[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przypadkach. Cały swój wolny czas poświęcił na pisanie listów i raportów do organizacji
charytatywnych, pokazywał sposoby i możliwości rozwiązania problemu.
A teraz znalazły się fundusze na budowę niewielkiego szpitala. On sam miałby zostać
dyrektorem całego przedsięwzięcia. Jeszcze dwa miesiące temu byłby zachwycony taką
perspektywą. Nawet dwie godziny temu. Ale teraz zaczynał się wahać.
Odkrycie, że nie ma już powodów, by nienawidzić Jan, wytrąciło go z równowagi.
Wszystkie emocje, z którymi się zmagał przez ostatnie tygodnie, okazały się nieważne.
Zauważył wcześniej, że Jan nadal go pociąga, ale już nie musiał tłumaczyć sobie, że chodzi
jedynie o atrakcyjność fizyczną. Pragnął jej całej.
A teraz ta niespodziewana propozycja. Trudno byłoby mu z niej zrezygnować. Wiedział
jednak, że stanie przed dramatycznym wyborem: albo wyjazd, albo Jan.
Przez następne dwa dni niewiele się widywali. Jan przyjęła to z ulgą, bo potrzebowała
czasu. Jej dotychczasowy obraz świata się rozsypał. Wiedziała jednak, że nie wolno jej się
spieszyć.
Był piątek i Chris zajrzał do jej gabinetu póznym popołudniem, pytając, czy pamięta o
jutrzejszym dniu.
Nie bardzo wiedziała, o co mu chodzi.
Miałem zreperować twój samochód.
Jasne, widzimy się jutro. Kompletnie o tym zapomniała.
Przyjdę około jedenastej powiedział i wyszedł z gabinetu.
W sobotę wstała dość wcześnie. Posprzątała i tak wysprzątany dom, nie wiadomo po co.
Zastanawiała się, czy będzie miała coś do roboty. Miałaby podawać mu narzędzia?
Przygotowywać jedzenie? Na. pewno będzie chciał dużo kawy albo herbaty, jak wszyscy
mechanicy. Ale co jeszcze? No i jak będzie wyglądała ich relacja, skoro nie ma w niej już
miejsca na nienawiść? Nie miała najmniejszego pojęcia, czego chce i czego oczekuje.
Wyjrzała przez okno. Było zimno i wietrznie, ale na szczęście nie zanosiło się na deszcz.
Chris pojawił się punktualnie. Miał na sobie T-shirt i robocze spodnie na szelkach.
Zaproponowała mu coś do picia, ale odmówił, tłumacząc, że niedawno zjadł śniadanie.
Za jakieś dwie godziny chętnie wypiję kawę. Ale nie kręć się tu, bo to mnie rozprasza.
Zawołam cię, jak będę czegoś potrzebował.
Skoro tak, to dobrze. Jan poczuła się lekko rozczarowana. Liczyła na chwilę rozmowy
przy kawie czy herbacie. Widocznie Chris nie miał na to ochoty.
Wróciła do domu i próbowała się czymś zająć, ale i tak co chwilę wyglądała przez okno.
Chris był całkowicie pochłonięty pracą. Patrzyła na jego twarz z coraz większą fascynacją. Co
ja robię? przywołała się w myślach do porządku. Przecież niewiele o nim wie. On nie jest
tym samym mężczyzną, którego znała sześć lat temu. Obecny Chris stanowi dla niej zagadkę.
Poszła do ogródka na tyłach domu, by na niego nie patrzeć ani go nie słyszeć. Ale i tak
nie mogła się na niczym skupić. Dwie godziny pózniej przygotowała kawę i wyszła z
kubkiem na podjazd. Drugi kubek miała gotowy w domu, na wypadek, gdyby Chris chciał
sobie zrobić krótką przerwę. On jednak podziękował jej z uśmiechem, odstawił kawę i z
powrotem wczołgał się pod samochód.
Jan przykucnęła obok.
Na lunch chcesz kanapki czy coś ciepłego, na przykład...
Nie będę jadł lunchu. Ale chętnie wypiję kawę.
