[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stwem? Przecież nie leżę w sypialni i wyglądam przyzwoicie.
- Przyszła, ale jest trochę zdenerwowana. Spotkaliśmy lorda Cadogana w westybu-
lu. Był dla niej bardzo niegrzeczny.
- Przeklęty człowiek. Miałem nadzieję, że się nie spotkają, przynajmniej do czasu,
aż sam przekażę jej wiadomość.
- Byłbym wdzięczny, gdyby mi pan to wyjaśnił - zażądał William.
- Po śmierci mojego stryjecznego brata, Edwarda, zostałem spadkobiercą lorda Ca-
dogana. Zupełnie się tego nie spodziewałem. I za nic w świecie nie chciałbym przyczynić
się do złego nastroju panny Kingslake. Czy ona wyszła?
- Siedzi na krześle przy drzwiach.
- Tak blisko, a tak daleko - powiedział do siebie półgłosem. - Panno Kingslake! -
podniósł głos. - Czy zechciałaby pani wejść? Chciałbym na własne oczy przekonać się,
że dobrze się pani czuje i nic poważnego się pani nie stało!
Philippa wstała i z ociąganiem weszła do pokoju. Ash leżał na kozetce, twarz miał
szarą ze zmęczenia i bólu, w niczym nie przypominał silnego, pełnego życia mężczyzny,
którym go poznała. A to wszystko przez nią! Gdyby nie przyjechała do Londynu szukać
Nata, nie czułby się w obowiązku towarzyszyć jej w różnych miejscach i teraz nie leżał-
by ranny. Serce jej krwawiło z żalu, że przez nią jest w takim stanie. Nie mogła robić mu
R
L
T
wyrzutów, że nie powiedział jej o Edwardzie, a już na pewno nie w obecności Eleonory i
Williama.
Podeszła do łóżka na tyle blisko, że mógł ująć ją za rękę.
- Jak się pani miewa, Pippo? - spytał.
Eleonora żachnęła się lekko, słysząc, że nie tylko zwrócił się do Philippy po imie-
niu, ale użył zdrobnienia.
- Czuję się doskonale, dziękuję sir Ashleyu. - Wciąż nie uspokoiła się po spotkaniu
z lordem Cadoganem i nie była to całkiem szczera odpowiedz. Ledwie zauważyła, że
zwrócił się do niej po imieniu. - O wiele bardziej istotne jest to, jak pan się czuje. Gdyby
mnie pan nie osłonił, to ja miałabym połamany kręgosłup. Jestem panu szczerze
wdzięczna, postąpił pan bardzo po rycersku.
- Nie mam złamanego kręgosłupa - zaprzeczył stanowczo. - W krótkim czasie wró-
cę w pełni do formy. - Umilkł, choć tak wiele chciał jej powiedzieć. Było to jednak nie-
możliwe w obecności lorda i lady Trentham. - Dziękuję za prezent. Przeczytam z zainte-
resowaniem. Czy to o piratach?
- Tak.
- A jak postępuje praca nad książką o przemytnikach?
- Niestety, nie postępuje, odkąd przyjechałam do Londynu. Zbyt wiele rzeczy zaj-
muje moje myśli.
- Szkoda - powiedział, przyglądając się bacznie jej twarzy. - Gdybym mógł uspo-
koić pani myśli, z pewnością bym to zrobił.
Miał na myśli Nata i Pippa zrozumiała aluzję.
- Tak, wiem.
Odniosła wrażenie, że przepaść, która ich dzieliła, pogłębiła się bardziej po roz-
mowie z lordem Cadoganem. Cofnęła rękę.
- Nie powinniśmy męczyć sir Ashleya - powiedziała Eleonora. - Chodzmy, Pippo,
dajmy mu odpocząć.
Tak jest lepiej, pomyślał Ashley, patrząc, jak wychodzą. Dopóki nie odzyska w
pełni zdrowia, i co ważniejsze, nie wyjaśni sytuacji Nata Kingslake'a, nie może po-
wiedzieć Philippie o swoich uczuciach. Miała niewesołą minę i gorzko żałował, że nie
R
L
T
powiedział jej o Edwardzie od razu, gdy sam się dowiedział. Gdyby byli sami, mógłby
jej to wytłumaczyć, uspokoić ją w bardziej sensowny sposób, niż tylko biorąc za rękę.
Miłość nie była tak prostym uczuciem, jak to sobie wyobrażał. Raczej wyboistą ścieżką,
pełną zdradliwych zakrętów i wybojów.
Kamerdyner przyniósł na tacy niewielki kieliszek z brązowym płynem, który le-
karz przepisał mu dla uśmierzenia bólu, ale po kilku dawkach miał watę w głowie i zu-
pełnie nie mógł myśleć. Odmówił przyjęcia lekarstwa, co Mortimer przyjął pełnym dez-
aprobaty mruknięciem.
- Zaniesiesz wiadomość do kapitana Carstairsa - polecił mu. - Poproszę go o wizytę
w możliwie najkrótszym dogodnym dla niego terminie.
Philippa wiedziała, że ledwie powóz ruszy, nie uniknie pytań, więc w czasie krót-
kiej jazdy na Piccadilly, sama opowiedziała Eleonorze i Williamowi historię zaręczyn.
- Teraz nie mogę liczyć na pomoc sir Ashleya w poszukiwaniu Nata - zakończyła. -
Kiedy go odnajdę, wrócimy do Narbeach i spróbujemy żyć tak, jak przedtem, zanim
Sally Ann" się pojawiła. - Nic im nie powiedziała o szantażu sir Feliksa. Sama
musi sobie z tym poradzić.
- Mógłbym ci pomóc go szukać - powiedział William - ale tu chodzi o prawo. Je-
stem członkiem rządu Jej Królewskiej Mości i muszę trzymać się od tego z daleka.
- Wiem, Williamie, i dziękuję ci, że mimo to gościsz mnie w swoim domu. Nie bę-
dę obarczać cię moją obecnością dłużej, niż to konieczne. Poproszę o pomoc swojego
wydawcę. - Powiedziała to, aby go uspokoić, a nie dlatego że naprawdę zamierzała to
zrobić,
Powóz zajechał przed Trentham House i wszyscy udali się do swoich pokoi odpo-
cząć i przebrać się do kolacji.
Na szczęście nie było żadnych gości i mogła wymówić się zmęczeniem krótko po
posiłku. Zamiast położyć się do łóżka, przebrała się w ubranie Nata i wymknęła z domu
tylnymi drzwiami. Drżała ze zdenerwowania i żałowała, że nie ma przy niej opanowane-
go, silnego sir Ashleya. Aatwo było przywdziać męskie ubranie i udawać niezależną,
trudniej zapomnieć o tym, że jest się bezbronną kobietą. Znalazła dorożkę i kazała się
R
L
T
[ Pobierz całość w formacie PDF ]