[ Pobierz całość w formacie PDF ]

drzwi. Nie zamierzając czekać, przepchnął się do przodu. Jacyś klienci zaczęli
utyskiwać. Kim zignorował ich.
Przy kontuarze zwrócił się do jednej z kasjerek, która miała plakietkę z
napisem: Cześć, jestem Debbie. Była to niepozorna nastolatka o tlenionych
włosach i twarzy pokrytej lekkim trądzikiem. Rysy jej twarzy wyrażały bezdenną
nudę.
- Przepraszam - odezwał się Kim, zmuszając się do spokoju, nawet jeśli było
widać, że nie jest spokojny. - Chciałbym rozmawiać z kierownikiem.
- Musi pan zaczekać w kolejce na przyjęcie zamówienia - odparła Debbie.
Spojrzała przelotnie na Kima, ale zupełnie nie wyczuła stanu jego umysłu.
- Nie chcę niczego zamawiać. Chcę porozmawiać z kierownikiem - odrzekł Kim
powoli i wyraznie.
- Jest teraz zajęty - powiedziała Debbie. Ponownie zajęła się stojącą na
początku kolejki osobą i poprosiła ją o powtórzenie zamówienia.
Kim rąbnął pięścią w blat z taką siłą, że kilka stojaków z serwetkami
zachwiało się i spadło głośno na podłogę. Uderzenie zabrzmiało jak wystrzał z
pistoletu. W okamgnieniu wszyscy zamarli niczym na filmowej stop-klatce.
Debbie pobladła.
- Nie będę prosił po raz trzeci - oznajmił Kim. - Chcę się widzieć z
kierownikiem.
Spoza środkowego bloku za rzędem kas wysunął się jakiś mężczyzna. Był ubrany w
dwukolorowy strój Onion Ring. Na plakietce miał napisane: Cześć, jestem Roger.
- Jestem kierownikiem - oświadczył. Podrygiwał nerwowo głową. - O co chodzi?
- O moją córkę - odparł Kim. - Tak się składa, że zapadła w śpiączkę i walczy
w tej chwili o życie, a wszystko przez to, że zjadła tu tydzień temu
hamburgera.
Kim mówił tak głośno, aby słyszano go w całej restauracji. Klienci, którzy
jedli hamburgery, zaczęli im się podejrzliwie przyglądać.
- Przykro mi z powodu pana córki - rzekł Roger - ale tutaj nie mogła
zachorować, a już na pewno nie od jednego z naszych hamburgerów.
- To jedyne miejsce, w którym jadła mielone mięso - zaoponował Kim. - Jej
chorobę wywołała Escherichia coli, bakteria pochodząca z hamburgera.
- No cóż, przykro mi - powtórzył z naciskiem Roger. - Niemniej nasze
hamburgery są odpowiednio smażone, a my przestrzegamy surowych zasad
zachowania czystości. Mamy regularne inspekcje z wydziału zdrowia.
Hałas i gwar rozległy się tak samo nagle, jak przedtem zapadła cisza. Klienci
powrócili do przerwanych rozmów, jakby zgodnie przyznali, że problem Kima -
czegokolwiek by dotyczył - ich nie obchodzi.
- Hamburgera, którego zjadła moja córka, nie dosmażono - powiedział Kim. - Był
surowy.
- Niemożliwe - odparł Roger, przewracając oczyma.
- Sam go widziałem - ciągnął Kim. - Był różowy w środku. Chciałbym zapytać,
czy...
- Nie mógł być różowy - wtrącił się Roger, zbywając Kima gestem ręki. - To
wykluczone. Przepraszam, ale muszę wracać do pracy.
Zamierzał odwrócić się od kasy, gdy Kim chwycił go pełną garścią za firmową
koszulę. Silnymi ramionami wyciągnął przestraszonego kierownika zza kontuaru
tak, że twarz tamtego znalazła się o parę cali od jego twarzy. Natychmiast też
zaczęła sinieć. %7łelazny uścisk Kima wstrzymywał przepływ krwi w szyi Rogera.
- Nie zaszkodziłoby trochę skruchy - syknął Kim. - Standardowa gadka to
stanowczo za mało.
Roger wycharczał coś niezrozumiale, walcząc bezskutecznie z zaciśniętymi
palcami Kima.
Kim brutalnie odepchnął Rogera od kontuaru i pozwolił mu upaść na podłogę.
Kasjerki, personel kuchenny i czekający w kolejkach ludzie wstrzymali głośno
oddech, ale wstrząśnięci tkwili nieruchomo w miejscu.
Kim obszedł kontuar, żeby pomówić bezpośrednio z szefem kuchni.
Roger pozbierał się na nogi, a widząc, że Kim zmierza do kuchni, próbował go
zatrzymać.
- Tam nie wolno - wyjąkał słabo. - Wstęp tylko dla pracowników...
Kim nie dał mu dokończyć. Po prostu zmiótł go z drogi, rzucając o kontuar.
Roger wpadł na plastikową maszynę do soków, która roztrzaskała się na
kafelkach. Sok chlusnął szerokim łukiem na podłogę. Najbliżej stojący ludzie
odskoczyli. W restauracji znowu zapadła cisza. Kilku konsumentów pospiesznie
wyszło, zabierając ze sobą jedzenie.
- Wezwać policję! - zaskrzeczał Roger, ponownie podnosząc się na nogi.
Kim szedł dalej wzdłuż wewnętrznego bloku, aż natknął się na mizerną postać
Paula. Kim zobaczył wysuszoną skórę na jego twarzy i tatuaż na ramieniu i
zastanowił się, czy tamten rzeczywiście dba o higienę osobistą. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl