[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Bardzo go lubię, nawet chyba kocham, ale... - Potrząsnęła głową.
- Nie może się równać z Tomem. - Zagryzła wargę, odwróciła wzrok.
Po chwili spojrzała znów speszona na Anyę. - Ambicja nie pozwala mi
wyjść za mąż za jednego, a tęsknić za drugim - odpowiedziała cicho.
S
R
- Rozumiem. Zawsze byłaś honorowa. Ale cóż wart jest honor bez od-
wagi? Nie bój się porównania Toma z Jackiem, gdyby przyszło co do cze-
go. Wez się na odwagę i podejmij szczerą decyzję.
- Wiem, masz rację, Anyu.
Starsza dama uśmiechnęła się do niej krzepiąco, po czym spojrzała na
małe biurko w kącie.
- Tam stoi telefon. Zadzwoń od razu do Toma. Przekonasz się, jak za-
reaguje na twój głos.
Alexandra aż się skuliła w fotelu. Po chwili jednak wstała i podeszła
do telefonu. Ręce jej się trzęsły, kiedy brała słuchawkę, ale bez zmruże-
nia oka wybrała jego prywatny numer do biura.
- Tom Conners - odezwał się po drugim sygnale.
Aż dech jej w piersiach zaparło. Oparła się o biurko, chciała przełknąć
ślinę. Ale zaschło jej w ustach.
- Tom Conners, ici - powtórzył spokojnie.
- Cześć, Tom, to ja...
Nawet nie pozwolił jej dokończyć.
- Alexa! - wykrzyknął. - Skąd dzwonisz?
Zaniemówiła ze zdziwienia, że tak od razu ją poznał. Ale prędko się
pozbierała.
- Jestem w Paryżu, Tom. Co u ciebie?
- W porządku, wszystko dobrze. Przyjechałaś służbowo?
- Powiedzmy - odparła wymijająco, zadowolona, że zareagował tak
normalnie. - Właściwie przyjechałam na osiemdziesiąte piąte urodziny
Anyi.
- Och, aż trudno uwierzyć, że Anya kończy tyle lat - powiedział Tom
ze śmiechem. - Alexo, znajdziesz czas na spotkanie ze mną?
- Chętnie. A kiedy?
- Może zjemy jutro obiad?
- Jutro, niestety, nie mogę. Idę na obiad z Nickym Sedgwickiem. Jesz-
cze w tym roku będę z nim pracowała przy filmie. Mamy sporo do omó-
wienia. Nie mogę już odwołać.
- To nic. A jutro wieczorem? Masz czas?
- Owszem.
- Zjemy razem kolację?
- Będzie mi miło, Tom.
- Gdzie się zatrzymałaś?
- W Meurice.
- Przyjadę po ciebie około wpół do siódmej. Odpowiada ci?
- Zwietnie. Do zobaczenia.
S
R
- Bardzo się cieszę - powiedział i odłożył słuchawkę.
Alexa zacisnęła palce na słuchawce i patrzyła na Anyę.
Anya aż parsknęła śmiechem.
- I co? Nie było takie trudne, prawda?
- Może i nie, ale jeszcze się trzęsę. Chyba wciąż go kocham.
- Niewykluczone, moja droga. Ale przekonasz się dopiero jutro, kie-
dy go zobaczysz.
Alexa pokiwała tylko głową i zapadła się w fotel Ależ ten Tom jest
zabójczy, pomyślała. Zawsze tak na mnie działał.
Rozdział ósmy
Idąc Polami Elizejskimi, Kay zastanawiała się, jak mogła wytrzymać
tyle czasu poza Paryżem. Przecież to najpiękniejsze miasto, a tego ran-
ka wydało jej się wprost cudowne. Na bławatkowym niebie kłębiły się
białe chmury, jaskrawe słońce zalewało stare budowle.
Zapatrzyła się przed siebie, zatrzymała wzrok na Auku Triumfalnym
u wylotu długiej alei. Pod strzelistym łukiem na lekkim wietrze łopota-
ła trójkolorowa, czerwono-biało-granatowa flaga francuska. Kay aż dech
zaparło. Było coś tak poetyckiego i wzruszającego w tej zwykłej fladze
powiewającej na wietrze, symbolu odwagi i triumfu kraju. Przypomnia-
ły jej się lekcje historii w szkole Anyi.
Ponieważ Anya przeżyła na własnej skórze drugą wojnę światową, lu-
biła mówić uczniom o tym, co wydarzyło się po obu stronach kanału La
Manche w straszliwym okresie hitlerowskiej okupacji. Jak koszmarne
straty przyniosłoby obrócenie w perzynę tych wspaniałych budowli
zgodnie z pragnieniem Hitlera. Kiedy w 1944 roku wojska alianckie zbli-
żały się szybko do Paryża, Hitler rozkazał generałowi von Choltitzowi
wysadzić owe pomniki historyczne, żeby przywitać aliantów dymem
i zgliszczami. Już podłożono wiązki dynamitu pod Auk Triumfalny, Pa-
łac Inwalidów, wieżę Eiffla i katedrę Notre Dame, nie licząc innych.
W ostatniej jednak chwili generałowi von Choltitzowi zabrakło odwagi,
żeby zniszczyć te wiekopomne dzieła.
Kiedy Kay minęła łuk, nagle pomyślała o kobiecie, która podobnie jak
ona nie mogła dać dziedzica ukochanemu mężczyznie - o cesarzowej Jó-
zefinie. W końcu Napoleon musiał się z nią rozwieść, żeby spłodzić syna
z inną kobietą. Nie był szczególnie szczęśliwy z Marią Luizą, córką cesa-
S
R
rza austriackiego, chociaż w końcu urodziła mu chłopca. Było to małżeń-
stwo z rozsądku, a Napoleon zawsze w głębi duszy tęsknił za Józefiną.
Kay westchnęła i przeszła na drugą stronę Pól Elizejskich. Idąc
wzdłuż bulwaru, wróciła myślą do doktora Francois Boujona. Poprzednie-
go dnia zjawiła się w jego gabinecie na avenue Montaigne, żeby zasięgnąć
rady w sprawie bezpłodności. Przeszła badania i testy. Zależnie od wy-
ników tych testów, może będzie musiała spędzić kilka dni w klinice.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]