[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Chodzi o Daniele? - spytał, kiedy znalezli się w samo-
chodzie.
- Ona wie.
- Wie co?
- Wszystko; uważa, że razem z Elise szantażujemy cię.
- Ty szantażujesz mnie - powtórzył suchym głosem.
- Oskarżyła mnie także o to, że jestem w ciąży, ponieważ
dziś nie piłam alkoholu, i że wdałam się z tobą w romans, a
teraz chcę cię zmusić do małżeństwa. Masz niezłą reputację,
skoro nawet twoja własna rodzina sądzi, że mógłbyś zadawać
się z dwiema kobietami w jednym czasie.
- Ona szuka informacji i po prostu troszczy się o mnie.
- Szczęściarz - wymruczała Rachel.
- Mówisz tak, ponieważ twojej rodziny nie obchodzi twój
własny los?
- Obchodzi ich - upierała się.
- Może twojego wujka, ale nawet on szybko się zmył,
113
S
R
kiedy ustalił, że to nie ja jestem łamaczem serc z Neapolu.
Mógłbym go okłamać. Nie został nawet na tyle długo, żeby
to sprawdzić.
- Jest bardzo zajęty - obruszyła się Rachel.
- Podobnie jak twoje przyrodnie rodzeństwo jest tak zaję-
te, że nikt nawet nie sprawdził, czy nie pociąłem cię na ka-
wałki i nie wrzuciłem do Tamizy.
- Och, zamknij się - wysyczała. Reszta podróży upłynęła
w milczeniu. Rachel wpatrywała się cały czas we własne
stopy, a on... cóż nie wiedziała, na co patrzy, ale miała
przedziwne uczucie, że tym czymś jest ona.
Kiedy znalezli się w mieszkaniu, udała się do gościnnej
sypialni. Tego wieczoru nie było mowy, żeby położyła się z
nim do wspólnego łóżka.
Nie usiłował jej zatrzymywać. Rachel spała niespokojnym
snem, obudziła się rano, pościeliła łóżko i ruszyła do sąsied-
niej sypialni po rzeczy, zanim przyjdzie Rosa.
- To ma być twoje poczucie fair play, amore? Odwróciła
się i zobaczyła, że stoi w drzwiach,
przepasany jedynie na biodrach ręcznikiem.
- Myślałam, że już wyszedłeś.
- Dobrze spałaś? - spytał.
- Tak, dziękuję.
- Potrzebujesz pomocy przy tym szlafroku? Rachel spoj-
rzała w dół i zobaczyła, że wielki, męski szlafrok, który w
114
S
R
pośpiechu ściągnęła z wieszaka w łazience, odkrywa nazbyt
wiele.
- Idz sobie.
Ale Rafael Villani nie miał zamiaru nigdzie iść. Podszedł
do niej i nie zważając na nieme protesty, objął ją w pasie, je-
go palce musnęły skórę jej brzucha. Zawiązał szczelnie szla-
frok, a następnie w zupełnie arogancki sposób, zrzucił ręcz-
nik z bioder, odwrócił się i zniknął w garderobie.
Rachel poczuła się, jakby dostała w twarz. Nie chciała z
nim spać wczorajszego wieczora, a teraz on pokazał jej, jak
mało go to obchodzi. Pobiegła do łazienki, żałując, że nie
może zapaść się pod ziemię. Jej ciało nadal było pełne fru-
stracji, i gdyby zdjął z niej ten szlafrok i rzucił ją na łóżko,
nie powstrzymałaby go.
Miała męczący dzień i kiedy wróciła do apartamentu, była
naprawdę wyczerpana. Rosy już dawno nie było. Rafael też
jeszcze nie wrócił, miała więc dla siebie trochę czasu, który
poświęciła na relaksującą kąpiel. Po dłuższej chwili, kiedy
wyszła z wanny, mogła wyczuć obecność Rafaela. Włożyła
dżinsy i T-shirt i poszła go poszukać.
Był w kuchni i robił sobie kanapkę, zdjął marynarkę, a rę-
kawy koszuli podwinął.
- Ciao, ale jesteś różowa.
- Za długo siedziałam w wannie.
- Chcesz kanapkę?
- A z czym? - poczuła burczenie w żołądku.
115
S
R
- Wybierz, co chcesz, jest ser, kurczak i szynka.
Wybrała pierwsze z brzegu, szynkę i podała mu.
- Nie zaproponujesz mi, że się tym zajmiesz?
- Nie ja. Uprawiam produkty, ale nie gotuję.
- A zatem brak umiejętności kulinarnych?
- Brak.
- A robienie kawy?
- Rozpuszczalna.
- Tragedia - wymruczał. - Ale spróbuj, może ci się uda. -
Kiwnął głową w stronę ekspresu do kawy.
Dwa dni razem, pomyślała nagle. Tylko dwa dni, a czuła
się jakby minęło parę łat. Jak się to stało?
- Tony powiedział, że znowu zrobiłaś niezłą trasę.
- Jak często zdaje ci relacje? - spytała z ciekawością.
- Za każdym razem, kiedy gdzieś się zatrzymujecie.
- Uważasz, że to konieczne? Od dwóch dni nie widziałam
żadnego dziennikarza, a zjezdziliśmy cale miasto.
- No to byłabyś kiepskim detektywem. - Podał jej gazetę.
Na zdjęciu widniała Rachel siedząca w restauracji w
Knigthsbridge i popijająca kawę z jej słynnym właścicielem.
116
S
R
Rachel zarumieniła się, nie tylko wiedziała o obecności
paparazzi, ale fakt, że została poproszona do stolika przez
właściciela zawdzięczała właśnie temu, że ją rozpoznał.
- To są uroki sławy - wymruczała cynicznie.
- Cóż, twoje drugie życie wyszło na jaw. Co oznacza, że
możesz przestać skrywać się za maską Elise, kiedy wycho-
dzimy.
- Daniela będzie zachwycona. Rafael podał kanapki.
- Rozmawiałem z nią dzisiaj. Przesyła ci przeprosiny i
obiecuje, że następnym razem będzie zachowywać się przy-
zwoicie. Może się polubicie, kiedy spotkacie się w teatrze.
- W teatrze?
- Usiądz i jedz, bo jeśli jesz za dwoje, musisz mieć do-
brze zbilansowaną dietę.
Rachel wlepiła w niego zdumiony wzrok.
- Jestem fatalistą, pamiętaj. Rozwiązuję problemy, zanim
się pojawią. To daje mi przewagę.
- Jesteś niepoprawnym arogantem. Widać, że z Danielą
łączą was więzy krwi.
- Powiedz, dlaczego nie chcesz iść do teatru.
- Nie bywam tam na tyle często, aby to polubić.
- To się zmieni.
- A jaki to teatr? - spytała podejrzliwie.
- Opera. Możesz się przyzwyczajać, ponieważ to moja
pasja. Jedz.
Rachel podniosła kanapkę do ust.
117
S
R
- Nie mogę uwierzyć, że chcesz mnie zaciągnąć do opery.
- Albo zaciągnę cię do opery, albo zostaniemy tutaj i za-
ciągnę cię do łóżka.
- Nie będziesz mnie szantażował łóżkiem.
- No to przygotuj się na wieczór z Toscą. Załóż coś dłu-
giego i seksownego i wez z sobą kanapkę. Opera zaczyna się
wcześnie i kolacja będzie dość pózno.
Przedstawienie bardzo się Rachel podobało, jeszcze bar-
dziej wyostrzyło jej zmysły i z uniesionym sercem wyszła na
chłodne wieczorne powietrze.
Kolację jedli w gronie znajomych, wśród których była
także Daniela. Nie była tak rozmowna jak poprzedniego wie-
czoru, ale Rachel czuła, że jej uprzejme usposobienie jest je-
dynie powierzchowne. Daniela nadal była podejrzliwa i
chłodna i usiłowała dociec prawdy.
Rachel jednak nie dała jej tego wieczoru ani jednej wska-
zówki. Wypytywano ją o jej zawód, o uprawy ekologiczne, a
ona z entuzjazmem odpowiadała na te pytania i niemal udało
jej się zapomnieć o obecności Rafaela.
On nagle chwycił jej podbródek i obrócił ją delikatnie,
aby na niego spojrzała.
- Jesteś tu ze mną.
- Wiem, z kim jestem - skrzywiła się. - To mnie nie
ignoruj.
118
S
R
- Nie ignoruję cię, ja tylko...
- Uśmiechasz się do każdego faceta przy stoliku, tylko
nie do mnie.
Pomysł, że mógłby być zazdrosny, wprawił ją w nieznane
dotąd uczucie. Spojrzała mu prosto w oczy, a on przesunął
palcem po jej dolnej wardze w seksualnej obietnicy.
- Czas się zbierać - padła czyjaś propozycja.
- Dobry pomysł - szepnął Rafael i pochylił się, składając
pocałunek na wargach Rachel.
Wracali do mieszkania w absolutnej ciszy. Kiedy stanęli
przy drzwiach sypialni, Rafael zapytał:
- I?
Rachel wciągnęła z trudem powietrze, jej zmysły już na-
leżały do niego, westchnęła więc i sięgnęła do klamki u drzwi
jego sypialni.
Tej nocy Rafael pokazał jej, co to znaczy pełen uniesienia,
dziki seks.
I tak zaczęły się cztery tygodnie w pułapce namiętności.
Rafael zabierał ją wszędzie, do restauracji, do teatrów,
klubów nocnych i na prywatne przyjęcia oraz wszędzie tam,
gdzie mogli pokazać się jako para. Jego znajomi dali się po-
lubić, więc czuła się swobodnie. Było też grono osób, które
nie omieszkały przy każdym spotkaniu podawać swej długiej
linii genealogicznej. Był także ogonek jego byłych kochanek,
które pojawiały się nie wiadomo skąd i opowiadały o swojej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl