[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sprzeciwu, jakby bardzo mu odpowiadała. Ani razu nie zadzwonił. Odezwałby się,
gdyby mu na mnie zależało.
- Może nie rozumie, czego ty właściwie chcesz. Bo ja ni w ząb nie pojmuję.
Lucy uparcie trwała przy swym postanowieniu. Audziła się, że powoli
zapomni o Guyu, ponieważ uczucie wygaśnie, jak poprzednie. Lecz tym razem tak
się nie stało. Im dłużej go nie widziała, tym bardziej za nim tęskniła.
Spojrzała na zegarek i uśmiechnęła się do Imogen.
- Muszę już iść, bo obiecałam Sheili, że zjawię się punktualnie.
125
S
R
Wcześniej ustaliła, że przyjedzie po swoje rzeczy, gdy nie będzie Guya.
Podczas opróżniania biurka dziwiła się, że przez miesiąc zgromadziła takie
mnóstwo drobiazgów. Wrzuciła do kartonu rękawiczki, kosmetyki, fotografie,
książki, aparat fotograficzny - jak on się tu znalazł? - paczkę herbatników,
chusteczki, monety oraz doniczkę po kwiatach mających umilić pracę w biurze. W
końcu omiotła pokój tęsknym spojrzeniem i zamknęła drzwi.
Połykając łzy, pożegnała się z Sheilą i poszła do windy. Marzyła o tym, aby
być jedyną pasażerką. Marzenie spełniło się, bo winda bez przystawania zjechała na
parter.
Lucy podniosła karton i chciała wyjść, lecz zamarła w pół kroku. Przed windą
stał Guy.
Patrzyli na siebie zdumieni.
- Ty tutaj? Co za niespodzianka.
- Sheila zapewniła mnie, że cię nie będzie - wykrztusiła Lucy.
- Miałem być na ważnym spotkaniu, ale gdy dojechałem na miejsce... -
Podskoczył i przytrzymał drzwi, które zaczęły się zamykać. - Spotkanie odwołano z
powodu czyjejś choroby. - Speszył się. - Po co to mówię? Gadam jak najęty, z
radości, że cię widzę...
- Przyjechałam zabrać swoje rzeczy - wyjaśniła roztrzęsiona.
Głos rozsądku kazał jej opamiętać się, zachować jasną głowę i zimną krew.
Nie wolno poddać się emocjom. Trzeba pamiętać, co i komu zamierzała udowodnić.
- Sheila wiedziała, że przyjedziesz?
- Tak.
- Nic mi nie mówiła.
- Bo ją prosiłam. Myślałam, że będzie łatwiej, jeśli się nie spotkamy.
- Dlaczego?
Zamiast odpowiedzieć, zwiesiła głowę, więc Guy wszedł do windy.
- Dlaczego? - powtórzył ostrzej.
126
S
R
Próbowała go wyminąć.
- Zpieszę się - powiedziała cicho. - Do widzenia.
Guy zastąpił jej drogę.
- Nie chcę, żebyś odeszła. Brak mi ciebie.
Ktoś chciał skorzystać z windy, ale zorientował się, że lepiej nie przeszkadzać.
- Mam nową pracę, nowe zadania.
- Nie mówię o pracy - rzucił gniewnie. - Tęsknię za tobą, nie mogę się skupić,
straciłem apetyt, w nocy nie śpię. Spójrz na mnie. Widzisz, jak wyglądam?
- Przestań, bo mi coraz trudniej.
- Co jest trudne? Spotkanie i rozmowa ze mną? Mnie na pewno jeszcze
trudniej. Najgorzej w domu. Bardzo tęsknię.
Lucy pokręciła głową.
- Jest tak, jak przewidywałam. Wiedziałam, że ledwo cię zobaczę, będę
chciała wszystko rzucić. A nie mogę.
Guy rozchmurzył się.
- Proponuję, żebyś jednak została. Spokojnie porozmawiamy o tym, z czego
musisz zrezygnować.
Odebrał jej karton, postawił go na podłodze. Lucy lekko odwróciła głowę i
przygryzła wargi.
- Nie żartuj, bo ja mówię poważnie. Staram się zmienić, a ty mi
przeszkadzasz.
Drzwi się zamknęły, odcinając ich od ciekawskich spojrzeń.
- Co chcesz zmienić? - spytał Guy.
- Siebie. Dotąd żyłam bez planu, miałam dorywcze prace, przelotne romanse.
A teraz chcę mieć stałą pracę, związek na całe życie. Otworzyłeś mi oczy, gdy
powiedziałeś, że stale ktoś musi mnie wspierać. Miałeś rację, bo faktycznie zawsze
na kogoś liczyłam. Teraz zamierzam zrobić coś samodzielnie. Założę firmę, rozwinę
ją...
127
S
R
- Dlaczego uważasz, że ja ci przeszkodzę?
- Bo przy tobie jestem rozkojarzona. Kocham cię, ale wiem, że mi nie
wierzysz.
Guy uśmiechnął się uwodzicielsko i chwycił ją za ręce, ale się wyrwała.
- Pragnę cię - szepnął.
- Na jak długo?
- Może na zawsze.
Lucy zrobiła wielkie oczy.
Drzwi rozsunęły się, lecz tego nie zauważyli.
- Niemożliwe, żebyś chciał mnie na zawsze.
- Niemożliwe? - zdziwił się. - Wydaje mi się, że tego chcę. Nawet wiem na
pewno.
- Ale ja jestem niepoważna.
- Według mnie jesteś poważna, a poza tym serdeczna, wesoła, lojalna. Masz
dar cieszenia się drobiazgami, który jest więcej wart od kwalifikacji, kariery, od
wszystkiego. Nie udajesz, że jesteś inna, i za to jesteś bardzo lubiana. Do kogo
zwracano się w krytycznych chwilach? Kto zastąpił Sheilę, gdy jej ojciec wylądował
w szpitalu? Kto chciał zrezygnować z pasjonującej pracy na rzecz ukochanej
siostry?
Drzwi znowu się zamknęły.
- To wszystko jest mało ważne.
- Wręcz przeciwnie, to są bardzo ważne rzeczy. Nie musisz nic udowadniać.
Po prostu bądz sobą.
Lucy schwyciła go za ręce.
- Chciałam udowodnić, że naprawdę cię kocham. Jeszcze nie tak dawno
twierdziłam, że kocham Kevina. Teraz jest inaczej, ale dlaczego miałbyś wierzyć, że
to prawda?
128
S
R
- Kopciuszku, dowody są zbędne. Nie można udowodnić, że się kogoś kocha.
Miłość nie jest transakcją handlową. Nie można powiedzieć: Kocham cię, bo jesteś
taka a taka albo robisz to a to". Miłości nie da się zmierzyć, zważyć. Jedyne, co
możemy zrobić, to szczerze się kochać, wierzyć w siebie. Za pięćdziesiąt lat
powiemy, że złote gody są najlepszym dowodem naszej miłości. A teraz nie ma
żadnego. Musimy ufać sobie nawzajem i uczuciom.
Lucy milczała wzruszona. Widziała Guya jak przez mgłę, bo do jej oczu
napłynęły łzy.
- Czy rozumiesz, co chcę przez to powiedzieć? Kocham cię taką, jaka jesteś.
Wiem, że chcesz sobie coś udowodnić. Kiedy mi to oznajmiłaś, pomyślałem, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]