prawa
wyrażać się pogardliwie o Rose. Dopóki on żyje i ma na to jakiś wpływ.
W kieszeni paliło go pudełeczko z pierścionkiem. Wziął pierścionek
zaręczynowy od Beth, by nim wesprzeć wyznanie swoich zamiarów. Beth
otrzymała go na zaręczyny od swojego drugiego męża, a teraz podarowała
go Mattowi na zawsze. Kiedy się krygował, zapewniła go, że ten drobiazg
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
nie ma dla niej żadnej sentymentalnej wartości. Trzymała go tylko
dlatego, że ten  śmierdziel jej nie chciał". Po siedmiu latach małżeństwa
nakryła go w łóżku z dużo młodszą kobietą. Uznała wówczas, że
zasługuje na to, by po rozwodzie zatrzymać nie tylko całą biżuterię, ale
wszystko, co tylko uda się z niego wyciągnąć.
Matt zauważył, że Rose rozgląda się za taksówką. Dla niego było za
wcześnie na powrót do domu, choć zegarek mówił co innego.
- Nie masz ochoty czegoś zjeść? Potrząsnęła głową.
- Robi się pózno. - No i zarówno ona, jak i jej dziecko potrzebują
dużo snu.- To może napijemy się kawy? - Jego umysł pracował szybko,
zastanawiając się, czym by tu ją zatrzymać. Rada Beth, by oświadczył się
w miejscu publicznym, nabierała ważkości. - Może wolisz herbatę? -
poprawił się, przypominając sobie o jej stanie.
Jego troskliwość ją ujęła. Rose skłoniła głowę.
- No dobrze. Przecznicę dalej jest taka mała kafejka, dla krytyków
teatralnych. Zbierają się tam po premierze, czekając na poranne wydania
gazet.
Nie wyobrażał sobie bardziej koszmarnego sposobu zarabiania
pieniędzy niż pisanie recenzji. No a ci biedni artyści? Bez ustanku
przejmują się tym, co powiedzą o nich jacyś obcy ludzie! Jak oni żyją?
On sam denerwował się już, co odpowie mu Rose. A oto ktoś całkiem
obcy jedną linijką tekstu może złamać ci karierę albo zrobić z ciebie
gwiazdę!
Oczywiście, biorąc pod uwagę ryzyko, nie ma porównania. Z jednej
strony jest tylko sztuka, przedstawienie. Z drugiej - cała reszta jego życia.
Reszta ich życia, myślał, zerkając z ukosa na Rose.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
Było coś nieodgadnionego w jego spojrzeniu.
- Co?
Nie miał zamiaru dzielić się z nią myślami. Tylko by ją spłoszył.
- Nic, po prostu podziwiam, jak ślicznie wyglądasz dziś wieczorem.
Jej włosy skręcały się od wilgoci. Sukienka, jasnoniebieska z
białymi wstawkami, zaczynała się do niej lepić, choć dopiero co wyszli z
klimatyzowanego teatru. Wilgoć i upał dopadały bezwzględnie.
Rose zdarzały się już lepsze dni i noce. W odpowiedzi na
komplement wzruszyła ramionami.
- Kiepskie tu światło - mruknęła.
Matt przystanął i wziął ją pod brodę, jakby chciał obejrzeć jej twarz
pod innym kątem. A tak naprawdę chciał zajrzeć jej w oczy. Bo tylko one
od czasu do czasu dawały mu wgląd w jej duszę.
Ale to nie był ten właściwy czas.
- Zwiatło jest akurat, Rose.
Nie wiedziała czemu, ale jego pewność przywołała na jej twarz
uśmiech.
Kafejka miała miły ogródek otoczony przez kute żelazne
ogrodzenie. Rose siedziała, tuląc w dłoniach wysoką szklankę z ziołową
mrożoną herbatą, przyglądając się rozpuszczającym się w niej kostkom
lodu. Kelnerka odchodziła właśnie od ich stolika. Przyniosła Mattowi
kolejną filiżankę kawy. Zbliżała się północ.
- To już trzecia - zauważyła Rose. Odstawiła swoją szklankę na
stół. Krople spłynęły po szkle na blat, łącząc się w kałużę. - Czy coś się
stało?
Nie wypadało mu pić nic mocniejszego, szukał więc kurażu w
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
kawie. Pomyślał, że jak już się tak mocno nakręci, to łatwiej zniesie tę
konfrontację i łatwiej doczeka odpowiedzi Rose, która przypieczętuje ich
los.
- Nic. Po prostu podają tu świetną kawę.- Najlepszą - zgodziła się.
Przyszła tu pierwszego dnia po przyjezdzie do Nowego Jorku i
zgrzeszyła jedną kawą. Dla dobra noszonego w brzuchu malucha wybrała
kawę z mlekiem. Zresztą herbata smakuje tu również wybornie, myślała,
bawiąc się słomką.
- Ale jak wypijesz jeszcze jedną, będziemy musieli przywiązać cię
do krzesła, żebyś nie odleciał. Wiem, ile jest w tym kofeiny. Pewnie już
jesteś na haju.
- Niezupełnie. - Odstawił filiżankę. Dość kawy i dość lawirowania.
Czas przejść do rzeczy. - Rose, chciałem... chciałem... Do diabła z tym. -
Nigdy nie był dobry w gębie, w żadnym gadaniu, niezależnie od okazji.
Najwidoczniej brakowało odpowiedniego połączenia między jego sercem
a ustami. I nigdy, aż do tej chwili, w ogóle się tym nie przejmował. - Co
ja będę gadał...
Położył na stole pudełeczko z pierścionkiem. Rose zmrużyła oczy.
Przestała mieszać kostki lodu słomką. Nie ruszyła się, żeby wziąć
pudełeczko. Jego zniecierpliwienie niepokojąco rosło.
- No co, nie otworzysz?
Poznała to pudełeczko. Któregoś dnia Beth pokazała jej ten
pierścionek. Proponowała, żeby go sobie przerobiła, ale Rose odmówiła.
- Nie muszę go otwierać. To trzeci pierścionek zaręczynowy cioci
Beth. - Beth otrzymała wcześniej dwa inne pierścionki, najpierw od
swojego pierwszego męża, potem od mężczyzny o imieniu Hal, który
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
zmarł, nim zdążyli się pobrać. - Dlaczego miałabym oglądać trzeci
pierścionek zaręczynowy cioci Beth?
- Nie chcę, żebyś go oglądała. Chcę, żebyś go włożyła.
To było jeszcze gorsze.
- A niby czemu mam włożyć trzeci pierścionek zaręczynowy cioci
Beth? - spytała, jakby te pytania nie miały się skończyć.
- On nie należy już do Beth. Jest mój, dała mi go. Odgadła już
intencje Matta. Teraz za nic nie wolno
dopuścić do tego, by wyraził je słowami.
- Gratulacje. Mam nadzieję, że będziecie żyli długo i szczęśliwie.
%7łyczę wam dużo dużo szczęścia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl