[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Górna warga Celaeny wycofała się za zęby, kiedy słudzy wrócili do pokoju.
Nie rób takiej miny. - Philippa zawołała przez ramie. - To gniecie ten twój mały nos .-
Celaena mogła tylko gapić się jak służebna kobieta wychodzi.
"
Książę Adarlan patrzył na ojca bez mrugnięcia okiem, czekając aż zacznie mówić.
Siedząc na szklanym tronie, Król Adarlan również go obserwował.
Czasami Dorian zapominał jak mało przypominał ojca -to był jego młodszy brat,
Hollin, który objął po królu jego szerokie ramiona i okrągłą, bystrą twarz. Ale Dorian,
wysoki, stonowany i elegancki, nie był w żadnym calu podobny do niego. I jeszcze kwestia
szafirowych oczu Doriana-nawet jego matka nie miała takich oczu. Nikt nie wiedział, skąd
one pochodzą.
- Przyjechała? - zapytał ojciec. Jego głos był twardy, jak zderzenie tarcz i krzyk
strzał. Jeśli chodzi o pozdrowienia, to prawdopodobnie najmilsze, jakie mu się zdarzyły.
- Nie powinna stanowić żadnego zagrożenia ani problemu podczas jej pobytu -
powiedział Dorian tak spokojnie, jak tylko potrafił. Zabieranie Sardothien było ryzykowne
-stawiało się naprzeciw tolerancji ojca. Miał sprawdzić, czy było warto.
-Myślisz, jak każdy głupiec, że będzie mordować -Dorian wyprostował się, kiedy
król kontynuował. -Ona jest winna lojalności tylko sobie, i nie będzie miała problemu przy
wbijaniu noża w twoje serce.
-To dlatego, jest w stanie wygrać ten twój konkurs -jego ojciec nic nie powiedział,
a Dorian ciągnął, jego serce szalało. -Pomyśl o tym, cała ta konkurencja może nie być
potrzebna.
-Mówisz tak, bo boisz się stracić dobrą monetę -gdyby ojciec wiedział, że nie
odważył się znalezć mistrza tylko dla złota, ale także żeby wyjechać, uciec od niego, tak
długo jak będzie rządził.
Dorian zahartował swoje nerwy, przypominając sobie słowa, które powtarzał
przez całą podróż do Endovier.
-Gwarantuję, że będzie w stanie wypełniać swoje obowiązki, a my naprawdę nie
musimy jej szkolić. Mówiłem ci już: to głupi pomysł z tym całym konkursem.
-Jeśli nie będziesz uważać na słowa, użyję jej żeby poćwiczyła na tobie.
-I co wtedy? Hollin obejmie tron?
-Nie wątp we mnie, Dorian -odparł ojciec. -Możesz myśleć, że to... ta dziewczyna
może wygrać, ale trzeba pamiętać, że Duke Perrington sponsoruje Kaina. Mogłeś lepiej
wybrać mistrza, bardziej jak on -wykuty z krwi i żelaza na polu bitwy. Prawdziwy Mistrz.
Dorian wepchnął ręce do kieszeni.
-Nie uważasz, że tytuł jaki nadałeś jest troszkę śmieszny, nazywając to
"Mistrzem". To nic więcej jak przestępcy.
Jego ojciec wstał z tronu i wskazał na mapę wymalowaną na przeciwległej ścianie
jego sali obrad.
-Jestem zwycięzca tego kontynentu, a wkrótce będę władcą całej Erileai. Nie
będziesz podważać mojego zdania.
Dorian, zdając sobie sprawę, jak blisko był przekroczenia granicy między
bezczelnością a buntem-granicy, której bardzo, bardzo uważał, aby nie przekraczać-
wymamrotał przeprosiny.
-Jesteśmy w stanie wojny z Wendlyn-jego ojciec kontynuował.-Nie mam wokół
wrogów. Kto lepiej wykona swoją pracę, niż ktoś wdzięczny za przyznanie nie tylko drugiej
szansy ale i także za bogactwo i moc mojego imienia? -Król uśmiechnął się, kiedy Dorian nie
odpowiedział. Starał się cofnąć, ale jego ojciec go obserwował.-Perrington powiedział mi, że
dobrze się zachowywałeś w czasie tej podróży.
- Z Perringtonem jako stróżem nie mogłem inaczej.
- Nie będę już miał żadnych chłopek walących w bramy z płaczem i złamanym
sercem.-Twarz Doriana nabrała koloru, ale nie uległ pod spojrzeniem ojca.
-Trudziłem się zbyt dużo i długo, żeby ustalić swoje imperium, nie skompiluje
tego nieślubny spadkobierca. Poślubisz odpowiednią kobietę, a wtedy będę cię męczył żebyś
dał mi wnuka albo dwóch. Kiedy będziesz królem, zrozumiesz tego konsekwencje.
-Kiedy będę królem, nie uznam kontroli nad Terrasenem poprzez cienką
wierzytelność dziedzictwa. -Chaol ostrzegał go, aby uważał na słowa, kiedy rozmawia z
ojcem, ale kiedy on przemówił do niego tak, jakby był rozpieszczonym idiotą....
-Nawet jeśli zaproponujesz im samorząd, ci rebelianci umieszczą głowę
szczupaka na bramach Orynth.
-Pomimo tego, że jestem nieślubnym spadkobiercą, ja będę szczęśliwy.
Król posłał mu trujący uśmiech.
-Mój złotousty syn. -Patrzyli na siebie w milczeniu, aż Dorian zaczął mówić.
-Być może należy rozważyć nasze trudności w przebicie się przez okręty obronne
Wendlyn jako znak, że należy przestać bawić się w bycie Bogiem.
-Bawić się? -Król uśmiechnął się, jego krzywe zęby błyszczały żółcią w świetle
ognia. -Ja się nie bawię. To nie jest zabawa.
Dorian wyprostował się.
-Chociaż może wygląda przyjemnie, wciąż jest zabójczynią. Musisz zachować
dystans, zrozumiano?
-Kto? Ta dziewczyna?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]