[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dzik; własność szalonego mężczyzny, który teraz siedział w kuchni, robiąc
dla niej kawę.
Już niedługo będzie taki obojętny! Mary poczuła śmiech wzbierają-
cy w jej gardle; pozwoliła mu się wydobyć, zrzucając sweter, buty i spód-
S
R
niczkę. Wszystko przewiesiła swobodnie przez barierkę. Zdjęła bieliznę i
weszła do wody. Usiadła, wyprostowała nogi i oparła się wygodnie, tak jak
on, kiedy go pierwszy raz zobaczyła. Było wspaniale!
Opryskała się wodą, czując chłodny powiew wiatru. Zaśmiała się,
przechyliła głowę i zaśpiewała:
Santa Lucia! Santaaa... Lucia!
S
R
ROZDZIAA 10
Za jej plecami z hałasem rozsunęły się drzwi i pojawił się Bruce, pa-
trząc na nią z przerażeniem.
Mary, na litość boską, co ty wyprawiasz? zapytał ochrypłym
szeptem.
Tonem rozmowy towarzyskiej, odpowiedziała:
Wypróbowuję twój brodzik. Chcesz się przyłączyć?
Kucnął, wsunął ręce pod jej pachy i podniósł ją z wody.
Och! powiedział, wzdychając. I co ja mam z tobą zrobić, kobie-
to?
Kochaj się ze mną odpowiedziała, uśmiechając się do niego.
Tylko tyle, Bruce. Po prostu się ze mną kochaj.
Zaniósł ją do łazienki, postawił na podłodze, owinął dużym ręcznikiem,
a nogi i ręce wytarł jej drugim.
Tylko tyle, tak? Po prostu się z tobą kochać.
Tylko tyle zapewniła go, obejmując go za szyję i przysuwając się
bliżej.
Wyswobodził się i odsunął ją od siebie.
Nie.
Ale ja potrafię przejść po prostej linii powiedziała i upuszczając
ręcznik poszła prosto, bardzo prosto do jego sypialni. Poszedł za nią.
Mogę stanąć na jednej nodze i dotknąć palcem nosa. Zrobiła to
wszystko, po czym upadła na jego łóżko i tam już została, śmiejąc się i wycią-
gając do niego ręce. Chodz tu, Ogierze. Chodz i kochaj mnie.
Usiadł na krawędzi łóżka, przewrócił się na plecy i, zakładając ręce za
głowę, zaniósł się śmiechem.
Co cię tak bawi? spytała, klękając i przyglądając mu się badawczo.
Miało być zupełnie inaczej! W tej chwili powinien już leżeć u jej stóp.
Ty mnie bawisz, kochanie. Jesteś taka śmieszna! Przytulił ja do sie-
S
R
bie. Nie mógłbym chyba kochać się tobą w tej chwili, za nic na świecie.
Mogę tylko śmiać się z twoich wygłupów. Przewrócił się na plecy i wstał.
Otworzył szufladę swojej szafki, wyciągnął wielką podkoszulkę i, usa-
dziwszy Mary, założył jej ją, pomagając włożyć ręce w rękawy. Ułożył ją
na łóżku, przykrywając kołdrą aż po szyję.
Dobranoc powiedział stanowczo.
Usta jej drżały. Jakoś nie wychodziło jej to uwodzenie.
A ty się nie kładziesz? Pokręcił głową.
Ja będę spał na kanapie.
Bruce, ja cię kocham, ty o tym wiesz, i naprawdę jestem trzezwa.
Piłam tylko wodę. No i kieliszek białego wina.
Zmarszczył brwi, zastanawiając się nad tym, co powiedziała
Jeśli było tak, jak mówisz, to dlaczego pozwoliłaś podrywać się
jakiemuś nauczycielowi?
Usiadła, splotła ręce na jego karku i powiedziała:
Pamiętasz, innym razem, będąc zupełnie trzezwa, choć może nie
w pełni władz umysłowych, pozwoliłam się poderwać jakiemuś byłemu
hokeiście na czarnym motorze.
Odetchnął głęboko.
No tak... Ale to nie to samo.
Nie? Dlaczego? Przysunął ją do siebie.
Nie wiem, ale musiało być inaczej.
Chyba masz rację, bo popatrz, gdzie się ostatecznie znalazłam.
Nie w łóżku jakiegoś nauczyciela.
Jego dłonie objęły ją w pasie.
Mary...? Tak bardzo chciał uwierzyć, że jest trzezwa i szczerze
mówi to wszystko, co przed chwilą usłyszał, ale nie mógł. Nie do końca.
Nic nie mów, kochanie. Chodz do łóżka.
Jesteś pewna?
S
R
Jestem pewna, że cię kocham powiedziała, układając się bliżej nie-
go. Jej dłonie zaczęły wędrować po jego plecach, a usta zajęły się jego twa-
rzą.
Szybko zrzucił z siebie większość ubrania i położył się obok niej, przytula-
jąc ją do siebie. Tylko ją obejmie i potrzyma, nic więcej. Może zaśnie.
Pocałowała go w szyję, potem przesunęła usta w dół, na jego pierś, gdzie
jej palce przeczesywały już gęstwinę włosów. Jej usta zatrzymały się na jednym
z jego sutków. Złożyła tam pocałunek, potem lekko zaczęła ssać. Jego oddech
stał się przyspieszony, poczuł narastające podniecenie. Zacisnął ramiona, któ-
rymi ją obejmował. Jakoś nie zasypiała.
Przestań powiedział ochryple, a ona zaśmiała się, wiedząc, że nie
mówi szczerze.
Nie powiedziała i nie zatrzymała się. Przesunęła dłonią wzdłuż jego
ciała, po boku i biodrze, aż jej ostry paznokieć napotkał materiał jego majtek.
Nieśmiało przesunęła palcami wzdłuż krawędzi i położyła dłoń na jego męsko-
ści, wyczuwalnej przez cienki materiał.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]