[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ją niezależność, ale była w stałym związku. Co prawda, kilka osób ostrzegało Cla-
ire, aby nie angażowała się zbytnio w związek z szefem, ale ona nie uważała Mat-
thew za zwykłego szefa: był jej przyjacielem, a teraz  kochankiem.
Jednak nic nie zapowiadało niespodzianki, jaka spotkała Claire pewnego wie-
czoru zaraz po Wielkanocy. Pogoda znów się poprawiła i turyści zaczęli pojawiać
się w coraz większej liczbie. To oznaczało więcej pracy dla Gateway Properties po
marnym zimowym okresie. Claire i Matthew byli na koncercie w Marbelli, a potem
zjedli kolację w jednej z przepięknych restauracji na Orange Square. Claire jadła
na przystawkę krewetki z awokado, kiedy Matthew wypalił nagle:
 Chciałabyś pojechać ze mną do Londynu?
Claire wydawało się, że z powodu głośnych rozmów przy sąsiednich stolikach
coś jej się przesłyszało.
 Jedziesz odwiedzić rodzinę?
 Też. Ale nie jest to najważniejszy powód mojego wyjazdu.
Zaciekawił ją. Odłożyła sztućce i poprosiła:
 Na miłość boską, Matthew, przestań mówić zagadkami!
Uśmiechnął się tajemniczo.
 Przeprowadzam się do Londynu.
Claire zupełnie zamurowało.
 Na stałe?
 Tak.
51
TLR
Nie miała pojęcia, co powiedzieć. Ale przecież wiedziała, że pewnego dnia siel-
skie życie we Fuengiroli musi się skończyć.
 Ale dlaczego?
 Bo Sid mnie tam potrzebuje. Uważa, że hiszpański rynek nieruchomości
czeka teraz bessa. Budują tu zbyt wiele mieszkań i coraz trudniej znalezć na nie
kupców. Sid się wycofuje.
 Nie rozumiem.
 Chce, żebym poprowadził jego biuro w Chelsea. Dla ciebie też mają pra-
cę.
 Jaką?
 Asystentki kierownika. Dobrze płacą.
 Od kiedy?
 Za kilka tygodni. Już wypowiedzieliśmy umowę najmu biura.
Claire westchnęła, a Matthew delikatnie ujął jej dłoń.
 Bardzo bym chciał, żebyś pojechała ze mną. Sprzedaż nieruchomości
wszędzie na świecie odbywa się tak samo. Tyle że w Londynie trzeba być nieco
bardziej wyrafinowanym. Ale spodoba ci się tam, Claire. A Chelsea to doskonała
lokalizacja, mnóstwo ciekawych postaci.
Claire rozejrzała się po niewielkim skwerku. Ludzie siedzieli pod gwiazdami,
jedząc kolację. Fuksje i bugenwille zaczynały kwitnąć, wypełniając powietrze swo-
im ciężkim zapachem. Jacyś uliczni muzycy chodzili wokół stołów, umilając posi-
łek smutnymi, miłosnymi hiszpańskimi piosenkami. Miałaby to wszystko zosta-
wić? I co z Róisin? Co by się z nią stało?
 Muszę to przemyśleć  odpowiedziała.
Róisin była tak samo zaskoczona.
 Chcesz wyjechać?
 Nie, chciałabym tak żyć wiecznie. Kocham to miejsce.
 Ale chcesz być z Matthew?
Claire pokiwała głową.
 Chyba go kocham, Róisin.
 Więc idz za głosem serca.
 A co ty zrobisz?
 Zostanę tu do końca sezonu. Znajdę jakąś współlokatorkę. Nie martw się
o mnie.
 Jesteś pewna? Czuję się paskudnie, że cię tutaj zostawiam.
Róisin uściskała przyjaciółkę.
 Dam sobie radę. Odzywaj się do mnie. A ja będę dzwonić i pisać e-maile z
wiadomościami. Może przyjedziesz mnie odwiedzić?
 Pewnie, że przyjadę.
52
TLR
Matthew w końcu zwołał naradę personelu i oznajmił, że zamykają biuro. Po-
dziękował wszystkim za ciężką pracę dla Gateway Properties i wręczył specjalne
premie. Potem zabrał ich na suto zakrapianą kolację. Ale to akurat była katastro-
fa. Młode Szkotki wypiły za dużo wina, zaczęły płakać i wszyscy popadli w melan-
cholię, ciesząc się, kiedy kolacja dobiegła końca.
Musieli jeszcze załatwić papierkową robotę i przekazać umowy najmu radcy
prawnemu firmy, ale wkrótce byli już gotowi do wyjazdu. Claire musiała kupić
walizkę, żeby zapakować wszystkie rzeczy, które sprawiła sobie w ciągu sześciu
miesięcy spędzonych w Hiszpanii. W końcu mogli odjeżdżać. Róisin pojechała z
nimi na lotnisko, ucałowała na do widzenia i machała, dopóki nie przeszli do hali
odlotów. Poranek był cudownie słoneczny, a niebo zupełnie bezchmurne. Claire
poczuła ukłucie w sercu. Nie chciała wyjeżdżać. Dwie godziny pózniej wylądowali
na lotnisku Gatwick.
Następnych kilka tygodni minęło w zawrotnym tempie. Claire i Matthew mu-
sieli znalezć dla siebie jakieś mieszkanie, a potem zorganizować nowe biuro. Sid
Robbins wynajął lokal przy Vere Street, w samym sercu Chelsea, z wielką szklaną
witryną, która  jak mówił  jest najważniejszym elementem biura sprzedaży nie-
ruchomości. Trzeba wystawiać wabiki. To przyciągnie klientów. Sid okazał się tę-
gim mężczyzną ze słabością do jaskrawych krawatów i grubych, śmierdzących cy-
gar. Przypominał Claire hollywoodzkiego producenta filmowego z lat pięćdziesią-
tych. Wyraznie ją polubił i oświadczył, że skoro coraz więcej kobiet zaczyna ku-
pować nieruchomości, przyda im się w firmie element kobiecy.
Wreszcie biuro było gotowe. Zorganizowali wielkie otwarcie z szampanem i za-
prosili urzędników miejskich, których zdjęcia trafiły do gazet. Sidowi udało się
nawet ściągnąć kilku podstarzałych aktorów, żeby dodać blasku uroczystości, i
mogli rozpoczynać pracę. Tymczasem Matthew i Claire znalezli ładne mieszkanie
w Battersea, kilkanaście minut autem od biura.
Matthew miał rację. Sprzedawanie nieruchomości w Londynie to nie to samo,
co sprzedawanie apartamentów na Costa del Sol. Tutaj nie stawało się na ulicy ze
stosami broszurek, namawiając ludzi do zakupu. Zamiast tego czekało się, aż
klienci przyjdą do firmy. A kiedy już przychodzili, trzeba było odbyć dziesiątki wi-
zyt i pokazów, po których następowały tygodnie targów, zanim w końcu udawało
się uzgodnić cenę. Ale też zyski były dużo większe.
Claire była zaskoczona, jak wysokie ceny osiągają całkiem przeciętne nieru-
chomości. Ponad pół miliona funtów za mieszkanie z dwiema sypialniami wynaję-
te na dwadzieścia lat nie było wcale horrendalną sumą. Nawet porównując lon-
dyńskie ceny z dublińskimi, te tutaj były iście astronomiczne. A Gateway zapew-
niało zawsze dwa procent prowizji.
Claire szybko się zaaklimatyzowała i przyzwyczaiła do życia w wielkim mie-
ście. Zamieniła koszulki i szorty na eleganckie garnitury i białe koszule, a jej
53
TLR
szczupła figura i długie ciemne włosy robiły oszałamiające wrażenie. Nauczyła się,
jak wskazywać największe zalety nieruchomości, opowiadać o ogrodach, słonecz-
nych przestrzeniach, jasnych kuchniach, i ukrywać defekty, na przykład zagraco-
ny garaż i próchniejące podłogi.
Ludzie uwielbiali Claire. Mówili, że ma urok osobisty, cierpliwość i zawsze ra-
dosny nastrój. Chociaż wciąż była zajęta, często spędzała wiele godzin, po raz
trzeci czy czwarty pokazując nieruchomość niezdecydowanemu klientowi. Jeśli
chodzi o ustalanie ceny  nigdy nie naciskała swoich klientów, w przeciwieństwie
do innych agentów, którzy chcieli jak najszybciej zdobyć podpis na kontrakcie.
Claire odnosiła kolejne sukcesy. Sprzedawała mieszkania i domy, zarabiając spo-
ro na samej prowizji. Po niedługim czasie klienci chcieli negocjować wyłącznie z
wysoką, atrakcyjną, młodą Irlandką, bo  jakiś znajomy ją polecał .
Zycie w Londynie także było zupełnie inne od tego na hiszpańskim wybrzeżu.
Kręciło się wyłącznie wokół interesów. Claire co chwila musiała uczestniczyć w
eleganckich wieczornych przyjęciach, na które trzeba było się wystroić, i w mniej
formalnych, na których jedynie popijało się drinki, a deweloperzy z zapałem pro-
mowali swoje nowe projekty. Była też dobra strona: koncerty, wernisaże, modne [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl