[ Pobierz całość w formacie PDF ]
usiłując odgadnąć, jakie dzwięki i zapachy będą w stanie osłabić napięcie nerwowe wypełniające
pokój. Nie potrafiliby określić, ile czasu trwali tak ze sobą.
Trzy minuty? Trzy godziny? Ocknęli się, gdy słabo zadzwięczał gong i za pulpitem
łączności pojawiła się zmęczona twarz profesora&
Gromow oczekiwał Benewa w dużym pojezdzie ekspedycyjnym. Obok niego siedziały dwa
roboty położywszy manipulatory na kontenerach tytanowych, jak gdyby należało je przed
kimśchronić.
Na jak długo pan leci? zapytał Benew.
Obawiam się, że na zawsze odrzekł Gromow zerkając nieprzyjaznie na Ennę.
Dlatego chciałem, by pan mnie odprowadził.
Ja także pojadę Enna powiedziała to tak zdecydowanie, że Gromow tylko machnął
ręką.
Przy wyjezdzie z miasta spostrzegli Rujka stojącego na drodze z długim obiektywem w
ręku. Obiektyw przypominał miotacz promieni używany przez pilotów gwiezdnych.
Zapomnieliście o mnie powiedział po prostu.
Benew dał mu znak, by jak najprędzej zajął miejsce w sekcji rufowej. Pojazd zerwał się z
miejsca i pomknął po pustej autostradzie, która znikała daleko przed nimi w ciemnej ścianie
gór.
Sprawa wygląda następująco. Opadłszy na fotel Gromow podniósł głowę i spojrzał
na jaśniejący na gwiazdzistym niebie pierścień. Szansę są takie: należy jak najprędzej
spróbować ściągnąć czarną dziurę ze stałej orbity. Obliczenia wykazują, że istnieje możliwość
zbliżenia się do niej na pewną bezpieczną odległość. Naturalnie, dziura przyciągnie statek do
siebie, a on będzie przez cały czas lecieć przed nią, jak gdyby chcąc uciec. Jest nadzieja, że w tej
sytuacji jej szybkość na orbicie może wzrosnąć i dziura zacznie się oddalać. Jasne?
Nie powiedział Benew. Dlaczego tak skomplikowany problem rozwiązuje tylko
pan?
Wszystkich to teraz zaprząta. Należy jednak śpieszyć, póki czarne ciało jest
niewielkie. I należy badać je z bliska. Jeśli jest ktoś, kto powinien lecieć jako pierwszy, to jestem
nim ja.
A potem?
Kiedy potem ?
Jeśli uda się uprowadzić czarne ciało ?
W jaki sposób? W systemie słonecznym nie można go zostawić.
Benew zrozumiał nagle, że to nie będzie zwykły eksperyment mający początek i koniec,
lecz trudna, niebezpieczna i długa praca trwająca być może wiele lat.
A gdyby tak przyciągnąć je do Słońca, wrzucić w ogień.
Skąd możemy wiedzieć, co się stanie wtedy ze Słońcem.
To przecież straszne! wyrwało mu się.
Właśnie tak powiedział Gromow. Potem, być może, poprowadzą go statki
automaty. Nie mogę jednakże powierzać maszynie pierwszej próby. A poza tym, powtarzam,
trzeba się spieszyć. Czarny demon będzie rósł&
Przed nimi pojawiły się srebrzyste instalacje rakietodromu, znad których, jak księżycowy
szczyt, wyrastał statek kosmiczny.
Kiedy zdążono go przygotować? spytał Benew.
Statek był przeznaczony dla dalekiej ekspedycji. Nalegałem, by mi go oddano.
Poleci pan sam?
Ryzyko jest zbyt wielkie.
Polecę z panem nieoczekiwanie dla samego siebie powiedział Benew.
Gromow uśmiechnął się łagodnie.
Dziękuję panu, mój drogi, ale to tylko moja sprawa.
W tej chwili jest to sprawa nas wszystkich.
Poza tym w niczym nie może mi pan pomóc.
Nie będzie pan sam. Czy to nie pomoc?
Dziękuję. Ma pan teraz komu pomagać. Z sympatią spojrzał na Ennę.
Polecę Z panem powtórzył Benew.
Ja także powiedziała nagle Enna pobladłszy z emocji.
Niewykluczone, że nie będziemy mogli wrócić.
Zrozumiałem to.
No i co z tego z uporem odrzekła Enna.
W innej chwili to nieco prostackie odezwanie się mogłoby ich rozśmieszyć, ale patrząc na
nią Benew i Gromow zrozumieli, że Enna bynajmniej nie żartuje, że jej decyzja nie jest
wynikiem bezmyślnego porywu, lecz w pełni świadomym, przemyślanym krokiem.
A co będzie, gdy przyjdą dzieci? zapytał Gromow. I będą musiały wzrastać w
świecie znajdującym się na granicy zagłady?
Każdy daleki lot ociera się o śmierć.
Nie wiemy, co nas czeka.
Dowiemy się&
Pojazd zbliżył się do trapu otoczonego przez roboty obsługujące rakietodrom.
Nikt pana nie odprowadza? zdziwił się Benew.
Prosiłem o to. Ten, kto ma ochotę, może nas widzieć.
Odwrócił się i pomachał ręką w kierunku słabo świecących na masztach, wypukłych oczu
systemu Wszechwizji.
Wiecie, czego teraz żałuję? powiedział. %7łe nie mam władzy, jak moi dalecy
przodkowie, by odmówić wam prawa wejścia na pokład.
Nie mogę pozwolić, by poleciał pan sam.
Szkoda Enny&
Mnie? zdziwiła się Enna. Jestem taka szczęśliwa! Zmiejąc się wszyscy troje doszli
do luku wejściowego. Benew obserwował przez iluminator, jak przeganiając pojazd odleciały
daleko od rakiety czarne pająki roboty. W minutę pózniej ciemne kolosy gór zachwiały się i
zaczęły zapadać w różne strony. Potem nastąpił w dole jaskrawy wybuch to ruszyły główne
silniki statku. Przez moment oświetlały cały rakietodrom, pokryły srebrnym pancerzem
przestrzenie kamiennej pustyni i jak gdyby narysowały na górskich pasmach czarne szczeliny,
urwiska, zygzaki odludnych wąwozów. Po raz ostatni pochwycił wzrokiem rozlany kleks cienia
pojazdu księżycowego, który z maksymalną szybkością mknął po pustej autostradzie i
przypomniał sobie nagle swego wiernego kolegę. Zapewne niczego nie zrozumiał i siedział teraz
w hermetycznej kabinie łunochodu.
%7łałuję, że nie pożegnałem się z Rujkiem pomyślał głośno.
Jeszcze zdążysz odezwał się ktoś za jego plecami. Odwróciwszy się na ten głos,
Benew ujrzał swojego Rujka w fotelu obok. Przez chwilę patrzył nań w oszołomieniu drżąc na
myśl, że ten znalazł się na statku wiedziony li tylko swą zwykłą przebiegłością i zupełnie nie
miał pojęcia o tym, dokąd i w jakim celu lecą.
Ty & tutaj? wyrzekł z trudem.
Tak jak i ty. Chciałeś się mnie pozbyć. Nic z tego.
Czy zdajesz sobie sprawę& dokąd lecimy?
Dowiem się. Nie po raz pierwszy zdarza mi się, że najpierw fotografuję, a potem
dopiero wyjaśniam, co właściwie sfotografowałem.
Ciągle uśmiechając się przerażony Benew patrzył na niego i milczał. Wiedział, że powrót
jest niemożliwy, ale wiedział też, że nie można zostawiać na pokładzie człowieka, który nie jest
świadomy swego czynu i grożącego ryzyka.
Powinienem ci& wyjaśnić pewne rzeczy. Odpowiadam za ciebie&
Przed kim? zdziwił się Rujk.
Przed samym sobą.
Każdy człowiek odpowiada za każdego człowieka przed samym sobą.
Ten przypadek należy do wyjątkowych. Ty przecież nie wiesz, że nigdy nie wrócimy.
A gdzież się podziejemy? Przecież nie jest to statek międzygwiezdny.
To statek w nieznane. Słuchaj i nie przerywaj. Zaczął dokładnie opowiadać mu o
czarnej dziurze , o decyzji profesora Gromowa, by pierwszemu zbliżyć się do niej, o tym, że
wyprawa może zakończyć się niepowodzeniem i wtedy statek po prostu spłonie w ognistym
pierścieniu zmieniając stan skupienia i przekształcając się w nicość. Mówił o tym, że nadzieja na
powrót jest bardzo nikła, ponieważ system statek czarna dziura w najlepszym przypadku
określi się jako constans i że najprawdopodobniej nie uda się im wyrwać z grawitacyjnych łap
czarnego potwora&
Cóż przerwał mu Rujk. Będę pierwszym reporterem przy czarnej dziurze &
[ Pobierz całość w formacie PDF ]