[ Pobierz całość w formacie PDF ]
do domu... może udałoby mi się ukryć tak, by ciotka Matilda nie zdołała mnie
zmusić do powrotu i wielebny Joshua nie mógłby mnie... znalezć.
- Splotła palce na moment, po czym dodała bardzo cicho: - Ale nie mam...
pieniędzy.
- A więc prosi mnie pani o pożyczkę?
- Książę mógłby? Proszę... czy mógłby książę to zrobić? Obiecuje zwrócić
je... co do pensa. To może potrwać długo... ale otrzyma je książę z powrotem.
- Jeśli dam pani pieniądze - odparł - co konkretnie pani z nimi zrobi?
- Dowiem się, o której odjeżdża pociąg na południe, a potem wymknę się z
domu, zanim ktokolwiek zauważy moje zniknięcie i już mnie nie będzie -
odrzekła Anita.
- Naprawdę sądzi pani, że może podróżować sama? Całą drogę do
Fenchurch, jeśli tak nazywa się pani wieś?
- Tak... właśnie tak - odparła - i nie sądzę, aby... podróż drugą klasą była
bardzo kosztowna, ale jeśli książę woli, pojadę trzecią.
- Wolę, aby pani tego nie robiła. Musimy pomyśleć o innym rozwiązaniu.
- Nie ma żadnego - szybko powiedziała Anita.
- Gdy ciotka Matilda po lunchu, zanim poszła się położyć, poinformowała
mnie, że mam... poślubić wielebnego Joshuę, powiedziała też o jego
odwiedzinach zaplanowanych na jutro. To znaczy, że ! muszę wyjechać...
jeszcze dziś.
- A dokąd biegła pani teraz?
- Zawsze łatwiej myślało mi się na wsi - odrzekła Anita z prostotą. - W
pewien sposób jest : to trudniejsze w mieście, wśród domów i ludzi, którzy
wciąż mnie mijają. Myślałam, że znajdę las podobny do tego... sekretnego
lasu, do którego chodziłam będąc w domu, aby uporządkować myśli.
- To tam poszła pani, po naszym spotkaniu? Anita potrząsnęła głową.
- Nie. Wróciłam do domu.
- Dlaczego?
- Myślałam... o księciu... bo sądziłam, że jest pan Lucyferem. To było
bardzo interesujące i ekscytujące, więc nie musiałam już chodzić rozmyślać
do mojego lasu.
Książę uśmiechnął się, po czym rzekł:
- Ponieważ dziś po południu może padać, nie zostawię pani w
Knaresborough Forest, do którego się zbliżamy, ale proponuję wspólne
przemyślenie pani planów.
- Powiedziałam księciu... muszę wracać... do domu.
- Skoro pani siostry wyjechały, czy jest tam ktokolwiek?
- Jest Deborah, nasza stara służąca. Będzie zajmowała się domem, dopóki
mama nie poczuje się na tyle dobrze, by wrócić ze Szwajcarii.
- To nie wygląda na najlepsze rozwiązanie - zauważył książę. - Istnieje
oczywiście możliwość, że pani jednak nie wyjedzie.
Anicie wyrwał się okrzyk.
- Aleja muszę... muszę! Jeśli wielebny Joshua przyjdzie do mnie jutro z
wizytą, to choćbym nie wiem jak mocno... obstawała przy tym, że nie wyjdę
za niego za mąż, ciotka Matilda mnie do tego zmusi. Dlaczego on chce mnie?
Przecież jest tyle innych kobiet -kościół jest ich pełen w niedzielę - które
chciałyby go poślubić. To śmieszne, że zapragnął właśnie mnie!
Książę spojrzał na jej drobną twarzyczkę jak u cherubina i ogromne,
zatroskane oczy. Przyszło mu na myśl wiele powodów, dla których wielebny
Joshua powinien mieć ochotę na małżeństwo z nią, pomijając nawet poparcie
jego wpływowej protektorki. Ponieważ nie chciał jeszcze bardziej wystraszyć
Anity, powiedział jedynie:
- Czy jest pani całkowicie pewna, że to małżeństwo nie leżałoby w jej
najlepszym interesie? W końcu, jak sama pani mówi, jeśli w Fęnchurch jest
tak nudno, życie w Harrogate może wydać się pani znacznie bardziej
zabawne.
- Nie z... tym człowiekiem jako moim... mężem - odpowiedziała szeptem
Anita. - Gdy podaje mi rękę... przechodzą mnie ciarki i wydaje mi się, że to
wąż. Jak mogłabym pozwolić, by mnie... dotykał?
W jej głosie było tyle zgrozy, że książę instynktownie zacisnął dłonie na
lejcach. Potem zaś rzekł:
- Będę teraz jechał bardzo szybko i gdy już wypróbuję te konie, być może
znajdziemy jakieś rozwiązanie pani problemu.
Nie czekał na jej odpowiedz, tylko trzasnął z bicza, a konie wyrwały
[ Pobierz całość w formacie PDF ]