Jak ci idzie? Desperacko próbowała przedłużyć rozmowę.
Zwietnie odparł, potwierdzając swoje słowa uderzeniem młotka.
Nie dało się rozmawiać w takich warunkach. Jan wróciła do domu. O trzeciej po południu
podała mu kolejną kawę, tym razem z kilkoma czekoladowymi ciasteczkami, ale została
potraktowana z podobną obojętnością. Chris był całkowicie pochłonięty pracą i nie zwracał
na nią uwagi. Westchnęła, przypominając sobie tę jego niezwykłą umiejętność koncentracji.
Wychodzę teraz po zakupy oznajmiła. Zostawiam otwarte drzwi, gdybyś czegoś
potrzebował.
W porządku. Nie musisz się spieszyć. Myślała, że wróci najdalej za godzinę i da mu
przynajmniej jakąś kanapkę. Mogliby wtedy porozmawiać jak cywilizowani ludzie. Ale
zakupy zajęły jej więcej czasu. Mała dziewczynka przewróciła się na ulicy i skaleczyła się w
kolano, więc było oczywiste, że Jan musi się nią zająć. Zaprowadziła ją do domu, opatrzyła
ranę, a potem musiała uspokajać zdenerwowaną matkę. Nie umiała też odmówić, gdy
zaproponowano jej herbatę. A gdy wróciła do domu, Chrisa już nie było. Skończył pracę i
zostawił na drzwiach kartkę: Samochód zreperowany. Szerokiej drogi .
Znów poczuła się rozczarowana. Poza tym chciała mu podziękować. Pomyślała, że nie
będzie z tym czekać do poniedziałku.
Zdjęła dżinsy oraz T-shirt i włożyła żółtą sukienkę w paski. Zapakowała butelkę wina,
którą przywiozła z wakacji, i pojechała do Chrisa, tłumacząc sobie, że tego wymaga
grzeczność i że tak samo zachowałaby się wobec każdej innej osoby.
Zadzwoniła do drzwi, ale nikt nie otwierał. Samochód Chrisa stał na podjezdzie, więc
zadzwoniła jeszcze raz. Po chwili drzwi się otworzyły i stanął w nich mokry mężczyzna
owinięty jedynie ręcznikiem.
Kąpiesz się powiedziała, ale po chwili uświadomiła sobie, że nie było to zbyt
błyskotliwe.
Ale on nie zwrócił na to uwagi.
Już nie. Wejdz. Chociaż może rozebrany mężczyzna nie powinien cię zapraszać do
domu. Ktoś nas może zobaczyć.
Zaryzykuję. Jestem pielęgniarką, więc mogę każdemu powiedzieć, że kazałam ci zdjąć
spodnie, żeby zrobić zastrzyk.
Na samą myśl o zastrzyku robi mi się słabo. Poczekaj chwilę, zaraz się ubiorę.
Weszła do środka, nie do końca zdając sobie sprawę z tego, co robi.
Chciałam ci tylko... zaczęła, pokazując torbę z winem.
Poczekaj chwilę przerwał jej i poszedł na górę.
Usiadła na kanapie, rozglądając się z zaciekawieniem. Nigdy nie była w tym domu,
wiedziała, że jest wynajęty. Salon był ładnie urządzony, ale sprawiał wrażenie pokoju
hotelowego. Chris wstawił tu jedynie swój komputer i zapełnił półkę medycznymi książkami.
%7ładnych osobistych drobiazgów.
Wrócił po kilku minutach, ubrany w bawełniane spodnie i koszulę. Wyglądał...
wyglądał... Jan aż przestraszyła się słowa, które przyszło jej na myśl.
Chciałam ci podziękować. Myślałam, że wrócę wcześniej, ale musiałam ratować
dziecko. Przywiozłam ci wino.
Nie musisz mi dziękować. Mówiłem, że lubię naprawiać samochody.
Przez dłuższą chwilę patrzył na nią w milczeniu. Jan poczuła się nieswojo.
Jak ci się tu mieszka? zapytała w końcu. Wygląda, jakbyś nie zdążył się jeszcze
rozpakować.
Wzruszył ramionami.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]