[ Pobierz całość w formacie PDF ]

takim wypadku musiałabym zostać na środku skrzyżowania, zbierając cięgi od
rozzłoszczonych kierowców, a może nawet narażając się na mandat. Nie był to łatwy orzech
do zgryzienia, a czasu miałam tak mało...
Nagle zauważyłam coś jeszcze. Na drugim pasie, też kilka aut za mną, zatrzymał się
kolejny czarny chevrolet. Rozejrzałam się dookoła. Trzeci parkował na rogu Bowery i
Czwartej Ulicy. Kilka stało na pobliskim parkingu. Metalową bramę wieńczyła spora tablica z
rysunkiem czarnego chevroleta i czworgiem ludzi w środku; z tylnego okna wystawała psia
morda. Wszyscy byli uśmiechnięci, jakby wybierali się na rodzinny piknik.
Napis pod reklamą głosił:
CHEVROLET  SAMOCHÓD NR 1 W AMERYCE!
ROZDZIAA DWUDZIESTY PIERWSZY
Jerry mieszkał przy Zachodniej Dwudziestej Siódmej w kamienicy, której elewacja w
lepszych czasach zapewne wykończona była czerwonawym piaskowcem. Drzwi frontowe
ledwie się trzymały na zawiasach, a na klatce schodowej zajeżdżało gotowaną kurą. Na
wszelki wypadek mając oczy dookoła głowy, dobrnęłam jakoś na czwarte piętro i
przemknęłam nieoświetlonym korytarzem pod właściwe drzwi. Wiedziałam, że postępuję
nierozsądnie  wciąż toczyło się śledztwo i w miejscu zamieszkania Jerry ego w każdej
chwili mogły pojawić się gliny  niemniej przy odrobinie szczęścia i pod warunkiem, że
uwinę się szybko, miałam szanse nie zostać przyłapana. Włożyłam otrzymany od Harry ego
klucz do zamka i przekręciłam. Moment pózniej byłam już w środku.
Widok, jaki tam zastałam, zaparł mi dech w piersiach. Mieszkanie wyglądało tak,
jakby przeszło przez nie tornado, choć bardziej prawdopodobne było, że to policja wywróciła
wszystko do góry nogami podczas przeszukiwania albo nawet że zabójca Jerry ego przekopał
je, szukając swojego towaru. Ogarnąwszy wzrokiem skalę zniszczeń, doszłam do wniosku, że
najpewniej sprawcami byli i policjanci, i morderca. Szafki, szuflady i półki zostały
opróżnione, a ich zawartość zaścielała niemal całą powierzchnię podłogi, meble
poprzewracano do góry nogami, nie zapominając o tym, by wcześniej rozpruć tapicerkę.
Salon, kuchnia, sypialnia  wszędzie zastałam obraz nędzy i rozpaczy. Stąpałam wśród tego
rozgardiaszu ostrożnie, nie chcąc niczego dotykać ani zostawić swoich śladów; po krzyżu
wędrowały mi ciarki. To żadna przyjemność przebywać w mieszkaniu nieboszczyka.
Ludziom wydaje się, że miejsce, w którym mieszkają, dużo o nich mówi, podobnie
każdy uważa, że potrafi wiele wywnioskować na temat właściciela z samego wyglądu jego
domu. Tymczasem okazało się, że wcale tak nie jest  lustro Jerry ego nie krzyczało:
 Popatrz, to we mnie przeglądał się McFall! i zupełnie niczym nie różniło się od dziesiątek
innych luster, wiszących jak to na drzwiach sypialni; sofa w salonie nie przechwalała się, że
należała do alfonsa i niejedno widziała, był to mebel jak wiele innych, w kuchni nie dało się
nawet zorientować, jaka była ulubiona potrawa Jerry ego. Sama nie wiem, czego się
spodziewałam po tej wizycie... Być może wielkiego napisu na ścianie:  Taki owaki mnie
zabił! Niczego takiego jednak nie znalazłam  ba, nie natknęłam się nawet na najdrobniejszą
choćby wskazówkę, o zaszyfrowanej sekretnej wiadomości nie mówiąc. Otaczały mnie
nikomu już niepotrzebne przedmioty, jakich pełno w każdym domu: filiżanki, popielniczki,
samotny korkociąg, dwa otwieracze do butelek, czasopisma, kieszonkowe wydania książek,
rozrzucone ubrania, pudelka zapałek, płyty. Poduszka jakimś trafem wylądowała w salonie, w
sypialni straszył wybebeszony materac, na który ktoś rzucił małego porcelanowego jelenia.
Już miałam dać za wygraną, kiedy mój wzrok padł na leżącą w kącie książkę
adresową. Była w tym nowoczesnym typie, umożliwiającym przeskakiwanie do żądanej litery
za sprawą małej dzwigienki. Nastawiłam ją na  A , po czym urwałam, żeby swobodnie
przekartkować całość. Lwia część nazwisk zupełnie nic mi nie mówiła  przelotnie przyszło
mi na myśl, żeby do każdej z tych osób zadzwonić i zapytać, czy przypadkiem nie wie, kto
sprzątnął Jerry ego, ale oczywiście nie zrobiłam tego. Skoncentrowałam się na tych paru
ludziach, których znałam. Był tam Harry, z dopiskiem  Red Rooster . Był Jim, co mnie nie
zdziwiło, bo przecież sam mi powiedział, że znali się z McFallem. Wśród dziewczęcych
imion, takich jak Hazel czy Clara, znalazłam Nadine.
I Shelley.
Wytarłam notes rękawem i odłożyłam tam, gdzie leżał, nim go dostrzegłam, po czym
wymknęłam się z mieszkania i zbiegłam po schodach.
Tuż przed wejściem do budynku zaparkowany stał wóz policyjny. Za kierownicą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl