[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jeszcze imienia - przypomniała.
Bali się, nie chcieli zapeszyć.
- Sophie już wybrała - przyznał. - Miała tysiąc pomysłów, ale
najbardziej podoba jej się Thomas.
174
RS
- Thomas. Mnie też się podoba. Thomas Trevellyan. Brzmi dobrze.
- Tak myślę.
Fran pogładziła policzek syna.
- Chyba zgodzimy się, żeby twoja siostrzyczka wybrała ci imię,
prawda? Będzie zachwycona. Musisz jej powiedzieć, Mike.
- Jak będzie po wszystkim - odparł, odsuwając się od niej. - Karetka
przyjechała. Potem z nią porozmawiam.
- Tatusiu!
- Witaj, kochanie. - Mike porwał Sophie na ręce.
- Jak się ma moja ukochana córeczka?
- Dobrze. Tatusiu, gdzie jest Fran? Chcę jej coś pokazać. Fran,
popatrz! - zawołała, dostrzegając ją.
Fran przytuliła Sophie i wzięła z jej rąk małe pudełko.
- Ulepiłam to w szkole - oznajmiła dziewczynka.
- Widzisz, to Brodie ze szczeniakami.
- Tak, widzę. - Fran spojrzała z uśmiechem na psy umoszczone w
bawełnianej wacie. - Zliczne. Daj to tatusiowi.
- Nie, to jest dla dzidziusia. Mogę go zobaczyć? Strasznie chcę go
zobaczyć. Mamusia kazała mi czekać całe dwa dni.
Nie posiadała się z radości. Chwyciła Fran za rękę. Fran spojrzała na
Kirsten, która siedziała w samochodzie.
- Wejdziesz? Kirsten pokręciła głową.
- Zobaczę go, jak przyjadę po Sophie w niedzielę - odparła i
odjechała.
175
RS
Fran z Sophie minęły kuchnię, Brodie i jej trzy szczeniaki przytulone
w koszyku, i udały się do pokoju, gdzie w kołysce leżał przyrodni
braciszek Sophie.
- Ale malutki - powiedziała Sophie scenicznym szeptem. - O wiele
mniejszy niż Millie. Tatusiu, on jest do ciebie podobny. Ma czarne włosy i
twój nos.
- Biedne dziecko - rzekł Mike z dumnym uśmiechem, obejmując
Fran.
- Twój nos jest w porządku - oznajmiła Fran, całując go w czubek
nosa. - Nos Thomasa też jest w porządku. Może trochę płaski, ale z
wiekiem na pewno się zmieni.
- Tak, na pewno. - Mike patrzył na syna z miłością i zachwytem.
Oczy Fran nabiegły łzami.
- Mogę go potrzymać? - spytała Sophie.
- Oczywiście. Usiądz tutaj.
Sophie usiadła na sofie, a Fran obok niej. Mike delikatnie wsunął
dłonie pod maleńkie ciało syna i przeniósł go na kolana Sophie.
- Cześć, Thomas - szepnęła, całując go w czoło.
Zamrugał powiekami i popatrzył na nią. Oboje byli jak
zahipnotyzowani.
To była magiczna chwila. Mike usiadł obok Sophie i otoczył ich
ramieniem.
Kiedy Sophie podniosła wzrok, jej oczy lśniły, a u-śmiech był jasny
jak słońce.
- Teraz jesteśmy prawdziwą rodziną - oświadczyła.
176
RS
A Brodie, która weszła sprawdzić, co się dzieje, położyła łeb na
kolanie Sophie i zamachała ogonem...
177
RS
[ Pobierz całość w formacie PDF ]