[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zostawiam tam cząstkę mojego... Biedna natura, niedołężny charakter: wieczny żal
za tym, co minęło. Znowu mijamy Bogorią, wjeżdżamy w śliczną aleję świerkową,
jodłową i topolową, prowadzącą do Staszowa. Znowu mię porywa dzika a bezsilna
rozpacz. Gdybym był sam, na kolanach bym tam poszedł do mojej Mekki, do
Jeruzalem mojego serca. Dla skrócenia drogi
278
DZIENNIKI, TOMIK III
mijamy Staszów, Stałem i patrzałem bezsilny a wściekły, jak się bezwiednie
pastwiono nade mną. Hello moja, Hello moja, żegnaj mi znowu na długo. Dwie
wiorsty, dwie wiorsty to okropne! W KuroZwękach bawiliśmy przez wieczór i noc.
Zliczne to także miejsce, olch, ulubionych mi drzew, mnóstwo, mosty, ustronia,
altany, a jednak nie oddałbym pęcławickiego dworu za pałac kurozwącki.
8 stycznia (wtorek). Wyjeżdżamy o 8. Taki mię smutek ogarnął, gdy wyjechawszy na
górę pod Szydłowem zobaczyłem Pęcławice... Biedne me serce... A Staszów,
Staszów. Tak marzyłem słodko, że ujrzę na chwilkę, raz choćby, mego che-ruba
dwie wiorsty miÄ™ od niej dzieliÅ‚y i nie m®§Å‚e siÄ™ speÅ‚nić marzenie tak niewinne.
Szydłów ze starymi mury i olbrzymią basztą zajął moją uwagę. Stara polska
ziemia, zakrzepła w ruinach, gada do mnie słowy wyraznymi. Jam zawsze mały i
wstydliwy wobec ruin i gruzów. Wyobraznia niesie mię w mury te, zaludnia je mar,
z cmentarza powstałych, rojami, daje im mowę i życie, a ja stoję, mizerny
potomek, jak winowajca. Mijają mię spokojnie, milcząco, pogardliwie. Czuję, żem
wśród nich obcy i niepotrzebny, oni gardzą mną, bo na czole mym napisano:
demokrata.
Marzący, przejęty wspomnieniami złotymi, przyjechałem do Chmielnika. Popasłszy
tam wieczorem już zbliżam się do Chęcin. Ile razy ja już drżałem na widok tych
ruin. Zdaje mi się, że cała nasza święta, zamarła Polska uosobiła się, odfoto-
grafowała w tej olbrzymiej, przerażająco pięknej ruinie. Marzące piękno, grozna
postać, niewzruszona potęga, a w gruncie gruz i popiół są podobnymi tak rażąco
do naszej przeszłej wielkości, z której w rzeczywistości nie ma pożytku ani za
jeden grosz... Sterczy śród otaczającego ruchu, życia, odrodzenia, skamieniały
szkielet, potrzebny zda się do zapełnienia krajobrazu, ale który potężny
przemysłowiec lada dzień na powszedni obróci użytek. Biedne ruiny. Trzeba im
albo runąć ze sławą, lub ja potargać, by żyć i użytek przynosić. Cóż
RUDA, 1884
279
uczynisz, ruino? Runiesz-li i legniesz harda, nie podbita, wspaniała i podziw
nawet w upadku wzbudzająca, czy poświęcisz dumę za życie wieczne z nową, inną,
zasłużoną sławą. Dziś błogosławią cię i uwielbiają poeci, i historycy nad tobą
zatrzymują wzrok, a wówczas tysiące ludów poniosą imię twoje w sławy
nieskończoność. Księżyc świecił, ruiny kąpały się w jego blasku... O 9
przyjechaliśmy do Rudy. Spałem jak suseł.
9 stycznia (czwartek).1 Czytam Spasowicza i BibliotekÄ™ WarszawskÄ…". MarzÄ™ o
Dziwaku.* Drogie moje, poczciwe Bol-cisko. To odbicie matki. Cichy, spokojny,
nieprzerwany smutek wypisany na jej czole. PoezjÄ… przeczuwa i ona, ale musi jÄ…
zabijać i tłumić. O, jakże ja jestem szczęśliwym! Postaw się w jej położenie:
nie znać i nie rozumieć poezji, a przeczuwać i rwać się ku jej niewidomej
postaci, cóż za męka! Piętno to zawisło widać nad naszą rodziną. Biedne dziecko!
Na zawsze stracona praktycznemu życiu. Taki los istot, co jak mary śród świata
tego błądzą.
10 stycznia (piÄ…tek). JadÄ™ jutro. Smutno mi jak zawsze w podobnych razach. Jam
zawsze dziecko. Czytałem Męczenników Kraszewskiego.*
11 stycznia. Jadę do Kielc. Witaj mi, nieśmiertelna, olbrzymia ideo pracy! Witam
cię łzami żalu za minionymi chwilami. Zwięta te przeszły mi jak sen złoty,
serdeczny. Byłem w teatrze.
12 stycznia (niedziela). Tęsknię za minionymi chwilami. Byłem u Bronisława.
