[ Pobierz całość w formacie PDF ]
barwę tlenku srebra. To czarodziejki Morza Zródziemnego. Były one natchnieniniem filozofów greckich, którzy
całe życie spędzali w słońcu, pokryci muchami... Pani rozmarzony wyraz twarzy pozwala wnosić, że należy
pani już całkowicie do świata much... Na zakończenie powiem, że w dniu kiedy przeszkodą w mych
rozmyślaniach okażą się muchy, które mnie całego oblepią, będę pewien, że moje idee pozbawione są owej
energii fali paranoicznej, która znamionuje mój geniusz. Jeżeli natomiast muchy mi nie przeszkadzają, jest to
niechybny znak, że świat ducha jest u moich stóp.
KOBI ETA-OGON
W gruncie rzeczy wszystko to, co pan mówi, wydaje się mieć sens! Wobec tego, czy prawdą jest, że pańskie
wąsy są antenami, które przekazują do pana idee?
Na to pytanie boski Dali wzlatuje w przestworza przechodząc samego siebie: wszystkie swe ulubione tematy
zdobi nieprawdopodobnymi szczegółami, zaś koronki Vermeera splotami tak misternymi, tak obłudnymi,
czarodziejskimi i gastronomicznymi, że z kobiety-ogona pozostanie chyba tylko kubańska kość ogonowa, to
znaczy jak się zapewne domyślacie-przyprawiająca rogi konkubina niebiańska, która za pośrednictwem
mojej metody cybernetycznej zdradza swego chłopa, konkubina konkubiny.
11 maja
Wspomniałem już, opisując spotkanie z Freudem, że jego głowa przypomina ślimaka burgundzkiego75.
Konsekwencja tego jest oczywista: jeśli chce się pochłaniać jego myśli, należy wyjmować je za pomocą igły.
Prezentują się wtedy w całej okazałości. W przeciwnym razie ulatniają się i wszystko przepada nigdy ich nie
50
poznacie. Skoro już wspominam śmierć Freuda, dodam jeszcze, że ślimak burgundzki na zewnątrz skorupy w
sposób zdumiewający kojarzy się z obrazem El Greca. Otóż El Greco i ślimak burgundzki to dwie rzeczy
absolutnie nie mające własnego, właściwego im smaku. Z czysto gastronomicznego punktu widzenia są one
mniej smakowite niż gumka do mazania.
Ci co lubią ślimaki, wydają już okrzyki oburzenia. W tym miejscu wypada dodać kilka szczegółów. Zlimak i
El Greco nie mają co prawda właściwego im smaku, ale prezentują nam za to charakterystyczną dla siebie
cechę, ową arcyrzadką, cudowną wręcz właściwość zwaną smakowym mimetyzmem transcendentalnym ,
który polega na wchłanianiu siebie samego oraz kumulowaniu (dzięki ich osobistej jałowości) wszystkich
smaków przypraw służących do ich przyrządzania przed konsumpcją. Zarówno jeden, jak i drugi są magicznym
punktem, w którym ogniskują się wszystkie smaki. Tak oto wszystkie smaki, jak i każdy z osobna, na bazie
których przyrządzany jest ślimak burgundzki oraz El Greco, osiągać mogą homofonicznie i polifonicznie
wyżyny śpiewu gregoriańskiego.
Gdyby ślimak miał własny, specyficzny smak, czyż podniebienie człowieka mogłoby kiedykolwiek
doznawać rozkoszy jakże pitagorejskiego poznania tego, co reprezentuje w kulturze śródziemnomorskiej ów
siny, księżycowy i agonizujący sierp ekstatycznej euforii, jakim jest ząbek czosnku? Czosnku, co rozjaśnia aż
do łez bezchmurne niebo całkowicie pozbawione mdłego smaku ślimaka.
Podobnie mdły smak El Greca jest równie niesubstancjonalnie niespecjalny jak mdły smak ślimaka
burgundzkiego bez przypraw. Ale uwaga! Zarówno ślimak burgundzki, jak i El Greco, mają tę cenną zaletę,
ową magiczną moc, dzięki której wszystkie smaki stają się orgiastyczne. Opuszczając Włochy, El Greco był
bardziej złocisty, bardziej zmysłowy I opasły niż niejeden kupiec wenecki . Ale oto przybywa do Toledo i
nagle zaczyna przesiąkać wszystkimi smakami, esencjami i kwintesencjami ascetycznego i mistycznego ducha
Hiszpanii. Staje się bardziej hiszpański niż Hiszpanie, ponieważ z racji swego ślimakowatego masochizmu,
tudzież smakowej nijakości, jest całkowicie podatny na to, by stać się pojemnikiem, bezwolnym ciałem
kumulującym stygmaty sefardyjskich rycerzy piętno ich chwalebnego ukrzyżowania. Oto tajemnica jego
czarnych i szarych barw o niezmiennym smaku wiary katolickiej i metali wojującej duszy, owego superczosnku
w formie niknącego księżyca o barwie agonizującego srebra Lorki, tego samego, co oświetla panoramę Toledo,
oraz upstrzone zielonkawymi plamami fałdy i zwoje jego Wniebowzięcia, jednego z najbardziej wydłużonych
obrazów El Greca, tak bardzo przypominającego kształtem doprawionego ślimaka burgundzkiego, jeżeli
uważnie go obserwujecie, jak rozkurcza się i wydłuża na czubku igły! A wtedy wystarczy sobie wyobrazić, że
siła ciężkości, która go przyciąga ku ziemi, w wypadku obrócenia obrazu do góry nogami, stałaby się siłą
powodującą jego spadanie do nieba!
Tak oto w wizualnej formie przedstawia się argument na rzecz mojej nie udowodnionej jeszcze tezy, wmyśl
której Freud nie jest nikim innym, jak wielkim mistykiem na odwrót . Gdyby bowiem jego ciężki, doprawiony
wszystkimi mazistościami materializmu mózg, miast zwisać przygnębiająco, rozciągnięty siłą ciężkości
najbardziej podziemnych kloak ziemskich trzewi, rozciągał się w kierunku innego bezmiaru, bezmiaru
niebiańskich otchłani, mózg ten powiadam zamiast przypominać niemal amoniakalnego śliniaka śmierci,
przypominałby, jako żywo, chwalebne Wniebowzięcie namalowane przez El Greca, o którym przed chwilą
wspomniałem.
Mózg Freuda, jeden z najsmakowitszych i najbardziej liczących się w naszych czasach mózgów, jest par
excellence ślimakiem ziemskiej śmierci. Tu zresztą tkwi zasadnicza przyczyna wiecznej tragedii geniuszu
żydowskiego pozbawionego owej fundamentalnej cechy, jaką jest Piękno. Jest to warunek konieczny, by w
pełni poznać Boga, który musi być nieskończenie piękny.
Zdaje się, że całkiem bezwiednie uwieczniłem ziemską śmierć Freuda na portrecie wykonanym ołówkiem.
Narysowałem go rok przed jego śmiercią. Chodziło mi w szczególności o to, aby wykonać czysto
morfologiczną podobiznę geniusza psychoanalizy. Nie usiłowałem stworzyć ujęcia psychologicznego, co
byłoby zresztą rzeczą naturalną. Po ukończeniu portretu poprosiłem Stefana Zweiga, który był moim
pośrednikiem w kontaktach z Freudem, aby mu go zaprezentował. Z niepokojem oczekiwałem ewentualnych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]