[ Pobierz całość w formacie PDF ]
trochę. Oprócz pana Nicolsona, jemu nigdy to się nie zdarza. I głośniej spytał: Prawda, panie Nicolson? Ten
odwiesił słuchawkę i odwrócił się. Statek zbombardowany, pali się, może i tonie rzucił krótko. 0.45 N. 104.24
E. To znaczy, że jest przy południowym wejściu do kanału Rhio. Nazwa statku niepewna. Walters mówi, że
wiadomość odebrał bardzo szybko, najpierw nadawano ją bardzo jasno, ale zaraz potem nadawanie się
pogorszyło, zamieniło w jakiś zwariowany, bezsensowny sygnał. Uważa, że telegrafista został poważnie ranny i w
końcu runął na stół i klucz, bo wszystko skończyło się ciągłym sygnałem& który dotychczas się nie wyłączył.
Nazwa statku, o ile Walters dobrze ją odcyfrował, brzmi "Kenny Danke". Nigdy nie słyszałem o takim statku.
Dziwne, że nie nadał międzynarodowego sygnału wywoławczego. W każdym razie nie jest duży. Coś panu mówi
jego nazwa? Absolutnie nic, panie kapitanie. Nicolson pokręcił przecząco głową i zwrócił się do Vanniera.
Proszę sprawdzić w rejestrze. A potem w spisie sygnałów. Najwyrazniej nazwa jest przeinaczona. Zamilkł na
chwilę, oczy jego nabrały nieobecnego wyrazu, po czym znów zwrócił się do Vanniera. Proszę sprawdzić, może
chodzi o "Kerry Dancera". Myślę, że na pewno. Vannier przerzucał kartki. Findhorn podniósłszy odrobinę brwi
patrzył na swojego pierwszego oficera. Nicolson wzruszył ramionami. To prawie pewne, panie kapitanie. I ma
sens. N i R są podobne w alfabecie Morse'a. Podobnie C i K. Ktoś ranny może je łatwo pomylić& nawet ktoś
wyszkolony. Jeśli został ciężko ranny. Ma pan rację. Vannier wygładził stronicę rejestru. "Kerry Dancer", 540
ton, jest tu na liście. Clyde 1922. Kompania Handlowa Sulaimiya& Znam ich przerwał Findhorn. To kompania
arabska wspierana przez Chińczyków, statki wypływają z Macassaru. Mają tych małych parowców siedem czy
osiem. Dwadzieścia lat temu mieli tylko kilka jednomasztowców z trójkątnym żaglem& mniej więcej wtedy
skończyli z legalnym handlem i zabrali się do ciekawszych ładunków: broni, opium, pereł, brylantów, z czego
niewiele przewozili legalnie. Zajmowali się też sporo na boku piractwem. Nie będziemy więc opłakiwać "Kerry
Dancera"? Nie będziemy, panie Nicolson. Kurs 130 i tak go trzymać. Findhorn przeszedł przez drzwi i stanął
przy framudze od lewej burty. Incydent był zakończony. Kapitanie! Findhorn zatrzymał się, odwrócił nieśpiesznie
i spojrzał zaciekawionym wzrokiem na Evansa. Był to kwatermistrz, który miał służbę, ciemny, żylasty mężczyzna o
szczupłej twarzy i poplamionych tytoniem zębach. Ręce trzymał lekko
oparte na kole sterowym, patrzył w dal. Macie do mnie sprawę? Tak, panie kapitanie. "Kerry Dancer" stał na
redzie wczoraj wieczorem. Evans zerknął na niego i znów patrzył przed siebie. Pod banderą rządową, panie
kapitanie. Co takiego?! Findhorn nagle utracił swój zwykły spokój. Statek rządowy? Widziałeś go? Ja nie,
panie kapitanie, ale bosman widział& zdaje się. W każdym razie słyszałem, jak mówił o tym wczoraj wieczorem&
zaraz po tym, jak pan wrócił z brzegu. Człowieku, czy naprawdę jesteś pewien? Mówił o tym? Nie może tu być
żadnej pomyłki. Wysoki głos Walijczyka brzmiał stanowczo. Natychmiast sprowadzić tu bosmana! rozkazał
Findhorn. Podszedł do krzesła, usiadł lekko i swobodnie i zaczął rozmyślać o nocy, która właśnie minęła.
Przypomniał sobie, jaki był zdziwiony i jaką odczuł ulgę kiedy dał krok przez burtę motorowej szalupy, w której
był już bosman i cieśla, szalupy mającej zabrać go na brzeg, i zobaczył ze zdziwieniem i ulgą dwie kolby
krótkich karabinów Lee Enfield, wystające spod kawałka zarzuconego na nie byle jak płótna. Nie odezwał się
słowem na ten temat. Przypomniał sobie odległy huk wystrzałów, całun dymu nad Singapurem po ostatnim nalocie
bombowców co rano można było nastawiać zegarki według japońskich nalotów i niesamowitą, nienaturalną
ciszę, która spowiła miasto i redę. Reda była pusta, opustoszała jak nigdy, lecz nie mógł sobie przypomnieć, czy
widział "Kerry Dancera", czy inny statek pod banderą rządową, kiedy wpływały do portu. Było zbyt ciemno, a
jego myśli zaprzątało zupełnie co innego. Wypłynięcie w morze nastręczało jeszcze więcej problemów.
Dowiedział się, że wyspy z ropą: Poko Bukum, Pulo Sabo i Pulo Sebarok zostały zbombardowane, czy miały być
zbombardowane nie mógł się o tym naocznie przekonać, bo całun dymu zasnuwał wszystko. Ostatnie jednostki
morskie wypłynęły i nie miał kto odebrać od niego paliwa. Ani paliwa do silników samolotowych cataliny odleciały,
a jedyne samoloty torpedowe brewster buffalo i wildebeeste, jakie pozostały, leżały jak wypalone szkielety na
lotnisku Selengar. Dziesięć tysięcy czterysta ton paliwa pozostawało jak w potrzasku w singapurskim porcie i&
Melduje się Mc$kinnon, panie kapitanie. Wzywał mnie pan. Dwadzieścia lat, w ciągu których Mc$kinnon nie
przepuścił ani jednego morza i portu na świecie wartego obejrzenia, tak przeobraziły tego zielonego, nieśmiałego,
niedoświadczonego młokosa z Lewis, że na sześćdziesięciu kilku statkach Kompanii Brytyjsko_Arabskiej stał się
synonimem nieustępliwości, sprytu i niezawodnej kompetencji. Wszystkie te lata nie potrafiły jednak zmienić ani
jednej głoski w powolnej, miękkiej wymowie tego mieszkańca gór. W sprawie "Kerry Dancera"? Findhorn
przytaknął skinieniem głowy i w milczeniu nadal się przyglądał ciemnej, krępej postaci przed sobą. Dowódca ma
swoje przywileje, pomyślał bez związku. Najlepszy pierwszy oficer i najlepszy bosman w Kompanii& Wczoraj
wieczorem widziałem jego szalupę, panie kapitanie powiedział spokojnie Mc$kinnon. Odpłynęła przed nami z
pełnym kompletem pasażerów. Popatrzył wyczekująco na kapitana. To
statek_szpital. Findhorn wstał z krzesła i stanął na wprost Mc$kinnona nieporuszony. Obaj mężczyzni byli tego
samego wzrostu, głowa w głowę. Pozostali też ani drgnęli. Tak jakby wszyscy się bali zakłócić ten kompletny
bezruch, jaki zapanował na mostku. "Viroma" zboczyła jeden stopień z kursu, potem dwa i trzy, a Evans nie ruszył
ręką, by to skorygować. Statek_szpital powtórzył Findhorn matowym głosem. Statek_szpital, bosmanie? To
tylko mały przybrzeżny parowiec& z pięćdziesiąt ton. Zgadza się. Ale został zarekwirowany, panie kapitanie.
Kiedy czekaliśmy na pana z Ferrisem na nabrzeżu, rozmawiałem z jednym z rannych żołnierzy. Kapitanowi kazano
wybierać: albo straci statek, albo popłynie nim do Darwin. Na pokładzie jest kompania wojska, żeby tego
dopilnować. Mówcie dalej. To wszystko, panie kapitanie. Zanim pan wrócił, jeszcze raz odpłynęła ich pełna
szalupa& większość to ranni, którzy mogli chodzić, ale kilku było na noszach. Zdaje się, że mieli ze sobą też pięć
czy sześć pielęgniarek, z których żadna nie była Brytyjką, i małego chłopca. Kobiety, dzieci i chorzy, a oni ładują
ich na pokład jednej z pływających trumien Kompanii Sulaimiya& cały archipelag aż się roi od japońskiego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]