[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nick, kierujÄ…c pytanie do George'a.
Ale dziadek wzruszył tylko ramionami.
Caroline dostrzegła, że do kwiatów/przyczepiona jest
karteczka. Wyciągnęła po nią rękę, mając nadzieję, że to
jednak nie Nate ją tam włożył. Z drżącym sercem zaczęła
czytać tekst.
To na dobry początek do twojego ogrodu. Dzięki tym
kwiatom Twoje oczy będą jeszcze piękniejsze.
Nate
Caroline podała kartkę Nickowi, który po przeczytaniu
zgniótł ją w kulkę i rzucił na ziemię. Był oczywiście wście
kły, ale tym razem Caroline nie musiała brać całej winy na
siebie.
- Mówiłeś, że się nim zajmiesz - powiedziała, uprze
dzajÄ…c jego wyrzuty.
- Chciałem załatwić tę sprawę przy okazji najbliższej
wizyty w mieście. Ale widzę, że was nie doceniłem.
MAA%7Å‚ECSKA UMOWA 107
- Nick, nie popadaj w przesadę.Wspomniałam mu tyl
ko, że chcę założyć ogród i że lubię róże. To po prostu
sąsiedzka przysługa.
- Jesteś moją żoną, Caroline. Jeśli chcesz mieć róże,
jutro kupię ci ich cały tuzin. Ale nie życzę sobie, żebyś
przyjmowała prezenty od innych mężczyzn. Wyrzuć te
kwiaty, proszÄ™.
- Szkoda mi je wyrzucać. Są takie piękne.
- A może kryje się za nimi coś więcej niż tylko sąsie
dzka przysługa? - mruknęła Deirdre, przysuwając się do
Nicka.
- Posłuchaj, Deirdre. Przestań się wreszcie wtrącać
w nie swoje sprawy. Nie mam ochoty wysłuchiwać twoich
złośliwych uwag, które tylko pogarszają sytuację - powie
działa Caroline podniesionym głosem.
- Caroline - odezwał się Nick. - Myślę, że stanow
czo przesadziłaś, odzywając się w ten sposób do naszego
gościa.
Chwyciła głęboki oddech i z trudem nad sobą panując,
zwróciła się do Deirdre:,
- Przepraszam cię, Deirdre. Nie chciałam tego powie
dzieć w ten sposób.
Odwróciła się na pięcie i szybko wbiegła do domu. Kie
dy wchodziła na górę, łzy cisnęły się jej do oczu. Usłyszała
za sobą kroki Nicka, który dogonił ją w momencie, gdy
otwierała drzwi do sypialni. Zawahał się przez chwilę,
widząc jej zapłakaną twarz, a potem szybko wciągnął ją do
pokoju.
- Kazałem dziadkowi wyrzucić te róże - powiedział
przez zaciśnięte zęby.
- Po co niszczyć kwiaty? - zapytała, szlochając. - Nie
zrobiły nic złego.
108 MAA%7Å‚ECSKA UMOWA
- Do diabła z kwiatami. Nie mam ochoty gapić się na
nie za każdym razem, kiedy wracam do domu. Tessa robiła
takie same sztuczki jak ty i zatruła życie mojemu bratu.
%7ładnych prezentów od obcych facetów! Czy wyraziłem się
jasno?
- Nie robię żadnych sztuczek. Nie prosiłam go o te
kwiaty ani nie zapraszałam, go do naszego domu. Powie
działeś, że zajmiesz się tą sprawą. Zrób to wreszcie i prze-
stań mnie obwiniać!
Caroline prawie krzyczała. Jak długo jeszcze będzie się
musiała tłumaczyć z tych idiotycznych zarzutów? Powoli
zaczynała mieć tego dosyć.
- Jest jeszcze jedna rzecz, o której chciałbym z tobą
pomówić. Sposób, w jaki odezwałaś się dzisiaj do Deirdre
jest absolutnie niedopuszczalny. Czy ci siÄ™ to podoba, czy
nie, ta kobieta jest naszym gościem i nie pozwolę, żebyś
tak ją traktowała. Ale pomijając już kwestię dobrego wy
chowania, nie możemy zapominać o tym, że rodzice Deir
dre starają się o prawo do opieki nad Amandą. Jeśli dojdą
ich słuchy, że w naszym domu panuje burzliwa atmosfera,
być może zechcą wykorzystać tę informację w sądzie.
- Widzę, że bierzesz stronę Deirdre. No cóż, może po
pełniłeś błąd, żeniąc się ze mną. Jeśli w tym kraju istnieją
rozwody, a wierzę, że tak jest, nic nie stoi na przeszkodzie,
żebyś poślubił właśnie ją. Jestem pewna, że ona byłaby tym
zachwycona.
Nick przysunął się jeszcze bliżej, dotykając Caroline
prawie nosem.
- Skoro ożeniłem się z tobą, to znaczy, że tego chcia
łem. Mam już żonę i drugiej nie potrzebuję. A Deirdre
niedługo wyjeżdża, więc nie będziesz miała powodu do
zazdrości.
MAA%7Å‚ECSKA UMOWA 109
Odwrócił się od niej i wyszedł z pokoju. Caroline sły
szała jego kroki na schodach, a pózniej dzwięk zamyka
nych drzwi. Z werandy dobiegły ją głosy rozmowy, ale nie
miała już ochoty niczego słuchać.
Po chwili zeszła na dół i podała obiad. Jadła, nie odzy
wając się do nikogo, pochłonięta własnymi myślami. Róże
rzeczywiście gdzieś zniknęły.
Deirdre dzieliła się wrażeniami z minionego dnia i opo
wiadała zabawne historie z Sydney. Nick w ogóle się nie
odzywał, za to George co chwila wybuchał śmiechem
i snuł opowieści o dawnych czasach w Silver Creek.
- Nick, mógłbyś mi pomóc wykąpać Amandę? - zapy
tała Deirdre. - Jest prawie tak brudna jak my po powrocie
z dzisiejszej wycieczki.
Nick rzucił przelotne spojrzenie na żonę, ale Caroline
nawet na chwilę nie oderwała wzroku od talerza.
- Oczywiście. Możemy jej pózniej poczytać książkę.
Bardzo jej się spodobała ta, którą dostała od ciebie.
Caroline chciała już coś powiedzieć, ale w ostatniej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]