[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bardziej uderzający kontrast z opaloną skórą. Idąc za nim, Imogen patrzyła na niego po-
żądliwie i z poczuciem winy.
R
L
T
Ali czekał na nich w łodzi na końcu mola. Cały w uśmiechach, wskazał na piękną
drewnianą łódz, zacumowaną za rafą.
- Dla was - rzekł.
- To jednak nie wygląda na imprezę - stwierdził Tom z ulgą.
Imogen przyglądała się drewnianej łodzi.
- Wspaniała, prawda? Chyba nazywa się dhoni. Czytałam o nich. Fantastycznie
ogląda się z nich zachód słońca. Może o to chodzi?
- Ale ty jej nie zamawiałaś?
- Nie, ale niewykluczone, że zrobiła to Julia - odparła powoli. - Pytała mnie kiedyś
o szczegóły dotyczące tego ośrodka. Może planowała dla ciebie niespodziankę.
- Cóż, przekonamy się. - Tom pokazał na siebie i Imogen, a potem na łódz, patrząc
pytająco na Alego, który energicznie pokiwał głową.
- Tak, iść iść. - Przywoływał ich gestem.
- Co chcesz zrobić? - Tom zwrócił się do Imogen.
- Mogę mu powiedzieć, że zaszła pomyłka, albo popłyniemy i zobaczymy, co się
wydarzy.
- Popłyńmy - odparła.
Dhoni delikatnie się zakołysała, gdy wsiadali na pokład. Ali zaprosił ich na dziób
wyłożony miękkimi poduchami. Usiedli nieśmiało. Załoga podniosła kotwicę i wciągnęła
kwadratowy żagiel.
Wyłączono silnik i ciszę zakłócały teraz jedynie uderzenia fal o drewniany kadłub.
Morska bryza unosiła ich włosy i wypełniała nozdrza słonym zapachem oceanu. Woda
przybrała ciemnoniebieską barwę, zachodzące słońce ozłociło niebo.
- Nie wiem, czyj to był pomysł, ale mi się podoba - rzekła Imogen.
Tom patrzył na jej uśmiech ze ściśniętym gardłem. Była samym ciepłem i świa-
tłem. Jej skóra miała kolor miodu, a suknia przylgnęła do krągłości i opadała miękkimi
fałdami wokół gołych nóg. Pragnienie, by przesunąć dłonią wzdłuż jej uda było tak silne,
że raptownie poderwał się na nogi i oparł o bok łodzi.
- Delfiny - rzekł ucieszony, że coś odwróci ich uwagę.
- Gdzie? - Imogen natychmiast do niego dołączyła. - Są! Wspaniałe!
R
L
T
Jej ramię od jego ramienia dzieliło kilka centymetrów. Nie patrzyła na niego. Ob-
serwowała delfiny, jak bawiły się w spienionej wodzie, podskakując z gracją.
- Sama doskonałość. - Westchnęła.
- Tak - przyznał Tom, patrząc raczej na nią niż na delfiny.
Wtedy Imogen popełniła błąd i spojrzała mu w oczy. Jej uśmiech zgasł. Minionej
nocy znajdowała przynajmniej wymówkę w ciemności. Teraz miała podziwiać delfiny,
cieszyć się przejażdżką i pięknym zachodem słońca, a tymczasem nie mogła oderwać
wzroku od srebrzystych oczu Toma. Jeszcze nigdy nie widziała w nich tego, co w tym
momencie. Nie potrafiła tego nazwać.
Związani jakąś niewidoczną siecią nie zauważyli, że opuszczono żagiel. Nie zda-
wali sobie sprawy, że łódz skręciła ani że Ali znów szykował łódkę, i dopiero krzyk kapi-
tana do załogi przywrócił ich do rzeczywistości.
Czym prędzej odwrócili wzrok.
Tom odchrząknął.
- Co się dzieje?
- Nie wiem, zatrzymaliśmy się. To tylko piaszczysta łacha, ale ktoś tam jest. - Imo-
gen wychyliła się za pięknie rzezbiony reling.
I tyle z jej stanowczych postanowień, by zapomnieć o burzowej nocy. Wystarczy
jedno spojrzenie w oczy Toma i jest zgubiona. Serce jej waliło i trzęsła się jak osika.
- Chyba zejdziemy na ląd - stwierdziła, zmuszając się do uśmiechu i unikając
wzroku Toma. - Zawsze marzyłam o tajemnej wyprawie, a ty?
- Nie - odparł. - Lubię wiedzieć, dokąd zmierzam.
A jednak, gdy poproszono ich gestem, by przesiedli się do łódki, zrobił to dosyć
chętnie. Popłynęli po przejrzystej płytkiej wodzie ku piaszczystej mierzei. Pózniej Tom
pomógł Imogen wysiąść i spojrzał pytająco na Alego.
- Dla was - rzekł Ali, wskazując na starca w nieskazitelnie białym stroju, który na
nich czekał.
- Co się dzieje? - mruknął Tom, kiedy posłusznie ruszyli w kierunku mężczyzny.
- Nie mam pojęcia - przyznała Imogen.
R
L
T
Gdy już się zbliżyli i zobaczyła narysowane na piasku koło, pociągnęła Toma za
rękę.
- Mam złe przeczucia - szepnęła.
Tom zerknął na mężczyznę, po czym wrócił wzrokiem do Imogen.
- Wydaje mi się, że oni przygotowują ceremonię zaślubin - rzekła.
- Co?!
Tom podniósł głos, a ona szybko go uciszyła.
- Czytałam o tym. Tutaj nie mógłbyś wziąć ślubu, bo to kraj muzułmański, ale mo-
żesz wziąć udział w ceremonii błogosławiącej twój związek albo odnowić przysięgę
małżeńską.
- Zamówiłaś coś takiego? - spytał przerażony.
- Oczywiście, że nie - oburzyła się. - Może Julia uznała, że to romantyczne. Zlub
wymaga tylu zabiegów, że czasami państwu młodym trudno się nim cieszyć i myśleć o
tym, co sobie obiecują. A tutaj mają czas, żeby odpocząć po tym zamieszaniu i powtó-
rzyć przysięgę, kiedy są na sobie skupieni. To dobry pomysł - zakończyła wyzywająco,
dostrzegając sceptycyzm w oczach Toma.
Tom przypomniał sobie, że Julia rzeczywiście rzucała jakieś tajemnicze komenta- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl