[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Może nie dla ciebie - warknęła. - Ale skąd
wiesz, ile znaczył dla mnie?
Musiało go to zaintrygować, bo milczał dłuższą
chwilÄ™.
- Bardzo cię przepraszam, Aleks - powiedział
w końcu z powagą. - Nie chciałem kpić z twych
uczuć. Proszę, uwierz mi, że z całego serca żałuję
mojego zachowania. Przyznaję, było niegodne. Nig
dy bym tego nie zrobił, gdybym wiedział, że to ty
schodzisz po schodach. Uwierz mi, że była to tylko
pomyłka.
- Byłeś obrzydliwy, kuzynie. Obrzydliwie pijany.
- Złośliwy głos podszeptywał, że Simon przyznał,
iż nie pocałowałby jej, gdyby ją rozpoznał. Jednak
doskonale wiedziała, że pocałunek nastąpił już
wtedy, gdy wiedział, kim jest schwytana kobieta.
Może on w ogóle nie pamięta, kiedy i dlaczego ją
pocałował? Ta interpretacja była jeszcze mniej
przyjemna.
- Tak, przyznaję to - wyznał z pokorą.
Spojrzała na niego z zaciekawieniem.
- Za kogo mnie wziąłeś? - spytała, nim zdała
sobie sprawę, jak niewłaściwe jest to pytanie.
Uśmiechnął się w odpowiedzi, a Aleksandra nie
mogła oderwać wzroku od jego warg, które zdążyła
175
już poznać bliżej, niż na to zezwalało dobre wycho
wanie. Dopiero gdy uśmiech zmienił się w ironiczny
grymas, zdała sobie sprawę, że popełniła niedyskre
cję i natychmiast spuściła oczy.
- Z zasady nie zdradzam takich tajemnic.
- Nie musisz - prychnęła, rozgniewana na siebie
za tak prostacką ciekawość. - I jeśli ci się zdaje, że
czujÄ™ siÄ™ zaszczycona, bo wziÄ…Å‚eÅ› mnie... za niÄ…, to
grubo się mylisz. Przebrałeś miarę, bezczelnie oskar
żając mnie o schadzkę z kapitanem Chathamem -
dodała, przypomniawszy sobie drugi powód obrazy.
- Na szczęście Merlin mi pomógł. Zasłużyłeś sobie
na podrapanie.
- Jesteś zbyt okrutna, Aleksandro. - Uśmiechnął
się. - Nikt nie zasługuje na atak tego przebiegłego,
zdradliwego potwora. - Przez chwilę patrzył na nią
w milczeniu, a zawstydzona Aleksandra zajęła się
zniecierpliwioną córeczką.
- Czy mi przebaczysz? - usłyszała ciche pytanie.
Uniosła wzrok i aż zdumiała się, widząc dziwne
napięcie w jego ciemnych oczach. Czyżby napraw
dę żałował, że zrobił jej przykrość? - pomyślała.
A może znów z nią flirtuje? Cóż, nie będzie jego
kolejnÄ… zdobyczÄ… i niepotrzebnie traci czas na znane
sztuczki.
- Nie - odparła krótko. - Przebaczenie nie
wchodzi w grę. Ale może byłabym skłonna przyjąć
twe przeprosiny, gdybyś przestał mnie traktować tak
despotycznie.
Zaśmiał się na takie dictum. Widać rozbawił go
kierunek, w jakim potoczyła się ich rozmowa. Roz
gniewało ją to. Miała nadzieję, że skoro prosił
176
o przebaczenie, to może uda jej się go skłonić, by
przynajmniej na jakiś czas pozwolił jej wyjechać
z Grange. Znów jednak przejrzał jej plany.
- Jakie są twoje warunki, Aleks? Jeśli chciałaś
mnie zaszantażować, bym pozwolił ci zamieszkać
w Turner Manor, to się omyliłaś. Nigdy się na to
nie zgodzÄ™.
- Nic takiego nie miałam na myśli - odparła. -
Chciałam tylko pojechać z ojcem na parę tygodni
do Howard House. Był tutaj tak krótko i wielokrot
nie mnie pytał, kiedy odwiedzę dom rodzinny.
Czuje się bardzo samotny i bardzo bym chciała
z nim trochę pobyć.
Patrzył na nią długo. Wyczuła, że szuka pretek
stu, by jej odmówić.
- Dobrze - powiedział w końcu, a ona aż pod
skoczyła w duchu z radości. - Oczywiście pod pew
nymi warunkami.
- Jakimi? - Nie uda jej siÄ™ uciec stÄ…d tak Å‚atwo,
jak myślała.
- Zabierzesz ze sobÄ… Margaret. Przepada za
twoim towarzystwem. I zostawisz w Grange Vene-
tię. Na wszelki wypadek, byś nie zabawiła zbyt
długo poza domem.
Zmierzyła go twardym spojrzeniem.
- Jesteś pozbawionym ludzkich uczuć tyranem -
rzuciła przez zaciśnięte zęby, po czym odwróciła się,
by ukryć łzy cisnące się do oczu i wyszła z pokoju,
tuląc do siebie córeczkę.
Niepotrzebnie tak ostro traktujesz to biedactwo
- powiedziała lady Margaret do Simona, gdy nastę-
177
pnego dnia rano po śniadaniu znalazła go w biblio
tece. - Aleksandra ma racjÄ™. JesteÅ› bez serca. Jak
możesz żądać pozostawienia Venetii w Grange? Sir
Willoughby będzie bardzo przygnębiony na wieść
o rozstaniu z wnuczkÄ….
[ Pobierz całość w formacie PDF ]