[ Pobierz całość w formacie PDF ]

koza, a Wikta jak wielki pastuch. Upierają się, żeby dawać
dzieciom kozie mleko. Mleko z pilotki, myślałby kto! A te
dzieci. Nie do odróżnienia. Mówię ci, produkt wystandary-
zowany - jak z taśmy. Nie, no, całkiem ładne, tylko wiesz,
jak to się mówi: z ładnych dzieci wyrastają brzydcy dorośli.
Wikta z Lopezem to dopiero musieli być piękni! A mój
mąż! A, właśnie! Wiesz już chyba, że zostałam wdową?
Biedny Paweł nie zniósł wiadomości, że ktoś był tak głupi,
żeby odesłać anonimowo jego brylanty do towarzystwa
ubezpieczeniowego. I to jak dziwnie, jeden po drugim, od­
dzielnie, z różnych krajów. Zadać sobie tyle trudu! Nie
mogę w to uwierzyć. Taka szansa! Tyle pieniędzy! Nie wiem,
co dzieje siÄ™ z ludzmi w tym kraju...
- Przepraszam ciÄ™, Celina... Przepraszam... KurczÄ™, dasz
mi coś wreszcie powiedzieć? Odkładam słuchawkę, bo ktoś
dzwoni do drzwi! Na razie!... Tak, zadzwonię pózniej.
Miśka odetchnęła, odkładając słuchawkę, i poczłapała do
drzwi. Otworzyła je i zobaczyła po drugiej stronie Marcina
Grdybka w towarzystwie dwóch walizek. Tylko zaskocze­
niu należy przypisać fakt, że od razu nie zatrzasnęła drzwi
i Grdybek zdążył zablokować je stopą.
- Ja też kiedyś nie przyjąłem cię z otwartymi ramionami,
ale ryzykowałem życie - przypomniał. - A ty nie masz
kompletnie nic do stracenia.
- No, jasne, wszystko, co miaÅ‚am, straciÅ‚eÅ› za mnie - od­
parła jadowicie.
Wyraznie ucieszył się z nawiązania kontaktu.
- Przyjmij mnie tylko na tyle dni, ile mieszkałaś u mnie.
To chyba uczciwa propozycja? Sprzedałem mieszkanie, bo
nie byłem go w stanie utrzymać. Pomieszkam u ciebie, póki
sobie czegoÅ› nie znajdÄ™.
- Nie ma mowy!
Dokładnie wi ym momencie Grdybek wepchnął się do
204
środka. Pomyśleć, że musiała doświadczać teraz koszmaru,
który kiedyś tak beztrosko gotowała innym!
- Jak ty to sobie wyobrażasz? - spytała z gniewem. - Co
ty sobie w ogóle myślisz?
- Myślę, że jesteś odpowiedzialna za to, co się ze mną
staÅ‚o - odparÅ‚. - Wiesz, jak wyglÄ…da teraz moje życie? Mo­
ralnie nic mu nie można zarzucić, ale za to finansowo...
Pracuję dla dwu fundacji. W sumie zarabiam pięć razy
mniej niż u Gałganko&Pacanko, chociaż mam trzy razy
więcej pracy. Nie mówię już o służbowym samochodzie czy
komórce...
- Nawet mnie nie denerwuj. To wszystko twoja wina -
wycedziła. - Ja dopiero uczę się pracy, o zarobkach mogę
nie wspominać, mieszkam w tej ponurej norze, słyszę,
o czym mówią sąsiedzi, czuję, co gotują, a co rano zabijam
dwa tysiÄ…ce prusaków!... JeÅ›li uważasz, że tak wyobraża­
łam sobie przyszłość, to grubo się mylisz!
- Wniosę w twoje życie promień światła - oświadczył,
szczerzÄ…c zÄ™by w uÅ›miechu. - SÅ‚yszaÅ‚em wczoraj twój re­
portaż i wszystko zrozumiałem.
- Co niby, do cholery, zrozumiałeś?
- %7łe w ten sposób zwracasz się do mnie - odparł.
DotarÅ‚ wÅ‚aÅ›nie do sypialni i rozejrzaÅ‚ siÄ™ z zadowole­
niem.
- No, nie przesadzaj, wcale nie jest tu tak zle. Chociaż
wspólnie moglibyśmy wynająć coś ciekawszego...
- Uuu! - wrzasnęła MiÅ›ka, tupiÄ…c ze zÅ‚oÅ›ci. - Nie roz­
porządzaj moją przyszłością! Jeśli coś sobie ubzdurałeś
i uparłeś się tu zamieszkać, to ja się wynoszę! O, nie, nie
zbliżaj się nawet! Już raz rozwaliłam ci nos!
- Wtedy byłem zaskoczony - powiedział, podchodząc
ostrożnie. - Chyba możesz dać mi szansÄ™? No, dobra, prze­
staję się wygłupiać i mówię poważnie. Powiedz, że jesteś
absolutnie i ostatecznie pewna, że nie chcesz mieć ze mną
nic wspólnego, i wtedy się wyniosę.
- Absolutnie nie... absolutnie... - zająknęła się Miśka, po
czym odwróciła się do niego plecami i po bardzo długiej
205
chwili milczenia powiedziała zrezygnowana - absolutnie
nie mogę tak powiedzieć.
Marcin Grdybek podszedł i objął ją jedną ręką, podczas
gdy w drugiej, zaciśniętej, najwyrazniej coś trzymał. Mimo
naturalnego w tym wypadku wzruszenia Miśka od razu to
dostrzegła.
- Czy to jest...? - zapytała, wstrzymując oddech.
- Jeden jakoś mi się zapodział... - wyznał Grdybek.
Na jego otwartej dłoni leżał brylant wielkości grochu.
PatrzÄ…c na niego, MiÅ›ka natychmiast podzieliÅ‚a siÄ™ z Marci­
nem swym głębokim przekonaniem:
- Wiesz?... Czuję, że będziemy bardzo udaną parą.
"
Spis treści
Pokusa beztroskiej przyszłości 7
Przekleństwo nieskończonych możliwości 56
Groza ciekawej terazniejszości 104
Konsekwencje pochopnych wyborów 157
' [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl