[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nich, czy na siebie. Nie miałam czasu zastanawiać się nad tym. Byłam za
bardzo zajęta pogonią za sławą i pieniędzmi. - Pokręciła głową i dodała.
- Co za strata czasu.
- Genevieve, jestem pewien, że oni to rozumieli.
- Możliwe - przyznała. - Ale ja ich nie rozumiałam. Mój ojciec
założył ogród przed domem i co wieczór po kolacji rodzice szli tam
pielęgnować rośliny. Zajmowało im to mnóstwo czasu. A ogród był
piękny - dodała. - Mieli w nim wszystko, co tylko może kwitnąć. Płot był
obrośnięty różami. Czerwonymi różami. Ale życie rodziców wydawało
mi się nudne. A teraz...
- Co teraz?
- Chciałabym mieć kiedyś ogród podobny do tamtego. Nie chcę
marnować czasu. Chcę cieszyć się każdą chwilą i nauczyć moje dzieci
tego samego.
- Myślałem, że pani tęskni za przygodą.
- %7łycie jest przygodą, Adamie. Niech pan się rozejrzy dookoła.
Bycie tutaj jest przygodą, która ominęłaby nas, gdybyśmy pognali na
złamanie karku do Gramby.
- Ma pani rację. - Roześmiał się.
- Zachwyca mnie ten ustronny zakątek. W tej chwili tylko my
możemy upajać się jego pięknem.
Adam także był zadowolony z tego, że znalezli się w takiej
samotni. Jezioro Blue Glass leżało z dala od uczęszczanych szlaków, miał
więc gwarancję, że Ezechiel Jones i jego kompani nie znajdą ich tutaj. W
drodze nad jezioro Adam przez dłuższy czas prowadził Genevieve
wzdłuż strumienia, żeby zatrzeć ślady. Był więc pewien, że nikt tu za
nimi nie trafi.
Genevieve strząsnęła jego dłoń z ramienia.
- Idę popływać, jeśli woda nie jest za zimna. Przyłączy się pan do
mnie?
- Może pózniej - odparł.
Odwróciła się od niego, zdjęła buty, po czym wstała i pobiegła nad
brzeg.
- Wygląda na głębokie - zawołała. Uniosła rąbek spódnicy
zanurzyła w wodzie stopę. Ciepła woda kusiła do kąpieli, więc nie
sposób było się oprzeć. Gdyby Genevieve była sama, zdjęłaby suknię i
popływała w bieliznie. Ale ponieważ Adam wpatrywał się w nią niczym
drapieżny ptak w swą ofiarę, musiała zostać w ubraniu.
Odwróciła się od niego, szeroko rozłożyła ręce, zamknęła oczy i
wskoczyła do wody.
Gdy w chwilę pózniej wypłynęła zaczerpnąć powietrza, usłyszała
śmiech Adama. Dzwięk odbijał się echem o ścianę drzew. Pośmiałaby się
razem z Adamem, ale całą uwagę musiała skupić na tym, by utrzymać
się na powierzchni. Spódnica i halki nasiąkły wodą i ściągały ją w dół.
Umiała pływać, ale na wszelki wypadek trzymała się blisko brzegu. Po
kwadransie poczuła, że ma dość pływania.
Okazało się jednak, że trudniej było wdrapać się na brzeg niż wejść
do wody. Po trzech próbach zrezygnowała.
Wystarczyło jednak zawołać Adama, by natychmiast znalazł się na
brzegu. Podał jej rękę i z zadziwiającą łatwością wyciągnął dziewczynę z
wody.
Nie puścił jej jednak, gdy stanęła na twardym gruncie. Nawet
próbował, ale ramiona odmówiły posłuszeństwa, jakby miały własną
wolę. Otoczyły talię Genevieve i przyciągnęły dziewczynę.
Ze zmoczonego ubrania Genevieve ściekała woda, Adamowi to
jednak nie przeszkadzało. Miał ją tuż przed sobą, odchyliła głowę, a on
myślał o tym, że mógłby okryć pocałunkami tę piękną szyję. I nie tylko o
tym. Pragnął znacznie więcej, niż tylko pocałować Genevieve.
