[ Pobierz całość w formacie PDF ]
prawie osiemdziesiąt lat.
No to masz! krzyknęła, odsuwając się nagle od niego i unosząc z kanapy.
Nim zdążył się zorientować, co jest grane, na pół wypełniona butelka koniaku z
barku przy kanapie, która nagle pojawiła się w jej ręce, roztrzaskała się na jego głowie.
Najpierw poczuł zdziwienie.
Wielkie zdziwienie. Dopiero potem ból, potężny ból, który odebrał mu
przytomność.
Ocknął się nagi i skrępowany. Klęczał na podłodze, z tułowiem i głową na
kanapie, taplając się we własnej krwi. Kanapie z prawdziwej skóry, za którą nie tak
dawno wybulił kupę forsy.
Co to wszystko miało znaczyć?!
Nie wiedział. Nawet się nie domyślał. Był goły, miał solidnie związane nogi i ręce
i po raz pierwszy w życiu naprawdę czuł się paskudnie.
Po jakichś dwóch minutach bezowocnej szarpaniny poczuł tę kobietę za sobą.
Stała nad nim jak kat. Lodowaty dreszcz przeszedł mu po plecach i dupie wypiętej
wprost na nią.
Postanowił jednak nie tracić zimnej krwi. Powiedział więc, starając się
zapanować nad emocjami: Trzeba było mówić, że lubisz ostro. Sam dałbym się
związać.
Nie musiałaś od razu rozwalać mi łba. Tak w ogóle& to chyba coś ci się
pomyliło. Chyba nie tak chciałaś mnie związać, co? Moja obecna pozycja chyba nie
bardzo nadaje się do seksu.
Mylisz się. Nadaje się idealnie usłyszał za sobą. Jej głos nie wróżył niczego
dobrego.
Poczuł się, jakby ktoś przyłożył mu do tyłka bryłę lodu.
Idealnie?! zawołał, całkowicie zapominając o opanowaniu. O co ci chodzi,
pieprzona dziwko?! Jesteś sadystką?! Masz tam pejcz?!
O co ci chodzi?!
O przeszłość odparła spokojnie.
Jaką, kurwa, przeszłość?
Odległą. Dokładnie sprzed siedemdziesięciu sześciu lat.
Mam dopiero trzydzieści, jebana suko! Trzydzieści!
Siedemdziesiąt sześć lat temu nie było jeszcze nawet mojego ojca, a mój dziadek
dopiero marzył o wsadzeniu kutasa mojej babce. Rozwiąż mnie! Natychmiast mnie
rozwiąż, chora dziwko!!!
Siedemdziesiąt sześć lat temu nazywałeś się Chris Milton, mieszkałeś w
Nowym Jorku i byłeś pisarzem. Widywałam cię w nocnych klubach i podkochiwałam się
w tobie. W końcu udało mi się ciebie poznać. Miałeś opinię uwodziciela, ale nie
przejmowałam się tym. Byłam w tobie zakochana i wierzyłam, że i ty pokochasz mnie.
Pewnego dnia, ku mojemu wielkiemu szczęściu, zaprosiłeś mnie do siebie. Byłam
wniebowzięta. Także bardzo głupia i naiwna. Liczyłam na romantyczny wieczór przy
kominku, miłą rozmowę, ale ty chciałeś mnie tylko przelecieć. Miałam być kolejną
panienką do odhaczenia na twojej liście. Jednak nie chciałam się oddać, więc się
wściekłeś.
Zgwałciłeś mnie, kilka razy uderzając w głowę, żebym przestała się opierać.
Ostatni cios był jednak za mocny. Pod osłoną nocy wywiozłeś moje ciało za miasto i
zakopałeś. Nigdy go nie znaleziono, więc uszło ci to bezkarnie. Pamiętasz? Bo ja
pamiętam to& jak dzisiaj.
Przecież to chore wyjęczał, dławiąc szloch. To chore i niedorzeczne.
Rozwiąż mnie!
Natychmiast mnie uwolnij, ty pieprzona kurwo!
Płakał. Płakał jak dziecko. Azy leciały mu ciurkiem. Bo to nie były żarty. TO NIE
BYAY
%7łARTY!!!
Wiesz, co mówi Prawo Karmy?
Nie wiem, ale za to wiem, co mówi nasze! Mówi, że takie chore, pojebane,
pierdolące głupoty dziwki jak ty wsadza się do pudła lub zamyka u czubków! Rozwiąż
mnie! Rozplącz, nawiedzona zdziro!
Jego głos chwiał się i łamał. Brzmiał żałośnie. Pełen strachu, rozpaczy i coraz
większego braku nadziei na ratunek.
Prawo Karmy mniej więcej mówi, że ofiary i ich kaci z jednego życia prędzej
czy pózniej spotykają się w następnym mówiła dalej, wcale nie zważając na jego krzyki
i płacz. Ci zli najczęściej starają się już być lepszymi, a skrzywdzeni przez nich starają
się im wybaczyć.
Oczywiście robią to nieświadomie, bo nie wiedzą, że kiedyś już żyli i się znali.
Tylko bardzo nieliczni pamiętają swoje wcześniejsze wcielenia. Ja je pamiętam i
pamiętam też ciebie. Wciąż jesteś takim samym draniem bez serca. Erotomanem i
egoistą. Poprzednie życie niczego cię nie nauczyło. Nie mogę ci więc wybaczyć, bo nie
ruszyłeś się nawet o krok.
Wciąż stoisz w miejscu. Przykro mi. Mogę jednak zrobić coś innego. Coś, co
utkwi w twojej podświadomości i w przyszłym wcieleniu być może w końcu odmieni
twój podły charakter.
Poczuł, jak mrozne powietrze obejmuje jego tyłek niczym szczęki rekina.
Co& Co chcesz zrobić, skretyniała pizdo?! wydarł się z przerażeniem, ale
usłyszał tylko jakiś szeleszczący i drażniący dzwięk.
Chwilę pózniej chwyciła go za gęstą czuprynę, uniosła jego głowę i zakleiła mu
usta taśmą izolacyjną. Zrobiła to sprawnie, szybko i starannie. Jakby robiła to miliony
razy. Włosy na jajach stanęły mu dęba i puścił mu jeden ze zwieraczy. Ciepła struga
spłynęła mu po skrępowanych udach. Próbował uwolnić z gardła przerazliwy krzyk, ale
przez knebel wydobył się tylko bulgoczący bełkot. Brzmiał jak kilka niezbyt głośnych
pierdnięć.
Z niemałym wysiłkiem przekręcił mocno głowę i kątem przerażonego oka zerknął
za siebie. I zobaczył coś, co przeraziło go już do reszty. Coś, co ta suka wyciągnęła
właśnie z torebki. Co mogło mu się tylko przyśnić w najgorszym koszmarze.
Na widok czego zaczął się szarpać, miotać i bezgłośnie wyć& !!!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]