[ Pobierz całość w formacie PDF ]

utraty tytułu. Będę się zaśmiewał do rozpuku, patrząc, jak on radzi
sobie jako hrabia.
- A więc postanowione - odetchnął z ulgą Wheymore. -
Wszystko mu wyjaśnię. Auroro - zwrócił się z uśmiechem do córki -
chyba nie będziesz miała nic przeciwko psikusom ze strony dwóch
braci?
- Nie, papo - zachichotała Rory. - Ale jak już z nim poważnie
porozmawiasz, zabroń mu nazywać mnie Zjawą, dobrze? Przecież
będzie musiał cię słuchać.
273
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Moim zdaniem to sympatyczny przydomek -mruknął hrabia,
niepewny, czy Johnny zechce słuchać czyichkolwiek poleceń. -
Camillo, czy chciałabyś wiedzieć coś jeszcze?
-J-ja, wuju?
- Tak, ty, Camillo. Chciałbym się upewnić, że dobrze
zrozumiałaś, co się wydarzyło. Twój rzezimieszek właśnie stał się
szanowanym arystokratą i spadkobiercą tytułu hrabiego. Czy z tego
powodu straci w twoich oczach?
- S-straci?
- Czy możesz oddać swe serce wicehrabiemu? Camilla
zaczerwieniła się.
- Widzę, że tak - roześmiał się Wheymore, szczypiąc
dziewczynę w policzek. - Teraz musi tyko wyzdrowieć i będziemy
mieli nowego Bedforda. Biegnij, Camillo. Lord Wright jest z nim
teraz, ale pozwalam ci go zastąpić. Najpierw jednak zajrzyj do
Lilliheuna. Zapewniłem go, że czujesz się dobrze, ale on chce się o
tym przekonać na własne oczy.
Gdy Camilla weszła do pokoju Clare'a, ten uśmiechnął się i
wyciągnął do- niej dłoń.
- Rzeczywiście jest pani cała i zdrowa - zauważył. -
Nie sądziłem, że kiedykolwiek młoda dama tak odważnie rzuci
mi się na pomoc. Była pani niezwykła, bardzo dziękuję.
274
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Ale uratowali pana Jason, to znaczy Johnny... i pan Argosy.
Jestem im bardzo wdzięczna za pomoc. Nie wierzyłam własnym
oczom, gdy zobaczyłam go na Plamie.
- Plama? Jego koń? No, tak, on nie mógłby mieć konia o
zwykłym imieniu. Czy on w ogóle ma jakąś zwykłą cechę, Camillo?
- Nie.
- Więc proszę iść do niego. Wiem, że toczy teraz bardzo ciężką
walkę. Nie przegra, jeśli pani przy nim będzie.
- Och, Clare... Kocham pana. Naprawdę kocham pana, ale
inaczej niż jego.
- Wiem - westchnął Lilliheun. - Bo ja jestem przeciętny.
- Ależ skąd! - wykrzyknęła Aurora od progu. - Jest pan
najbardziej wyjątkowym mężczyzną, jakiego spotkałam. Z wyjątkiem
oczywiście mojego nowego brata. Ale bracia się nie liczą.
- Nowy brat? - nie zrozumiał Lilliheun.
- Idz już, Cammy, proszę, żebym mogła opowiedzieć o
wszystkim Clare'owi - ponagliła kuzynkę Rory, mrugając do niej
znacząco. - On nie zwraca na mnie uwagi, jeśli jesteś w pobliżu.
- Chyba się mylisz - odparła Camilla. - Wyzdrowieje pan,
prawda? Nie umrze nam pan?
- Oczywiście, że nie - odparł Lilliheun. - Zostaję w dobrych
rękach.
275
Anula
ous
l
a
and
c
s
Camilla pocałowała Clare'a w posiniaczony policzek i pobiegła
do pokoju kapitana. Fate leżał w wielkim łożu z baldachimem, a przy
nim siedział lord Wright.
Hrabia przywitał ją uśmiechem i pochylił się nad chorym.
Szepnął mu, że przyszedł do niego anioł, żeby zabrać go do ogrodu.
- Nie twierdzę, panno Quinn - szepnął Wright - że rozumiem, co
on mamrocze, ale chodzi o panią i Szydła. Broni panią przed nimi już
bardzo długo. I czuje się znacznie lepiej - dodał i ustąpił miejsca
Camilli. - Wczoraj wieczorem nie miał siły szeptać, a dziś usta mu się
nie zamykają. Zostawię was samych. Gdyby czegoś pani
potrzebowała, proszę zadzwonić i ktoś przyjdzie.
Camilla długą chwilę wpatrywała się w umęczoną twarz na
poduszce. Tylko głowa i obandażowane ramię wystawały spod koca.
Camilla przycupnęła na brzeżku materaca i uścisnęła lekko dłoń
kapitana.
-Jasonie, słyszysz mnie, najdroższy? Jesteś bezpieczny i zawsze
już tak będzie.
Nie otworzył oczu na dzwięk jej głosu. Wątpiła, by był w stanie
unieść powieki, nawet gdyby chciał, tak był poturbowany.
- Jasonie - powtórzyła, widząc, że porusza ustami. -To ja,
Dendron. Jesteśmy bezpieczni.
Na chwilę wargi znieruchomiały.
- Kapitanie Fate - odezwała się głośniej. - To ja, Dendron.
Kocham cię.
276
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Dendron - wyszeptał Jason - uważaj! Szydła!
21
Dopiero trzy dni pózniej liścik Peace'a trafił do rąk księcia.
- A więc pan nie jechał tą drogą przypadkiem? - spytał Dewhurst
Argosy'ego.
- Nie, wasza wysokość.
- Niech pan usiądzie. Wygląda pan okropnie. Czy nie powinien
pan leżeć w łóżku?
- Czuję się dobrze. Walczył głównie kapitan Fate i on oberwał
największe cięgi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl