[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Tak& I przystąpił pan do zacierania śladów. Zabrało to panu sporo czasu, ponieważ
musiał pan zachować idealną ciszę. Wytarł pan wszystkie przedmioty, których mógł dotykać
pański ojciec, ułożył pan sztalugi na podłodze, obok gliniak, z którego rzekomo wypadły
pędzle& powinien pan rozbić ten gliniak, no, ale nie chciał pan robić hałasu. Potem położył
pan klucz na stole i wywrócił stojącą obok buteleczkę z tuszem. Chodziło o to, żeby zostawić na
stole wyrazny i niedwuznaczny ślad, który miał świadczyć o tym, że oddał pan klucz od
pracowni Janocie, tak jak się tego domagał. Ale widzę tu pewną nieścisłość. Przecież ślad na
stole o niczym nie świadczy, skoro równocześnie zniknął klucz, który zwykle tkwił w zamku.
Nie sfabrykował pan żadnego  dowodu świadczącego na pańską korzyść. Mógł pan zamknąć
pracownię drugim kluczem i zabrać go ze sobą?
 Oczywiście teraz wydaje się to bezsensowne, ale ja byłem wtedy przekonany, że tamten
klucz zabrał mój ojciec. Któż by inny mógł to zrobić? Przecież nikt nie zamknął ojca z Janotą w
pracowni. Nie chciałem ściągać na siebie podejrzeń, tym bardziej że Ewa słyszała, że Janota
domagał się zwrotu klucza.
 W ten sposób miał pan odciętą drogę na kuchenne schody. Musiał pan wyjść frontowymi
drzwiami.
 Tak. Mogłem je po prostu zatrzasnąć za sobą.
 Oczywiście. Więc zdjął pan sandały z nóg Janoty i rozdeptał farbę, żeby do reszty zatrzeć
ewentualne ślady. Sądzę, że miał pan na nogach skarpetki, żeby wycofując się z pracowni nie
zostawić śladów swoich stóp?
 Tak, wyjąłem je z szuflady w pokoju Janoty.
 Wytarł pan również wszystkie klamki& W ogóle wszystkie przedmioty znajdujące się w
pracowni. Ale zapomniał pan o telefonie. Po prostu nie przypuszczał pan, że ojciec korzystał z
aparatu telefonicznego. Zresztą pański ojciec nigdzie nic dzwonił. Wytarł słuchawkę, a potem
wziął ją do ręki. Zrobił to celowo, żeby zostawić swoje odciski palców. Wycierał różne
przedmioty, żeby usunąć pańskie ślady, po czym zostawiał swoje. W mieszkaniu Janoty poza
pracownią jest jeszcze jeden pokój. Znajduje się w nim drugi aparat telefoniczny, który został
przez pana bardzo dokładnie  odkurzony . Dlaczego? Po prostu, kiedy za kwadrans osiemnasta
zadzwonił telefon, przyszło panu do głowy, że mógłby pan udawać Janotę i w ten sposób
zafałszować czas jego śmierci, co stworzyłoby pańskiemu ojcu alibi. Pomysł tyle fantastyczny,
co i naiwny. Na wszelki wypadek zmienił pan głos. Chciał pan, żeby rozmówca mógł potem
zeznać:  Miał zmieniony głos, ponieważ był zupełnie pijany . Okazało się, że dzwoniła
Monika Skrzyska. Dowiedział się pan o ikonach i o Cepelii. Po odłożeniu słuchawki
natychmiast pan zadzwonił do Skrzyskiej, żeby się upewnić, że to była ona. Wtedy postanowił
pan zabrać ikony. Podejrzana razem z motywem sama pchała się w pańskie ręce. Ale zabranie
ikon nic panu nie dawało. Trzeba było w jakiś sposób oddać je Skrzyskiej i zwrócić na nią naszą
uwagę. Dlatego opowiedział mi pan o jej rzekomych telefonach do Janoty, wspomniał pan o
jakichś obrazach i o  sprawie kryminalnej , w którą Janota był przez nią wmieszany. Potem
posłużył się pan Stefciem.
 To okropne  przerwała Serczyńska.
Artur wzruszył ramionami.
 Tak, to prawda. Tak było. W pierwszej chwili nie wiedziałem, o co jej chodzi. Poszedłem
jeszcze raz do pracowni i bardzo uważnie obejrzałem sobie te ikony. Wtedy dopiero
zrozumiałem, o czym ona mówiła. Wrzuciłem je do worka turystycznego, który znalazłem na
dnie szafy. Jednak bardzo długo bałem się wyjść z mieszkania. Jak pan słusznie zauważył,
miałem odcięty odwrót przez  kuchenne wrota . A po głównej klatce schodowej kręciło się
zbyt dużo łudzi. Wiedziałem, że to jest dzień przyjęć doktora Serczyńskiego. Czekałem.
Wszystko dokładnie przemyślałem. Tak mi się wtedy zdawało. Czekałem,, aż się ściemni.
Wyszedłem z mieszkania dopiero o dziesiątej wieczorem, ponieważ słyszałem, że u
doktorostwa są goście. Bałem się, że mogę kogoś spotkać na schodach. Może się pan oburzać,
że chciałem rzucić podejrzenie na niewinne osoby. Ale takie znowu niewinne to one nie były&
Poza tym stało mi się to zupełnie obojętne& Chodziło mi wyłącznie o mojego starego. Nie jest
pan, kapitanie, wzruszony rozmiarami miłości synowskiej?  dodał z ironicznym
uśmieszkiem.
 Wcale nie pomógł pan ojcu. Przeciwnie, zaciemnił pan całą sprawę i nie jestem, pewien,
czy powodowały panem wyłącznie synowskie uczucia.
 Ależ zapewniam pana, że jestem do nich zdolny.
 Zataił pan pewne fakty, które mogłyby nas naprowadzić na kogoś innego.
Artur zawahał się tylko przez chwilę.
 Byłem wtedy przekonany, że sprawcą jest mój ojciec. Dopiero teraz zaczynam brać pod
uwagę inne możliwości  powiedział powoli, wpatrując się w kapitana.  Chciałbym, żeby
się wreszcie cała rzecz wyjaśniła i żeby mój stary wrócił do domu.
 Dobrze. Więc kończmy. Od jak dawna pośredniczy pan w handlu lekami?
Artur znowu się zawahał.
 Nic wiem, o czym pan mówi.
 Widzi pan, przed domem stoi wóz milicyjny. Czeka w nim Danuta Lipowska. Chciałbym
jej zaoszczędzić tej przykrej rozmowy, ale jeśli to będzie konieczne& poproszę ją tutaj.
 Ach tak?&
 Kim jest ta Danuta Lipowska?  zapytał nagle doktor Serczyński.
 Dziewczyną, której pan Kostera sprzedawał leki. Nie muszę panu tłumaczyć, doktorze, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl