[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rzuciła ją do góry. Czyżby próbowała tej samej sztuczki, co wcześniej ze złotą
peleryną? Jeśli tak, to fatalnie - tym razem to nie mogło zadziałać.
Spojrzał znów w dół, na Edge'a. Zamaskowany humanoid znów podjął wspinaczkę,
zmniejszając dystans między sobą a Dashem z każdym ruchem szczupłego, bladego
ciała.
A niech to szlag!
Rendar wycelował i strzelił w jego stronę, powstrzymując na chwilę tę wędrówkę.
Ale ostrze...
Zerknął do góry, przeklinając swoje prawe oko, na które już prawie nic nie
widział. Javul wyrzuciła w górę nie tylko kurtkę, ale także uprząż
antygrawitacyjną. Spróbował się skupić, boleśnie świadom, że brak refleksu i
chwila nieuwagi mogą stać się przyczyną niepowodzenia. Ostrze zmieniło lekko
kurs - leciało teraz prosto na kurtkę; przecięło ją gładko na pół, mijając Javul
zaledwie o kilka centymetrów i wracając wśród opadających strzępków materiału w
stronę swojego właściciela. Kiedy znalazło się obok Edge'a, który wyciągnął po
nie rękę, Dash wychylił się i znów wystrzelił w jego stronę. Strzał trafił w
schody tuż nad głową zamaskowanego przeciwnika, odłupując od nich pokazną porcję
transpastali.
Edge wyrzucił w górę rękę, żeby osłonić oczy... i wtedy ostrze uderzyło. Trafiło
go w prawe ramię, zraszając lśniącą krystaliczną powierzchnię kropelkami krwi, a
potem poszybowało dalej, w dół, na majaczącą w dali powierzchnię planetoidy. W
tłumie obserwującym widowisko zawrzało, a Dash wypuścił długo wstrzymywane
powietrze.
Gdzieś z boku ktoś wystrzelił z blastera - strzał trafił w chybotliwą
konstrukcję tuż nad głową Edge'a, co Rendar przywitał z niekłamaną radością.
Następny strzał doszedł jeszcze bliżej celu. Dash mocniej chwycił rękojeść
własnej broni i także wziął przeciwnika na cel... a wtedy wszystkie światła
zgasły, pogrążając scenę i widownię w kompletnych ciemnościach.
- O nie, tylko nie to - jęknął, ale i tak strzelił. Promień energii rozświetlił
na chwilę kryształową konstrukcję schodów; w jego blasku Dashowi mignęła postać
Edge'a, wspinającego się nieuchronnie w jego stronę. Jakby tego było mało,
tajemniczy strzelec znów podjął na ślepo ostrzał schodów. Dash spojrzał do góry,
żeby sprawdzić, czy uda mu się namierzyć Javul, i wydało mu się, że ten ktoś
strzela do drutów, na których zawieszona była cała konstrukcja, ale teraz miał
inne zmartwienia. Pomimo łzawiącego oka widział Charn całkiem dobrze - lśniące
soczewki w jej oczach emitowały tęczę światła, czyniąc ją zdecydowanie zbyt
dobrym celem. Artystka chyba też zdała sobie z tego sprawę, bo ściągnęła z głowy
perukę i cisnęła ją w dół. Niestety, z soczewkami sprawa nie była już taka
prosta. Dzięki nim Edge mógł dobrze wycelować i na pewno nie zawaha się tego
zrobić. Dash widział, jak Anomid się zbliża, czepiając się sprawnie stopni
rusztowania i pokonując dzielący ich dystans; jego srebrzysty kombinezon lśni} w
odległych światłach stacji i majaczył na tle chmur skłębionej trującej atmosfery
planetoidy w dole. Jego uporczywe milczenie - pomimo niezaprzeczalnego wysiłku,
jaki musiała go kosztować wspinaczka po odniesieniu takich ran - dodawało całej
tej scenie
jeszcze więcej grozy.
Dash zaklął i wystrzelił w jego stronę, a potem jeszcze raz. Chwilę pózniej
poczuł, jak nad głową przelatuje mu strzał z widowni, prawie przysmażając mu
włosy.
- Hej, jestem tym dobrym! - zaprotestował, jakby ktoś mógł
go usłyszeć.
Spróbował schować broń do kabury, ale rozchybotane schody zadrżały nagle, jakby
w coś uderzyły. W ciemności, trzymając się kurczowo rdzenia konstrukcji, nie
trafił. Blaster wypadł mu z dłoni i poszybował w stronę planetoidy. Dash
podciągnął się wyżej, uczepił następnego stopnia i powtarzał teraz tę operację
raz po raz. Nie miał pojęcia, co zrobi, kiedy dotrze do Javul; wiedział tylko,
że musi przy niej być.
Wreszcie znalazł się tuż obok; otoczył ją ramieniem, próbując ochronić
dziewczynę własnym ciałem.
- Zamknij oczy - polecił jej - i słuchaj uważnie.
Zrobiła, co jej kazał.
- Starają się nas strącić z tego cholerstwa - wyszeptał jej do ucha. -A przecież
jesteśmy niepokonani. Mam wciąż to. - Wyciągnął podręczny blaster, kieszonkowy
Strona 111
MICHAEL REAVES MAYA KAATHRYN Bohnhoff - mroczne gry.txt
Q2, i wcisnął go na chwilę Javul do ręki, żeby wiedziała, co to takiego.
Skinęła głową.
- Gdzie on jest? - spytała szeptem, który Dash ledwie dosłyszał poprzez świst
wiatru w rusztowaniu spirali.
- Jakieś trzy metry pod nami. - %7łałował, że nie może kazać jej otworzyć oczu, bo
w świetle z holoemiterów w jej soczewkach mógłby zobaczyć dokładnie gdzie. Takie
rozwiązanie nie wchodziło w grę. O ile...
Spojrzał jej w twarz. W półmroku świateł stacji widział na niej skupienie i
napięcie.
- Posłuchaj mnie, Javul - szepnął. - Schyl głowę... lekko, o jakieś dwa
centymetry... O, tak. Kiedy powiem teraz", otwórz na chwilę oczy, wyświetl coś,
a potem zamknij je szybko, dobrze?
- Jestem odłączona od tablicy kontrolnej - zaprotestowała cicho. - Nie mam czego
wyświetlać...
- To nie musi być nic szczególnego - zapewnił ją. - Potrzebuję tylko trochę
światła. - Nie powiedział jej, że widzi prawym okiem na tyle kiepsko, by nie
dostrzec nic oprócz blasku.
Mruknęła potwierdzająco.
Dash zerknął w dół, na postać zabójcy, który zbliżał się nieuchronnie.
- No, chodz, ty parszywy synu tairna! - zawołał do Edge'a. - Bliżej, bliżej!
Trzy metry pod nimi Anomid wyciągnął wibroostrze. Rendar widział sztych broni
jako rozmazany świetlny punkt i czuł w powietrzu lekkie wibracje.
Wiedział, że jego podręczny blaster na nic się nie zda, dopóki zabójca nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]