[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miejscu Lwa Tołstoja, licząc rubel pięćdziesiąt na każdy egzemplarz.
I?
Był zadowolony z otrzymanego wyniku. Poza tym zajrzałem dziś do niego.
169
No i co?
Pisze. Nie widziałeś dookoła jego domu postaci literackich?
Eureka! zawołał Korneliusz Iwanowicz. Pisze Annę Kareninę ! To
dlatego pociąg po Puszkina jechał!
Ach, miły mój Korneliuszu uśmiechnął się profesor Minc. W ży-
ciu nic nie jest tak proste, jak się wydaje. Powieść Poganiniego ma tytuł Mania
Kaledina . Jak widzisz, nie zniża się do prostego plagiatu.
Ale pod pociąg się rzuci?
A co by miała innego ze sobą zrobić?
Udałow zamyślił się. Potem odwrócił do Minca okrągłą prostoduszną twarz.
Nie powiedział. Nic z tego nie wyjdzie. Jak nie dziś, to jutro znowu
powyłażą smoki.
Dlaczegóż to?
Bo nikt nie kupi od Poganiniego jego Mani. Czy wydawcy w szkole lektur
nie czytali?
Niektórzy wydawcy chodzili do szkoły, prawda. Ale uczyli się kiepsko
westchnął Minc. A bogaci czytelnicy zapomnieli, czego się uczyli. W końcu,
ci najbogatsi wyróżniali się słabym zdrowiem i chorowali, kiedy klasa przera-
biała Annę Kareninę . A tak nawiasem mówiąc, Korneliuszu, nikt w szkole nie
spodziewał się, że dzieci przeczytają powieść Tołstoja. Dlatego nie była czytana,
a przerabiana. A jak się przerabia?
Po łebkach.
Właśnie. Po łebkach.
No to zobaczymy powiedział Udałow. Jeśli mam rację, to Poga-
nini wróci do smoków, jeśli ty masz rację przyjdzie nam mieć do czynienia
z wzniosłymi uczuciami.
Jeśli mam rację, to Poganini zarobi tyle forsy, że będzie mógł kupić miesz-
kanie w Moskwie.
Udałow uśmiechnął się i poszedł do siebie. Miał ochotę posiedzieć w wygod-
nym fotelu i poczytać gazetę.
Ale nie udało się.
W kuchni siedziała Tatiana Aarina, sądząc z ubrania i wyrazu twarzy, czytała
list od Oniegina i cicho Płakała.
A Ksenia, która właśnie weszła do kuchni, stanęła w progu, skrzyżowała ręce
na piersi i zabójczym wzrokiem mierzyła nieproszoną kobietę.
Udałow drgnął i chciał przemknąć obok, ale Ksenia chwyciła go za rękaw.
Już nawet do domu sprowadzasz? zapytała Udałowa.
Kogo sprowadzam?
Dziwki sprowadzasz!
Ja ją pierwszy raz w życiu widzę. A poza tym ona jest tylko wizualnym
wyobrażeniem Aleksandra Sergiejewicza Puszkina.
170
Jeśli jego wyobrażenie, to dlaczego nie siedzi u Puszkina w kuchni,
a u mnie?
No to sprawdz, jak mi nie wierzysz. Ona jest bezcielesna.
Ten pomysł spodobał się Ksenii. Chwyciła patelnię i rzuciła nią w Tatianę
Aariną.
Patelnia przeleciała przez ciało gościa i stłukła stojące na półce trzy ulubione
filiżanki gospodyni.
Ach, jeszcze naczynia tłucze! wrzasnęła Ksenia i drugą patelnią cisnęła
w męża.
Po miesiącu widma zniknęły.
Guslar opustoszał.
Potem zniknął gdzieś również Piętro Poganini.
A jesienią Minc zastukał kiedyś trzonkiem miotły w sufit, wzywając Korne-
liusza.
Korneliusz pobiegł na dół.
Minc miał włączony telewizor, oto, co mówiła spikerka:
Nowa powieść znanego literata Piętro Poganiniego Mania Kaledina , bę-
dąc wydarzeniem sezonu i to zekranizowanym przez Spielberga, została nomi-
nowana do nagrody Bookera. Wiarogodność realiów historycznych oraz historia
upadku i tragedii kobiety z wyższych sfer Petersburga, która zakończyła życie pod
kołami pociągu, wywołała wzrost zainteresowania oryginalną twórczością proza-
ika. Nasz korespondent spotkał się z autorem, który niedawno nabył czteropiętro-
wą willę na Wyspach Kanaryjskich. Pierwszym pytaniem naszego koresponden-
ta. . .
Na ekranie pojawiła się willa.
Obok niej w szortach, z tenisową rakietką w dłoni stał Piętro. Wisiały na nim
dwie ciemnoskóre z powodu morskiej opalenizny hiszpańskie ślicznotki. Przez
okno kuchni wyjrzała markotna Daria Hoff.
Jak się panu udało wymyślić tak wspaniałą fabułę? zapytał korespon-
dent.
Niełatwo było odpowiedział Piętro.
Jak pan się odnosi do szansy na nagrodę Bookera?
Bookera wezmiemy, czemu nie odpowiedział Piętro. A i Oskar w na-
szym zasięgu.
Wgapiony w ekran roześmiał się, jakby wiedząc, że profesor Minc, który
uwolnił Wielki Guslar od owoców rozbuchanej wyobrazni Pietra, nie odrywając
wzroku uważnie wpatruje się w ekran.
1998
przełożył Eugeniusz Dębski
Sześćdziesiąty drugi odcinek
Udałowie przychodzą do domu o różnych porach. Najwcześniej Ksenia
z zakupów, z targu, od sąsiadów i od razu zabiera się do gotowania. Następny
pojawia się jej wnuk, Maksymka, uczeń, siada do lekcji albo pędzi na podwórko
czy pograć na komputerze u sąsiadów. Jako ostatni przychodzi sam Korneliusz
Iwanowicz znowu zatrzymały go sprawy w przedsiębiorstwie budowlanym.
Sprawy, przemiany, walka o przetrwanie, nie to, co w czasach zwycięskiego so-
cjalizmu. Wtedy był w domu już o szóstej, chyba że było zebranie partyjne.
Udałowie jedzą obiad wspólnie. Czekają na ostatniego członka rodziny i do-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]