[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Obrócił się żywo i ruszył przed siebie. Fajka mu zgasła. Każdy krok oddalał go teraz od skraju polany.
Rollo przez chwilę stał nieruchomo. Obejrzał się za nim. Nagle, jakby zdjęty rozpaczą, zawołał za Ferrarsem:
Do widzenia panu, do zobaczenia! %7łyczę panu szczęścia! Ferrars przystanął. Skinął doń ręką i jeszcze raz go
pożegnał. Potem
szybko się obrócił, nasunął kapelusz i pośpieszył przed siebie, jakby nie myślał już o tym, by ponownie przystanąć.
Gdy Rollo po chwili zbiegał z pagórka, czuł, że stracił nagle coś, co dziwnie się wiązało z jego losem. Po raz
pierwszy w życiu zabolało go serce.
ROZDZIAA XXIV
Syn Ronalda
Minęły lata. Rollo i Molly przebywali chwilowo w małym domku nad zatoką morską. Ivor zakupił go w miejscowej
kolonii i przeznaczył przede wszystkim na letnie wczasy dla członków rodziny. Korzystano z niego chętnie,
szczególnie zaś Molly go bardzo lubiła. Nic dziwnego. Był zaciszny, odludny, położony malowniczo, a wysokie
skały, spiętrzone nad zatoką, zwłaszcza zaś jedna, niedostępna: Mammoth Rock, nadawały zakątkowi wygląd
fortecy. Szum fal rozbijających się o nie i wrzaski mew, unoszących się nad wodą, były jedynym odgłosem
dochodzącym z oddali. W słoneczne dni, a takich było wiele, cała zatoka pławiła się w błękicie.
Rollo miał obecnie dziewiętnaście lat i zbliżał się z wolna do wieku dojrzałości. Molly w tym okresie prawie się nie
smieniła. Wyglądała jeszcze młodo, a jej uroda zachowała się w pełni. Jedyną jej troską, objawianą niemal stale, była
myśl o przyszłości najdroższego syna. Ze szkołami średnimi uporał się szybko, bez żadnych trudności, uzyskał
wśród kolegów ogromną populatność. Ale jego żywy umysł, rozpraszający się chętnie na dziesiątki upodobań nie
potrafił się skupić ani nadać swym dążeniom określonego kierunku. Zachowywał się jak dziecko. Ciągnęło go do
zabaw, chętnie brał udział w zawodach sportowych, organizował wieczorki, urządzał koncerty. Ta różnorodność
zamiłowań, pociągających go żywo, stworzyła jakby tamę dla aspiracji poważniejszych. Nasuwały się obawy, Molly
od miesięcy przeżywała je w sobie, że podobnie jak w szkole, tak i teraz, w Cambridge, Rollo jako student nie
wyjdzie poza poziom zwyczajnej przeciętności.
149
Był koniec sierpnia i właśnie powrócił z wycieczki do Szwajcarii. Była to studencka wycieczka, zorganizowana
przez kolegów dla pogłębienia studiów, ale z wesołych jej opisów, przekazywanych przez Rolla, trudno było sądzić,
że traktował ją serio i chciał się czegoś nauczyć. Molly wywnioskowała, że zamiast myśleć o nauce wspinał się po
górach i zdobywał lodowce, co tym bardziej ją dziwiło, że mówił
0 tym wszystkim nie tając dumy z odniesonych sukcesów.
Szkoda, że ciebie tam nie było odezwał się obejmując ją ramieniem. Stali obok skały wpatrując się w kipiel u
jej podnóża Byłbym cię nosił, żeby ci pokazać te wszystkie cuda natury.
Zaśmiała się lekko pragnąc mu okazać jakby rodzaj pobłażania. Instynkt rycerskości, służenia komuś miał silnie
wyrobiony od najmłodszych lat. Lubiła go za to.
Bardzo mnie to cieszy, że tak dobrze się bawiłeś rzekła po chwili. Nie spodziewałam się zresztą, że tak
prędko powrócisz. Byłam przekonana, że zatrzymasz się dłużej.
Oczywiście odrzekł wpadając jej w słowo. Byłbym został. Nie sprzyjało mi jednak szczęście. Młody
Barrett, najlepszy z kolegów zwichnął sobie nogę, a potem oczywiście nie zostało nic innego, jak zamknąć się w
pokoju i ślęczeć nad książką.
Nie uczyliście się zatem? spytała Molly wyraznie stropiona. Poruszył się, jakby pytanie sprawiło mu
przykrość. Molly była
tkliwa, ale umiała też czasem wytrącić z równowagi pomyślał w duchu.
Zawsze myślałam, że przede wszystkim dla nauki urządzono tę wycieczkę rzekła po chwili, gdy nie dawał
odpowiedzi.
O, nie! zaprzeczył żywo. Nie przede wszystkim. Jeśli wyjeżdża się w góry, a zwłaszcza tak piękne, to nie po
to zapewne, aby od rana do nocy zagrzebywać się w książkach. Wtedy chce się coś zobaczyć
z poczuciem swobody przeżywać wrażenia.
Więc nie uczyłeś się? spytała, karcąc go wzrokiem. Zabrakło ci czasu, by pomyśleć o nauce?
Prawdę mówiąc przyznał się otwarcie, choć z lekkim wahaniem skończyłem swoją pracę, jeszcze zanim ją
zacząłem. Uśmiechnął się żywo i spojrzał jej w twarz. Nie myśl jednak o mnie, że jestem nicponiem. Omyliłaś
się, Molly. Ale teraz, gdy wróciłem, przedwcześnie
151
jak twierdzisz, nie czekając nawet do końca, to powinnaś z tego wynosić, że musiałem mieć po temu jakieś ważne
powody. Czy to nie jasne, mateczko?
Molly się skuliła, jakby przeczuwając po tych słowach jakąś przykrą utarczkę.
Roiło! wyjąkała. Przed chwilą żałowałeś, że i mnie tam nie było. Oświadczyłeś mi nawet, że byłbyś mi
pomagał przy wspinaniu się po górach...
Oczywiście rzekł Rollo przyciągając ją do siebie. Nie wiedziałabyś nawet, że się wspinasz po graniach.
Och, moja Molly! Musimy kiedyś razem wybrać się w góry. Przyrzeknij mi to. Nie dam ci spokoju, nim tego nie
zrobisz.
Zignorowała jego prośbę i przystanęła na chwilę, jakby stawiając opór przyciągającej ją ręce.
Teraz będzie trudno odrzekła po chwili. Zrozum to, Rollo. %7łyję w warunkach, które nie pozwalają mi
niestety rozporządzać swą wolą.
Rollo ponownie spojrzał jej w twarz.
A więc gniewasz się na mnie? zawołał skruszony. Nie powinnaś się gniewać. Jeśli spadam kiedykolwiek
dodał z uśmiechem to zawsze tak zręcznie, że na obie nogi.
Potrząsnęła głową.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]