[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rozgryzć tajemnicę Karola Duscha. Dlaczego poszedł on do wsi Dłutowo? Czy legenda o
wykolejonym pociągu była istotna? Tego nie wiedziałem, ale byłem przekonany, że przyjdzie
mi otworzyć jeszcze niejedną książkę, zanim poznam prawdę.
Po dwudziestej pierwszej udałem się spacerkiem na przystań, mijając domy i
kamieniczki, szedłem zamyślony i skupiony, nie przeszkadzały mi rozkrzyczane grupki
młodych ludzi, którzy opuścili swoje betonowe szkoły w całej Polsce i wyruszyli po przygodę
na Mazury. Ale ich przygoda miała inny posmak niż moja. Oni zażywali za dnia słonecznej
kąpieli, pluskali się w jeziorze, ich ręka trzymała do znudzenia rumpel bądz szczupłą dłoń
ukochanej, ja traciłem wzrok w bibliotecznym kantorku, starając się wykraść przeszłości jej
tajemnice.
Na przystani nie było toku, ale pojawiło się kilka innych jachtów, wśród których,
szczęśliwie, nie było D Artagnana . A zatem Muszkieterom znudziło się czekanie na mnie i
odpłynęli w spokojniejsze miejsce, gdzie mogli napić się piwa. Jak na złość ujrzałem wśród
cumujących łodzi Magnata , jednak bez Osy na pokładzie. Rzuciłem szybko wzrokiem po
pokładach i kokpitach innych łajb, aby się przekonać, że nie ma wśród nich mojej tajemniczej
znajomej i wszedłem na pokład Wehikułu czasu . Spotkała mnie przykra niespodzianka.
Okazało się bowiem, że ktoś wymontował z mojej łajby ster. Nie musiałem długo zgadywać,
czyja to była sprawka. Z pewnością zrobili to Antoś, Portoś i Wulgaris! Zdenerwowałem się i
pięścią grzmotnąłem w drewniany pokład łodzi.
Ja wam dam Muszkieterów - złościłem się w duchu. Aobuzy jedne! Poczekajcie,
już ja was urządzę!
Podszedłem do najbliżej cumującej łodzi z czwórką młodych, roześmianych ludzi na
pokładzie i zapytałem wprost o mój ster.
- Nie widzieliście przypadkiem, kto mnie tak urządził?
- Ster zabrali? - dziwili się. - O rany! Trzeba uważać! Kto to zrobił?
- Właśnie próbuję to ustalić - westchnąłem poirytowany. - Nie cumował tu
przypadkiem jacht o nazwie D Artagnan ?
- Chyba nie - zaprzeczył chłopak z żółtymi włosami.
- Jak nie! - ożywiła się dziewczyna z krótko przyciętymi włosami.
- Popłynął na wschód.
- Rosiem?
- Rosiem - przytaknęli. - Przyłącz się, stary, do nas! - zapraszali.
- Mamy butelkę dobrego wina. Otworzymy, zastanowimy się... a jutro coś wymyślimy.
- Nie mogę - odparłem markotnym tonem. - Muszę na cmentarz... - A co ty jesteś
hiena cmentarna czy co? - rechotali. - A może początkujący satanista?!
Zignorowawszy żarty i podziękowawszy za zaproszenie, ruszyłem w stronę
pozostałych jachtów. Ale nikt nie widział tutaj D Artagnana , nie mówiąc o tym, że nikt nie
widział, aby ktoś myszkował na mojej łajbie. Musieli to zrobić dużo wcześniej.
Zainteresowałem się Magnatem . Ciekawiło mnie, czy obecność w tym miejscu i o
tej porze Osy jest zupełnie przypadkowa. Czy to nie ona była owym Informatorem? Ale czy
zacumowałaby swoją łódz tak blisko mojej, wiedząc, że za chwilę odwiedzę cmentarz? To
byłoby zbyt lekkomyślne zagranie, jeśli tylko chciała utrzymać swoją misję w tajemnicy. Jeśli
jednak dziewczyna nie miała nic wspólnego ze spotkaniem na cmentarzu, to jej obecność tutaj
nie była mi na rękę. Chciałem utrzymać spotkanie z Informatorem w tajemnicy. Nic to -
musiałem czekać do 22:00.
Na wszelki wypadek zabrałem ze schowka na jachcie latarkę i ruszyłem ku zachodniej
części miasta. Na kwadrans przed czasem zbliżałem się już do cmentarza. Chowające się za
miastem słońce rzucało na cmentarny mur głęboki cień, jedynie niespokojne widmo
ciemnoczerwonych plam zachodzącej tarczy słońca muskało delikatnie korony drzew.
Wyludniło się i wyciszyło, jedynie od strony garaży dochodził szmer pracy silnika jakiegoś
samochodu. W jednej chwili poczułem się, jakbym znalazł się na świecie sam, aleja
prowadząca wśród pomników i grobowców prezentowała się inaczej niż za dnia - była
[ Pobierz całość w formacie PDF ]