Szynel. Upokorzenie zawsze. Czytam patriotyczne broszurki.* Męczy mię ten
patriotyzm, vld-
1 Między 9 a 20 stycznia figurują w Dzienniku przy datach miesiąca mylne nazwy
dni tygodnia: 9 stycznia była środa, 10 czwartek itd. Stąd 19 i 20 stycznia
pojawiajÄ… siÄ™ dwie obok siebie niedziele.
280
DZIENNIKI, TOMIK III
stenectwo * bez miary i końca nierozumne. Zaprenumerowałem Tygodnik
Powszechny", kupiłem album, buty, szafką. Jeszcze nie zacząłem pracować w całym
znaczeniu tego wyrazu.
13 stycznia. Zwiat ten cmentarzem".
14 stycznia (wtorek). Byłem w teatrze na świetnej komedii Lubowskiego pt.
JacuÅ›.*
Zroda. Nudy i spokój.
Czwartek (16). Byłem na Rewizorze Gogola.*
Piątek (17). Odbieram pierwszy numer Tygodnika". Cóż to za radość mieć swoje
pisemko! Mam doskonałą, jak już widzę z początku, powieść Lubowskiego pt. Krok
dalej* Studia nad Zimorowiczem, Szymonowiczem i wszystkimi w ogóle
sielankopisarzami naszymi złotego okresu,* kroniką paryską, nowelkę
Sowińskiego,* dodatek powieściowy etc. etc. etc. Powieść Lubowskiego ciekawie
siÄ™ przedstawia. Bohaterem jest %7Å‚yd, obywatel.
18 (sobota). Pierwsze posiedzenie nasze literackie *. Ja, Michajłow, Ruśkiewicz,
Wilkoszewski, Jaś Nowiński, (Kru-szyński, Piasecki) założyliśmy wieczorki
naukowe. Teraz uczymy się literatury rosyjskiej. Ustawa nasza jest następującą:
1) W każdą sobotę i w wigilią każdego święta zgromadzamy się u Michajłowa o
godzinie 4 punktualnie. Posiedzenie trwa do 7.
2) Kto się spóznia, wnosi do kasy zgromadzenia kop. 5. Kto zupełnie nie
przychodzi (bez ważnej nieobecności przyczyny) płaci kary 30 kopiejek.
3) Przez ciąg zgromadzenia wychodzić nie wolno ani opuszczać posiedzenia
wcześniej.
KIELCE, 1884
281
Co ja bym dał za to, by można założyć jakie towarzystwo w myśl nasze! to
darmo. Gdyby się dowiedziano o czymś podobnym, rozpędzono by nas na cztery
wiatry. Towarzystwo nauki, cnoty, pomocy nie dla nas! Mam nadzieję, że i z
tego potrafię nieznacznie coś wyciosać. Zrobiłem już to, że będziemy trzymać i
czytać nasze pisma. Ja Tygodnik", Tomcio Rolę", Chonowski Prawdą",
Michajłow Cse-r". Wilkoszewski (na nieszczęście bez uprzedniego porozumienia
się ze mną) zaprenumerował także Tygodnik Powszechny", Jaś Przegląd
Katolicki". Pomału, pomału, ja z tego coś zrobię.
Będziemy się wkrótce fotografować.
Dziś czytaliśmy Karamzina powieść Biedna Liza i śliczny szkic historyczny Maria
Nowgorodzfca.* Rzecz ta, szczególniej mowa Marty, odpowiedz na żądania Iwana
Wasiljewicza III jest prześliczną. %7łałuję, żem zostawił u Wasyla książką z tym
wyjątkiem, bo byłbym sobie coś zanotował. Pierwszy krok postawiony był stanowczo
dobrze. Jaś się spóznił święcie dychę zapłacić musiał.
19 (niedziela). Najbardziej to niedzieli nie lubiÄ™. Czas zejdzie jakoÅ› tak
głupio, niewyraznie, że tylko niesmak zostanie po nim. Wykierowałem się na
eleganta. Kupiłem sobie chustę na szyję, bo mię gardło bolało trochę, szynel mam
tak elegancką, że aż fiu na czapki zamieniliśmy się z Jasiem. Myślałby kto, że
prawda.
20 stycznia (niedziela). Byłem u Zientary. Wracałem o 9 uczyłem się do pózna.
A przecież zaczynam żyć prawdziwie w nauce.
21 (poniedziałek). 6 lekcyj. Aż się coś dziwnego dzieje-, na francuskim byłem
z Jakami u Wasyla. Musiałem znów mówić Grób Agamemnona, Pogrzeb poety i Marzenie
Syrokomli.* Największą przykrość mi wyrządza ten, kto mię zmusza do tego, tak
zwanego deklamowania. Będę palił masę
282
DZIENNIKI, TOMIK III
papierosów, aby stracić zupełnie głos. Wiedząc, że się zle zupełnie deklamuje,
słyszeć naiwne pochwały to męczarnia.
to męczarnia.
22 (wtorek). Smutny dzień w mym życiu.
23 (środa). Czytałem broszurkę Micheleta pt. Legenda o Kościuszce* Są więc śród
[ Pobierz całość w formacie PDF ]