[ Pobierz całość w formacie PDF ]
siebie ten koszmar.
Gregoris, jej ojciec, rozejrzał się dookoła.
A gdzie jest Gus?
Wszyscy pozostali te\ rozejrzeli się dookoła, jakby w ten sposób mogli
zmaterializować najlepszego przyjaciela dziadka, właściciela rzeczonego sklepu
z meblami.
Pójdę po niego zaofiarował się Nick, za co w nagrodę otrzymał od Efi
pełne wdzięczności spojrzenie.
Kiedy narzeczony wyszedł, zwróciła się do policjanta:
Jak mo\emy dziadka stąd wydostać?
Na szczęście mamy dzień. Pani dziadek stanął ju\ przed sądem.
Policjant wymienił wysokość kaucji. Matka Efi krzyknęła cicho, ojciec
zaÅ› wyjÄ…Å‚ ksiÄ…\eczkÄ™ czekowÄ….
Pan wybaczy powiedział policjant. Nie przyjmujemy czeków od
osób prywatnych. Z wiadomych powodów, pan rozumie. Mogę przyjąć tylko
gotówkę albo czek bankowy.
Z wiadomych powodów, tak? powtórzył ostrym głosem ojciec. To
znaczy jakich konkretnie?
Policjant wyraznie unikał jego spojrzenia, milcząc przy tym wymownie.
Obawia siÄ™ pan, \e nie mam na koncie takiej sumy? ciÄ…gnÄ…Å‚ gniewnie
ojciec. Uwa\a mnie pan za oszusta?
Efi dotknęła ramienia ojca.
Tato, a mo\e Diana poleci i podejmie pieniÄ…dze? Tu zaraz za rogiem
jest filia naszego banku.
Pół godziny pózniej wszyscy opuszczali posterunek policji, razem z
dziadkiem rzecz jasna, któremu usta się nie zamykały.
Przeklęty złodziej! Przecie\ to on jest złodziejem, a mnie zabrali do
aresztu!
Papou, przecie\ to ty rozbiłeś okno wystawowe w jego sklepie i
zabrałeś stamtąd stół!
Efi bez \adnego trudu co w gruncie rzeczy było trochę dziwne mogła
sobie wyobrazić dziadka w tej właśnie sytuacji. Jak jedzie swoim starym
lincolnem, powolutku, nie więcej ni\ trzydzieści na godzinę, \eby nie uszkodzić
ślubnego prezentu dla ukochanej wnuczki, a z maski samochodu sypią się na
asfalt resztki zbitej szyby z okna wystawowego w sklepie Gusa...
Pod posterunek zajechał Nick. Wysiadł pierwszy, za nim Gus.
Ty draniu! ryknął dziadek i rzucił się do byłego przyjaciela z
pięściami.
Sam jesteś drań! ryknął Gus. To skandal, \e ciebie wypuścili!
Powinni cię zamknąć na dobre. Stanowisz zagro\enie dla społeczeństwa!
Obie rodziny próbowały nie dopuścić do siebie rozjuszonych staruszków,
tym bardziej \e policjanci, którzy właśnie wyszli z posterunku, wyraznie
zwolnili krok, jakby się zastanawiali, czy nie interweniować.
Uspokójcie się! krzyknęła Efi. Zachowujecie się jak dzieci!
Dzieci! sapnÄ…Å‚ gniewnie Gus. A kim ty jesteÅ›, \e wolno ci mnie
obra\ać? Wy wszyscy macie to we krwi, ten kompletny brak szacunku, tę
bezczelność!
Nie odzywaj siÄ™ do mojej wnuczki takim tonem, ty stary capie!
Efi wbiła wzrok w dziadka.
Masz rację, dziadku. Jestem twoją wnuczką. Wnuczką, która jutro
wychodzi za mą\, a ty ten tak wa\ny dzień zepsułeś swoją głupotą.
Dziadek lekko się zakłopotał, Gus natomiast prychnął, a potem stwierdził:
Stary głupiec! Wszystko dlatego, \e nie chciało mu się zapłacić tyle, ile
ten stół naprawdę jest wart!
Ile jest wart?! W dziadku znów się zagotowało. Chyba \artujesz!
Trzy razy podbijałeś cenę, bo wiedziałeś, \e mi na tym stole zale\y! Chcę kupić
go dla mojej wnuczki, która nosi imię mojej zmarłej \ony, Panie świeć nad jej
duszÄ….
Nie tylko ty byłeś nim zainteresowany!
Ale tylko ja od dwudziestu lat jestem twoim najlepszym przyjacielem!
Od dwudziestu lat pijÄ™ z tobÄ… wino, twoje dzieci traktujÄ™ jak swoje, to ja
pomogłem ci przepchnąć twojego syna przez college. I taka spotyka mnie za to
wdzięczność?!
A co z moim sklepem?! Czy zdajesz sobie sprawę, ile będzie
kosztowało naprawienie szkód? Nie chodzi tylko o okno! Durniu, zniszczyłeś
wszystko, co było na wystawie!
Dość ju\ tego! wrzasnęła Efi. Macie natychmiast przestać!
Wszyscy spojrzeli na nią, łącznie z Nickiem, który potarł sobie podbródek,
zapewne po to, by ukryć uśmiech. Obaj jedziecie teraz do domu...
Ale...
Cisza! Jeszcze nie skończyłam! Efi odchrząknęła, próbując się
opanować. Macie obaj przemyśleć to sobie, zastanowić się, a jutro, w dniu
mojego ślubu, wszystko sobie wybaczyć! Czy to jasne?
Wyba...
Tak! Wybaczyć! I ani słowa więcej! Zapadła cisza. Wszyscy stali
nieruchomo, jakby wrośli w ziemię, i patrzyli na Efi.
Po chwili ojciec odchrzÄ…knÄ…Å‚.
ZawiozÄ™ dziadka do domu.
A my odwieziemy Gusa powiedział ojciec Nicka.
Zwietnie. Dzięki. Efi skinęła głową. Ojciec wziął pod rękę dziadka,
który poszedł z nim potulnie jak baranek, ale Efi zdą\yła jeszcze podsłuchać, co
klarował ojcu:
Przede wszystkim odbierzmy mój samochód i ten stół, chcę koniecznie
zawiezć go do mieszkania Efi. Jeszcze dziś...
Podekscytowany tłumek krewnych oddalał się ulicą. Na chodniku przed
posterunkiem zostały tylko dwie osoby, a mianowicie narzeczeni.
Co za koszmar... szepnęła Efi, potrząsając bezradnie głową.
Jednak Nick, zajęty skubaniem kołnierzyka jej koszuli, chyba jej nie
słuchał.
Aadna koszula. Czy mógłbym zobaczyć, co jest pod spodem?
Pod koszulą z denimu była druga koszula, nocna, z wizerunkiem Betty
Boop, słynnej damulki z kreskówek z lat trzydziestych oraz durnym napisem:
Jak dobrze być złą! .
Daj spokój! Odepchnęła rękę Nicka. Jutro wieczorem obejrzysz
sobie, co zechcesz!
Co wcale nie oznaczało, \e Efi, idąc do łó\ka ze świe\o poślubionym
mę\em, ma zamiar wło\yć tę właśnie koszulę. O nie! W komodzie czekał cały
zapas nowiusieńkich seksownych koszul nocnych, które Efi prezentować będzie
mÄ™\owi co najmniej przez miesiÄ…c.
Chocia\, kiedy teraz widziała, jak patrzy na nią, zastanawiała się, czy
przypadkiem nie był to niepotrzebny wydatek...
Nick pocałował ją namiętnie, jakby zapomniał, \e stoją przed
posterunkiem policji.
Nareszcie sami. Pocałował ją jeszcze raz. Nikt nas nie podgląda,
nikt nie śledzi...
Dokładnie w tym momencie od strony krawę\nika dał się słyszeć pisk
opon.
Efi! Wsiadaj natychmiast! krzyknęła matka z samochodu,
wypełnionego szczelnie jeszcze ojcem i kilkoma krewnymi.
No nie... jęknęła Efi. Pilnują nas jak jakichś małolatów. Jakbyśmy
jutro nie brali ślubu. Zaraz im poka\ę...
Teraz ona pocałowała Nicka, i to nadzwyczaj namiętnie.
Efi! Do samochodu! Ale ju\!
W porządku. Tylko jeszcze jeden pocałunek, rozkoszny i wcale nie taki
krótki. Dopiero wtedy Efi oderwała się do Nicka i posyłając mu na po\egnanie
uwodzicielski uśmiech, wskoczyła do auta.
ROZDZIAA SIÓDMY
Dzień szósty cd.
Dziwne, \e teraz, kiedy sprawy ślubu posuwają się prę\nie do przodu, Efi
zaczyna czuć się niepewnie. Jakby nagle wszystko zaczynało jej się rozłazić w
rękach...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]