Trzymała dłonie na jego torsie. Pod palcami czuła bicie jego serca i
coraz bardziej poddawała się pragnieniu, by obdarzyć Adama
pieszczotą. Pomyślała, że to jego wina. Wpatrywał się w nią w skupieniu
tak intensywnie, że przechodziły ją ciarki.
Miała wrażenie, że to zmysłowe, gorące spojrzenie pozbawia ją
woli. Czyżby Adam zamierzał ją pocałować? Wprawdzie groznie
marszczył brwi, a jej nie wydawało się, by tego chciał, ale Boże...
umarłaby chyba, gdyby tego nie zrobił.
- Adamie - szepnęła. - Co cię naszło?
Pokręcił głową. Jak mógł wyrazić, że rzuciła na niego urok i
dlatego nie potrafi jej się dłużej opierać? Od chwili gdy się poznali,
Genevieve owładnęła jego myśli.
Trzeba było otrząsnąć się z tego zauroczenia.
- Jutro pani wyjeżdża - powiedział szorstko.
- Tak - odszepnęła.
- Nigdy więcej się nie zobaczymy.
- Nie - przyznała.
Opuszkami palców rysowała mu koła na torsie. Nie mógł pozostać
obojętny wobec tej pieszczoty.
- Tak będzie najlepiej. - Wolno założył sobie jej ręce na szyję.
- Tak będzie najlepiej - powtórzyła.
Mars na jego czole pogłębił się.
- Już ułożyłem sobie życie, Genevieve. I nie ma w nim miejsca dla
pań.
- Ani w moim dla pana - odparła. Kłamiesz, kłamiesz, huczało jej w
głowie. - Adamie, pocałuje mnie pan?
- Nie, do pioruna!
W chwilę pózniej oszołomił ją pocałunkiem, jakiego jeszcze nie
znała. Usta miał ciepłe, zaborcze, wspaniałe. Pieścił jej wargi, aż w końcu
je rozchyliła, a wtedy wsunął język do środka i pocałunek stał się jeszcze
gorętszy. Kurczowo ściskała jego koszulę, a on nie mógł się nią nasycić.
Zdawało się, że trwa to wieki. Oderwał się od niej dopiero wtedy,
gdy opadła z sił. Genevieve przywarła do niego bezwiednie i zamknęła
oczy. Ułożywszy głowę w zagłębieniu jego ramienia, wyszeptała
rozmarzonym głosem:
- Pocałuje mnie pan jeszcze raz?
- Nie.
- To było bardzo miłe - westchnęła.
Dotknęła wargami jego szyi i poczuła, że przeszył go dreszcz.
Zaraz jednak rozplótł jej ręce i zdjął je z karku. Magiczna chwila
prysnęła.
- Jutro wsiądzie pani do dyliżansu, a ja wrócę do domu.
- Wiem - potwierdziła. - Jadę do Kansas.
- Nie. Jedzie pani do Paryża.
- Tak, do Paryża.
Położył ręce na jej ramionach i cofnął się o krok. Genevieve miała
bardzo rozmarzoną minę, a on, do diabła, znowu chciał ją pocałować.
Z trudem znalazł siły, by się powstrzymać.
- Nie powinienem był pani całować.. To się już nie powtórzy.
- Nie miałabym nic przeciwko temu.
- Ale ja bym miał - burknął. Szybko jednak złagodniał. - Pani drży.
Powinna pani zdjąć mokre ubranie.
- Wcale nie drżę z powodu przemoczenia.
- Rozpalę ogień.
Potem długo się nie odzywał. Widocznie rozmyślał o tym, co
będzie robić po powrocie na Różane Wzgórze, tak w każdym razie
uznała Genevieve.
Zmęczona owinęła się kocem, który jej podał, i zasnęła prawie
natychmiast, obudziła się dopiero rano.
Na śniadanie zjedli rybę, potem Adam osiodłał konie, a Genevieve
spakowała rzeczy. Kilka minut pózniej opuścili raj nad jeziorem. W
oddali zagrzmiało, a niebo pociemniało, jakby na znak tego, co wkrótce
miało się zdarzyć.
8 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl