[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powiedzieć, że zmieniła zamiar.
- W jaki sposób znalazłeś mnie tak szybko?
- Zidentyfikował cię mężczyzna, który sprzedał ci bilet na
autobus. Taka atrakcyjna gringa jak ty zawsze przyciągać
będzie wzrok wszędzie, dokądkolwiek pójdzie. Spłowiałe
dżinsy i turystyczne buty nie są wystarczającym przebraniem.
Na twój trop równie łatwo mogli wpaść ludzie, którzy ci
przedtem grozili. O ile oczywiście traktują tę sprawę
poważnie.
- A myślisz, że traktują?
- Za mało wiem, by cokolwiek powiedzieć. Curtis z
pewnością uważa, że są niebezpieczni. - Spojrzał jej prosto w
oczy i poklepał materac obok siebie. - Boisz się? Nie chcę cię
straszyć, ale powinnaś uświadamiać sobie niebezpieczeństwo.
Diana przeszła przez pokój i przysiadła na skraju łóżka,
zaledwie kilka stóp od mężczyzny. Sprawiała wrażenie
nieświadomej jego bliskości. Francis zauważył, iż jest
wyraznie czymś zaabsorbowana i intensywnie myśli. Jednak
impuls, by ją objąć i przytulić, był bardzo silny.
- Jak sądzisz, kto jest za to odpowiedzialny? - zapytała
nad wyraz poważnie.
- Sprawdzamy w tej chwili kilka ugrupowań, ale
kandydatów jest całe mnóstwo. Antyamerykańscy terroryści,
antyamerykańscy lewicowcy, antyamerykańscy prawicowcy.
Konkurenci handlowi twojej korporacji. Osobnicy z
osobistymi urazami. Dzieciaki. puny. Możliwości są
nieograniczone. A może ty kogoś podejrzewasz?
- Nikt nie przychodzi mi do głowy. Nawet nie sądziłam,
że mogłam kogoś aż do takiego stopnia urazić.
Usta Francisa wykrzywiły się w przykrym grymasie.
Diana odwróciła głowę i napotkała utkwione w sobie jego
spojrzenie.
- Dlaczego przyjechałeś tutaj? - zapytała. - Dlaczego nie
pozostałeś za swoim biurkiem w Nowym Jorku i nie
wytypowałeś do mojej ochrony jakiegoś pracownika?
- Ponieważ chciałem być w samym centrum wydarzeń.
Spróbowała zignorować ukryty podtekst tych słów.
- Dlaczego? Ostatnim razem, kiedy się spotkaliśmy,
niezwykle jasno dałeś mi do zrozumienia, że nie chcesz mnie
już więcej widzieć. A teraz jedziesz za mną aż do Cuernavaca
z oczywistym zamiarem wyprowadzenia mnie z równowagi.
W nocy włamujesz się do mojej sypialni, rzucasz się na mnie i
próbujesz mnie uwieść... - nagle jej głos się załamał. -
Dlaczego, Francis?
Wpatrywali się w siebie poprzez wiszący w powietrzu
obłok dymu.
- Chciałem cię chronić - oświadczył. Widząc, iż
sceptycznym gestem machnęła w powietrzu dłonią,
zmarszczył z niezadowoleniem brwi. Jego głos stwardniał. - I
chciałem się zemścić.
Diana spoglądała na niego z dziwnym wyrazem twarzy,
zupełnie jakby nieoczekiwanie przemówił w jakimś obcym
języku.
- Zemścić się? - powtórzyła zaskoczona. - To bardzo
melodramatyczne określenie, prawda? I za co to właściwie
chciałeś się zemścić?
- Za co? Co to ma, do diabła, znaczyć, że za co?
Rzucił niedopałek do stojącej obok łóżka popielniczki i
chwycił Dianę za nadgarstek. Nim zdążyła się wyrwać,
przycisnął ją bliżej i zanurzywszy palce w jej miękkich
czarnych włosach, odciągnął jej głowę do tyłu. Ich spojrzenia
spotkały się.
- Złożyłaś mi obietnicę, skarbie, a potem ją złamałaś.
Rozdarłaś mi serce. Przysiągłem sobie wtedy, iż pewnego dnia
ci odpłacę, i oto jestem tu i zamierzam dotrzymać danego
sobie słowa. - Jedną dłonią ujął ją za pierś i boleśnie ścisnął. -
Melodramatycznie czy nie, mam zamiar sprawić, byś gorzko
pożałowała, że byłaś mi tak niewierna.
Rozdział 4.
W mdłym blasku księżycowego światła Francis O'Brien
wpatrywał się w piękną twarz kobiety, którą niegdyś kochał
całym sercem. Nie poczyniła żadnych prób, by wyswobodzić
się z jego objęć; jego grozby także nie sprawiały na niej
większego wrażenia. Prawdopodobnie wie - pomyślał z
odrobiną goryczy - jak puste są w rzeczywistości".
Jak gdyby czytając w jego myślach, Diana uśmiechnęła
się lekko i powiedziała:
- Co właściwie masz zamiar ze mną zrobić, Francis?
Muszę przyznać, że w tej chwili mnie zaskoczyłeś. Ale skoro
Nicki znalazła sposób, by wyplątać się z takiej sytuacji, to
sądzę, że i ja także wymyślę coś na pozbycie się mego
meksykańskiego bandyty.
- Kto to jest Nicki?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]