[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przeżywa, czuje, widzi literaturę specjalistycznie, ale specjalistycznego pisania o niej unika.
Poskramia pokusy języka poetyki. Kwestie artystyczne sygnalizuje raczej niż roztrząsa, na-
pomyka o nich mimochodem. Tu odsłoni grę perspektyw narracyjnych w prozie Herlinga-
Grudzińskiego, ówdzie olśni złotą myślą na temat metafory. Baczy wszak, by nie spłoszyć
czytelnika, który, jak i on, łaknie przede wszystkim prawd życiowych, napięć między etyką a
polityką, komuną i antykomuną.
Warto pokusić się o opis reguł, które określają stosunek Malewskiego do spraw artystycz-
nych. Po pierwsze: artyzm i jego analiza mogą sprzyjać dotarciu do prawdy (to wspomniany
tu już przypadek Herberta i Barańczaka). Po drugie: artyzm i jego poznanie dają się, zdaniem
krytyka, analizować osobno, poza prawdami (i mistyfikacjami) historii. Można tedy, oddając
głos prawdzie historycznej jako jedynie ciekawej , zrezygnować z pytań o artyzm. Z żalem,
ale można. Tak postępuje Malewski w szkicu o Mackiewiczu.
Syntetyczne i informacyjne cele tego szkicu każą mi zrezygnować ze spraw bardziej ana-
litycznych, a także, niestety, z przedstawienia zagadnień ściśle artystycznych w twórczości
autora Kontry [s. 14].
Wreszcie trzecia możliwość: artyzm i studia nad nim przybierają taką postać, że... prze-
szkadzają w dotarciu do prawdy!
Ilekroć Malewski natrafia na taką właśnie funkcję chwytów artystycznych ułatwiających
literaturze pielęgnowanie nieprawdy lub gdy ogląda manifestacje estetyzmu w krytyce lite-
rackiej, rusza do boju z impetem. Dwa razy w swojej książce wychodzi z nerwów . I za każ-
dym razem z tego samego powodu. Raz, gdy ze zgrozą odkrywa, iż w prozie Konwickiego
środki ekspresjonistyczne, hiperbolizacje, spiętrzone metafory demonizujące rzeczywistość
lub patetyczne stylizacje (s. 60) służą maskowaniu prawdy o publicznej biografii pisarza,
głównie jej stalinowskiego epizodu. Po raz drugi, gdy stwierdza, że Zagajewski, niegdysiej-
88
szy rzecznik prawdy, odtrąca teraz dawne ideały i głosi kult czystego piękna. Malewski nie
może mu tego wybaczyć. Nie potrafi rozgrzeszyć go z niechęci wobec społecznych uwikłań
literatury . Nie rozumie a chciałby je rozumieć dokładnie mechanizmów takich przeobra-
żeń. Pyta (s. 69):
Co powoduje, że najpierw żąda się od pisarzy przedstawienia wszystkiego, czym żyje społe-
czeństwo (w tym tandety, brudu, mass culture, chamstwa czy kiczu), a w następnej dekladzie
deklinuje się jedynie: Rilke, Mandelsztam, Brahms, Bach, Tomasz Mann...?
Nazwiska w przytoczonym wyżej zdaniu nie są dobrane najzręczniej, inny przecież porzą-
dek wartości reprezentują dziś dla nas Bach czy Brahms (nie mówiąc już o tym, że repreze-
nują inną dziedzinę sztuki), a zgoła inny niepokojące jakże tragicznymi uwikłaniami los i
dzieło Mandelsztama (niech tę niezręczność usprawiedliwi stan napięcia nerwów Malewskie-
go).
Prawda jest najważniejsza. Mała i duża. Prawda duża wyłania się z życia społecznego,
ujawnia pokłady wolności i zniewolenia ludzi i narodów. Pisze Malewski o Mackiewiczu (s.
17):
Zdawał się stawiać tylko jedno, ale najważniejsze pytanie gdzie: w Rosji carskiej począt-
ku XX w. czy w Rosji sowieckiej było więcej miejsca dla prawdy i wolności.
To przykład gry o prawdę wielką, wiążącą miliony istnień człowieczych. Z kolei prawda
mała wiedza o rzeczach, zjawiskach natury w literaturze, jak w każdej innej dziedzinie
słowa publicznego, musi być wiedzą rzetelną. I o nią również upomina się Malewski, powo-
łując się na Jerzego Stempowskiego, przeciwnika dzieł, w których panoszy się nonszalancja, a
realia tracą smak i zapach, stają się symbolami i figurami retorycznymi .
Program literacki Malewskiego, wywnioskowany z powyższych przesłanek, nie zaskakuje.
Musi to być program realizmu. Jego hasła wydają się echem haseł Zwiata nie przedstawione-
go (choć formułowane są w o niebo lepszej polszczyznie niż polszczyzna Komhausera i Za-
gajewskiego z lat siedemdziesiątych). Spór Malewskiego z Zagajewskim należy odczytywać
jako spór z poprzednikiem, który zdradził, zawiódł. Tytuł pamfletu: Stracone szanse.
Jak wspomniałem, Malewski poszukuje w literaturze prawdy pozaliterackiej, czyni to
wszak przy pomocy instrumentów literaturoznawczych. Owszem, korzysta z prac historyków,
studiuje piśmiennictwo dokumentalne, przegląda prasę polityczną, wertuje roczniki wileń-
skiego Gońca Codziennego i warszawskiej Trybuny Ludu nie zmienia to jednak w ni-
czym literaturoznawczego krajobrazu książki. Wielu krytyków i badaczy literatury to robi;
wszyscy to robimy. I choć Malewski oszczędnie posługuje się terminologią literacką, to prze-
cież doświadczenia znawcy literatury są tu podstawowymi doświadczeniami wykorzystywa-
nymi przy opisie i wartościowaniu życia społecznego. A oto rezultat: prawda (społeczna, hi-
storyczna, psychologiczna) jest tu traktowana tak, jak traktuje się zjawiska artystyczne: prądy,
style, dzieła.
Dowód? Znawcy literatury pytają z reguły o oryginalność utworu czy prądu. Badają sto-
pień naruszenia konwencji, pogwałcenia rejonów tabu. Malewski p y t a o t o s a m o p r a w
d ę h i s t o r y c z n ą. Fascynuje go jej nowość! Jej nośność! Powiada na przykład, iż prawda
Mackiewicza o Rosji carskiej jest godna szacunku, gdyż nie ma analogii w literaturze pol-
skiej (s. 16). I jeszcze dlatego, że pisarz broniąc swej prawdy umiał przeciwstawić się nie-
widocznemu jak powietrze, polskocentrycznemu widzeniu przemian w Rosji (s. 17). Czyli
umiał wstrząsnąć gmaszyskiem stereotypów! Ależ za to się chwali awangardzistę, nowatora,
rozbijacza tworzydeł ... Tak tedy w tytułowym zdaniu prawda jest ciekawa akcent ze sło-
89
wa prawda przemieszcza się nieubłaganie w kierunku słowa ciekawa zgodnie zresztą z
zawodowymi, pisarskimi kalkulacjami Mackiewicza, na które krytyk się powołuje.
Nic dziwnego, że Mackiewiczowi właśnie poświęcił Malewski szkic najobszerniejszy i
najistotniejszy w książce. Pragnął dowieść, iż koncepcje autora Sprawy pułkownika Miasoje-
dowa najtrafniej definiują a zwłaszcza: demaskują dzieje Polski, Rosji, Europy czasów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]