[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Spojrzały sobie w oczy i czas jakby zatrzymał się w miejscu.
- Ja też cię kocham.
Padły sobie w ramiona i rozpłakały się. Ember poczuła nieme wyznanie ciała, które
obejmowała: doktor Jackson była bliska śmierci i wiedziała o tym. Ból przeszył serce Ember.
Zapragnęła przelać swą młodość i życie w ciało przyjaciółki.
Okno prawdy zamknęło się i znów były dwiema zwykłymi przyjaciółkami, które się
rozstają.
- Jeszcze się zobaczymy - powiedziała doktor Jackson. - Twój ojciec zabierze nas na
ryby albo ty przyjedziesz na ranczo. Jabłko cię uwielbia. Oprócz ciebie nikt nie może go
dosiąść.
Doktor Jackson uśmiechnęła się promiennie przez łzy.
- Daję ci go. Od dzisiaj Jabłko należy do ciebie. Co ty na to?
Ember skinęła głową. W tym momencie rozległo się wycie syreny promu. Zapaliły się
czerwone i zielone światła pokładowe. Ember wbiegła po aluminiowym trapie. Marynarz
uruchomił elektryczny kołowrót, który wciągnął pomost.
Ember zamachała ręką na pożegnanie.
- Będę za panią tęsknić!
Doktor Jackson odpowiedziała tym samym gestem. Silniki promu zaryczały pełną
mocą; spieniła się woda wokół kadłuba. Przystań zaczęła się zanurzać w mroku. Ember
patrzyła na swoją nauczycielkę, która powoli rozpływała się w oddali.
Rybitwy krążyły nad falami, raz po raz spadając w wodę z głośnym krzykiem. Ember
zamknęła oczy, przywołując w pamięci melodyjny śmiech i zapach ukochanej przyjaciółki.
Rozdział 16
Promienie słońca przebijały się ukośnymi smugami przez korony drzew lasu Whaler
Bay, rozsiewając złote plamy na zielonym dywanie z mchu. Ember wspinała się biegiem po
zboczu wzgórza, lawirując wśród zbutwiałych pni pokrytych młodymi pędami krzewów i
wysokich jak wieże czerwonych cedrów, które rosły tu już za czasów Kolumba. Para
maleńkich kolibrów o rubinowych podgardlach zawisła na moment przy kępie dzikich lilii, by
zniknąć zaraz wśród zielonkawych pni obrosłych jemiołą i paprociami.
Ember była ubrana w czerwoną bluzę z napisem  Liceum Whaler Bay , dżinsy z
obciętymi nogawkami, białe podkolanówki i tenisówki. Mięśnie jej ramion i ud prężyły się
przy każdym ruchu.
Obejrzała się. Kaigani zniknęła jej z oczu, ale tak dobrze było biec przed siebie z
bijącym mocno sercem. Płuca zdawały się pękać z bólu, lecz Ember nie chciała zwalniać.
Zawróci po siostrę, kiedy dotrze na szczyt wzgórza. Czuła już zapach świerkowego młodnika
po drugiej stronie wzniesienia. Stromizna zbocza zwiększyła się i Ember musiała mocniej
pracować ramionami, aby posuwać się w tym samym tempie.
Kiedy poczuła kłucie w płucach, powiedziała sobie, że to nie ból, lecz przyjemność, i
przyśpieszyła jeszcze bardziej. Wiedziała teraz, że Nanehla, duch opiekuńczy, który czasem
przybiera postać jelenia, wszedł w jej ciało. Ember-Nanehla wbiegła na szczyt wzgórza i
padła na kolana, dysząc ciężko i śmiejąc się w głos.
Po chwili odpoczynku popędziła w dół. Kaigani ukazała się w odległości
kilkudziesięciu metrów między pniami cedrów. Biegła w górę, a jej czarne włosy powiewały
nad ramionami. Ember widziała już rumieniec na miedzianej skórze siostry i czerwone usta
wydmuchujące powietrze przy każdym kroku. Długonoga, szczupła Kaigani wyglądała tak
pięknie w biegu na tle zielonego lasu, że Ember po raz drugi zaczęła się głośno śmiać.
Kaigani dotarła wreszcie na szczyt; pochyliła się i oparła ręce na kolanach, dysząc
ciężko z wysiłku. Uśmiechnęła się do Ember i wytknęła język jak zmęczony pies. Po chwili
się wyprostowała.
- Zmiejesz się, bo jestem taka powolna? - Spytała w języku migowym.
- Zmieję się, bo jesteś taka piękna - odpowiedziała Ember w ten sam sposób. -
Chodzmy. Moja kryjówka jest na dnie jaru.
Weszły razem w pachnący słodko świerkowy zagajnik. Maszerowały wzdłuż
strumienia płynącego po dnie doliny, która zwężała się tak, że woda z trudem przeciskała się
między zboczami porośniętych drzewami blizniaczych wzgórz. Było tak ciasno, że siostry
musiały iść gęsiego. Woda w strumieniu szumiała i zaczynała się pienić. Gdzieś z dołu
dochodził głośny szum.
Kaigani klepnęła siostrę w ramię.
- Czuję to pod stopami - mignęła.
Zbocza wzgórz wznosiły się prawie pionowo. Tu i ówdzie wystawały z ziemi ostre
kamienie. Nagle dolina otworzyła się na zalany blaskiem słońca głęboki, skalisty parów.
Siostry stanęły na granitowym występie. Woda strumienia spływała w dół po
sześciometrowej ścianie i z wściekłym impetem wpadała w środek białej kipieli. Staw miał
głęboki szmaragdowy kolor, taki sam jak oczy Ember. Strumień wypływał z sadzawki i
podążał dalej swoją drogą po skalistych mieliznach, a potem wijąc się znikał wśród lesistych
wzgórz.
Oczy Kaigani rozbłysły od wewnątrz niczym latarnie.
- Cudownie - mignęła.
- Tsasanawa - powiedziała Ember z szerokim uśmiechem. Była z siebie dumna.
Odnalazła mitologiczny raj Indian Quanoot.
Kaigani uśmiechnęła się, lecz wzruszyła ramionami. Nie odczytała ruchu warg siostry.
- Tsasanawa - powtórzyła Ember pokazując litery dłońmi. - Jest nawet wodospad -
dodała w języku migowym.
- Prawdziwy raj - powiedziała Kaigani. Mówiła niewyraznie, bo od trzeciego roku
życia uczyła się mówić nie słysząc własnego głosu. - Jak go znalazłaś?
- Zwiedziłam dokładnie wszystkie te wzgórza. To była tylko kwestia czasu i łutu
szczęścia. Trafiłam tu pięć lat temu. - Kaigani spojrzała na siostrę z wyrzutem. Ember
dotknęła jej ręki. - Zawsze wiedziałam, że pewnego dnia pokażę ci to miejsce. Ale
potrzebowałam go tylko dla siebie, żeby być sam na sam z Nanehlą.
Wypowiadając to imię skrzyżowała dłonie na sercu; potem skierowała prawą rękę do
ziemi, a lewą uniosła ku niebu. Kaigani skinęła głową. - Znikałaś na długo. Mama, tata i ja
myśleliśmy, że wyszłaś za niedzwiedzia.
- Mało brakowało - roześmiała się Ember. - Ale to inna historia.
Spojrzała w górę i uniosła palec. Stadko złożone z kilkunastu czerwonoskrzydłych
kosów przeleciało nad głowami sióstr i zniknęło nad wodospadem. Ptaki wyrównały lot tuż
nad spienioną wodą w stawie i pofrunęły wzdłuż strumienia.
- Bardzo często widuję zwierzęta zachowujące się w ten sposób. One to robią
wyłącznie dla zabawy. Ja też mam ochotę się bawić.
Zaczęła zdejmować bluzę, szorty i buty. Kaigani poszła w jej ślady i rozebrała się do
jednoczęściowego kostiumu kąpielowego. Ember zdjęła z siebie wszystko. Była niewysoka, a
mięśnie rysowały się wyraznie na jej ciele. Miała jędrne, krągłe piersi. Na okrągłym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl