[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Chcesz jedz, pij, śpij, grzej się tylko się nie swarz! To był jego regulamin.
Wśród tego grona, co zimy znajdowała się i Dreptucha, \ebraczka włóczęga i ona to
o\eniła Choczkę. Było to mał\eństwo w sam raz dla głupiego .
Raz w adwencie, nocą wlazła do izby dziewczyna. Sina była z zimna, prawie naga i
wygłodzona. Poznali ją lokatorowie Choczki, pochodziła z sąsiedniej wsi. Od dziecka była
ladaco, pró\niak i rozpustna, \e nikt jej nie chciał trzymać, więc usługiwała śydom w
miasteczku.
Była w ogólnej poniewierce i ohydzie, tak, \e lokatorzy Choczki jednogłośnie
zdecydowali, \eby ją wypędzić. Wszyscy oprócz Dreptuchy. Wywiązała się kłótnia i wrzawa,
tym swobodniejsza, \e gospodarz był nieobecny, odbywał jakąś obowiązkową słu\bę w
gminie i Dreptucha zawojowała innych.
Gdy Choczka wrócił, wytoczono sprawę przed niego. Okazało się, \e dziewczynę jako
brzemienną, wygnali śydzi ze słu\by wygnała rodzina, wyganiali wszyscy, do kogo się
wpraszała i wygnać chcieli domownicy przygodni Choczki.
On się tym bardzo zafrasował i zakłopotał.
To jak\e rzekł po namyśle kiedy teraz zima idzie? Zwierzę rodzi małe na wiosnę
jak do ciepła idzie a ona i tego rozumu nie ma. Co robić musi zostać.
A co? Nie mówiłam ja? wrzasnęła Dreptucha.
Wiadomo jednakowo jesteście głupi! zamruczała jednogłośnie dru\yna, ale się
musieli poddać i znosić przybłędę.
Po paru tygodniach grono lokatorów powiększyło się o jednego członka. Choczka
wyprawił chrzciny, kupił matce spódnicę i siermięgę. W poście dziecko umarło, wyprawił mu
pogrzeb, ale matka została dopiero wśród lata kiedyś w świat sobie poszła.
Ale na jesieni pierwsza się zjawiła na zimowe le\e i objęła rolę gospodyni.
Nie wiadomo, jakich u\yła sposobów na Choczkę ale przed zapustami wziął z nią ślub.
Dla lokatorów nastały złe czasy, rozpędziła wszystkich, z sąsiadami rozpoczęła kłótnię
z mę\em krótko te\ trwała zgoda. Chciała go namówić do procesu z bratem, judziła go na
sąsiadów, zabraniała świadczyć usługi, odebrała mu wolę. Jednak\e nie potrafiła rozumu mu
dać, choć pozornie jej ulegał ani sprawy nie rozpoczął, ani złego słowa nikomu nie
powiedział. Nie mo\na było zrozumieć, co myśli i co zrobi. Mniemali jedni, \e przecie\ baba
na swoim postawi myśleli drudzy, \e ona przecie\ jedna wyprowadzi Choczkę z
cierpliwości i \e ją kijem do porządku przywróci. Ale czy kto zdoła zgadnąć, co taki głupi
wykombinuje?
Z wiosną stał się dziw we wsi. Choczka pole na rok sąsiadowi wydzier\awił, bydło
sprzedał i gdzieś przepadł. Baba zgłupiała. Jakiś czas posiedziała w Ahałupie, a\ wreszcie
zmierziły ją drwiny całej wsi, zabrała z komory, co było, wystroiła się i poszła na słu\bę
do okolicznego dzier\awcy.
Choczka gdzieś niedaleko się ukrył, bo ledwie to się stało do chaty wrócił.
Teraz z kolei drwiono z niego pozwalał, nie bronił się, z dobrotliwym spokojem mówił:
Chcesz śmiej się! Pośmiać się trzeba.
Ale on sam nigdy się nie śmiał, a coraz częściej się zamyślał i coraz dłu\ej trwał w
odrętwieniu. O \onę się wcale nie dowiadywał, słyszał tylko od ludzi, \e była w szczególnych
łaskach u swego chlebodawcy i klęła Choczkę, \e jej na drodze stoi do świetnego
mał\eństwa.
śebraczka Dreptucha nie była głupią i włóczęgą całe \ycie. Za młodu dobrze jej się
wiodło była z bogatej chaty i bogato za mą\ wyszła. Potem z nieszczęść rozum jej się
pomieszał. Mą\ umarł z gorączki, a potem i dwoje dzieci pochowała. Z tego przez jakiś czas
była jakby obłąkana. Bracia mę\a zajęli grunt i osadę, a baba zaczęła chodzić po świecie i nie
sprawiała im kłopotu.
Nie wiadomo skąd, nauczyła się w chorobach radzić i szczególnie lubiła chorych
pielęgnować, a ju\ najbardziej dzieci. śeby nie była głupia , ka\dy by ją przygarnął i
utrzymywał, ale miewała ataki duru i wtedy szła przed siebie, gadając niestworzone
rzeczy i bluznierstwa.
Nie mogła zapomnieć mę\a i dzieci, i gdy ją ten szał opadł, zdawało jej się, \e śmierć
złowi i udusi, \e się pomści na niej!
Po takim ataku, padała na ziemię i le\ała, najpierw jęcząc i wyjąc, potem znu\ona jak
martwa.
Mówiono te\, \e kradnie nie dla siebie ot, jak głupia, wzięła w jednej chacie,
zaniosła do drugiej, a gdy ją złapano na gorącym uczynku, tłumaczyła się jak głupia:
U was tego du\o, a u tamtych wcale nie ma. Niech i oni mają.
Bito ją czasem za to, ale nikt do sądu nie zaskar\ył, a gdy co w chacie przepadło, mówiono
zwykle:
Dreptucha była pewnie schwyciła.
Ona się te\ bardzo nie zapierała, gdy ją badano. Uśmiechała się, przymru\ając oczy.
Mo\e i wzięłam. To co? Nie bójcie się sytemu i bogatemu nie zaniosłam, sama nie
zjadłam. Ot, poprzędę wam za to odrobię. Co tam!
Tych troje głupich wiejskich mało się znało ze sobą i rzadko się spotykało.
Raz przecie\ Choczka, przed Zielonymi Zwiętami, szedł na przełaj, polem do sąsiedniej
wsi i niósł na plecach parę nowych butów, a w ręku skrzypce. Na pagórku, jak \uraw, stał
Niechoczka. Podrygiwał i gwizdał, zapatrzony w pasącą się swą trzodę. Zeszli się i zagadali
do siebie.
Nie masz wody w dzbanku? spytał Choczka, ocierając pot z czoła.
Jeszcze bym czerep miał \eby mi się tłukł i zawadzał. Brakuje to wody w rowie?
Bo i prawda! zgodził się Choczka, poszedł, gdzie mu pasterz batem wskazał, napił
się i wrócił.
Na pagórku siadł i począł się rozglądać.
Lubo tu na łąkach! rzekł.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]