[ Pobierz całość w formacie PDF ]
podczas jego nieobecności.
- Nie, ale chętnie napiłabym się kawy - odparła Amanda.
- Mo\e z odrobinÄ… brandy.
Uśmiechnął się i wyniósł jej płaszcz do przedpokoju, aby go powiesić. Gdy wrócił,
nie miał na sobie marynarki i rozluznił węzeł krawata.
- Ekspres do kawy stoi tam - powiedziaÅ‚, wskazujÄ…c go rÄ™kÄ…· - A caÅ‚Ä… resztÄ™
znajdziesz w wiszÄ…cej nad nim szafce. Zaparz kawÄ™, a ja w tym czasie przyniosÄ™ z
samochodu moje rzeczy.
Uznała ten pomysł za rozsądny, bo mogła czymś się zająć.
Kobiety sypiały z mę\czyznami od zarania dziejów, lecz ona czuła się jak dziewica,
którą ktoś właśnie zamierzał posiąść. Zakłopotana skinęła głową i poszła
przygotować kawę.
Jordan zaniósł swój neseser na górę i po chwili wrócił do kuchni. Amanda właśnie
wyjmowała dwa kubki, gdy stanął za jej plecami i objął ją.
- Na pewno chcesz pić o tej porze kawę? - zapytał. - Jest z kofeiną. - Jego usta powoli
wędrowały po karku Amandy, a ona bezskutecznie usiłowała zapanować nad
dr\eniem swego ciała.
- Chyba nie - wybąkała.
Bez słowa wziął ją na ręce i poniósł przez ciemny dom, a potem szerokimi schodami
do swojej sypialni. Paliło się w niej światło i stało tu ogromne łó\ko, a naprzeciw
niego - wielki telewizor z magnetowidem oraz mnóstwo innego sprzętu
elektronicznego, który stanowił dla Amandy zupełną zagadkę. Jedna ściana była
całkiem przeszklona, druga wyło\ona lustrami, a podłoga była pokryta miękkim,
puszystym
dywanem w popielatym kolorze.
Amanda nerwowo zerknęła na lustra i ujrzała swoje szeroko otwarte oczy, które
patrzyły na nią niespokojnie.
Jordan zrzucił buty, zdjął krawat i rozpinając koszulę, zniknął w łazience. Po chwili
Amanda usłyszała jego pogwizdywanie i szum włączonego prysznica. Zerwała się z
łó\ka i otworzyła swoją walizkę, nadal czując się jak nieśmiała pensjonarka. Wyjęła
króciutką czarną nocną koszulę i nagle uznała ją za zbyt skąpą. Zajrzała więc do szafy
Jordana i pozwoliła sobie wziąć jego gruby, frotowy szlafrok. Błyskawicznie się
rozebrała, wło\yła go na koszulkę i starannie zawiązała szeroki pasek na supeł.
Gdy Jordan wyłonił się z łazienki, miał na sobie tylko owinięty wokół bioder ręcznik.
Przegarnął palcami umyte i wysuszone suszarką włosy. Z rozbawieniem spojrzał na
Amandę, która przycupnęła na brze\ku krzesła stojącego najdalej od łó\ka.
- Spięta? - zapytał. Podszedł do mej i łagodnie ją podniósł.
- Skąd\e - skłamała, chocia\ była speszona. Jordan zręcznie rozwiązał
pasek.
- Chyba nale\ało zabrać cię pod prysznic - mruknął z leniwą zmysłowością w głosie.
- Wykąpałam się w domu - zapewniła go szy.pko. Rozchylił szlafrok. Zanim
popatrzył jej w oczy, powoli przesunął spojrzeniem po jej całej sylwetce. Jego ust'a
zadrgały jakby od.powstrzymywanego uśmiechu.
- Jak na osobę, która w zeszłym tygodniu wpadła w szał, poniewa\ nie chciałem się z
nią kochać, jesteś wyjątkowo nerwowa.
Amanda próbowała zgarnąć poły szlafroka, lecz Jordan przytrzymał jej nadgarstki.
Jeszcze raz obejrzał ją od stóp do głów i delikatnie zsunął z jej ramion szlafrok, który
bezszelestnie upadł na podłogę.
- Moglibyśmy ... zgasić światło - ośmieliła się zasugerować, gdy znów wziął ją na
ręce i zaniósł do łó\ka.
- Moglibyśmy - przyznał, kładąc się obok niej - ale nie zrobimy tego.
Gdy pochylił się nad nią, stwierdziła, \e się ogolił. Jego twarz była gładka i pachnąca.
Po chwili poczuła jego usta na swoich. Były gorące, zaborcze i wprawne. Pocałunek
przyprawił Amandę o zawrót głowy.
Westchnęła z wra\enia, gdy Jordan ją odwrócił, aby spojrzała w lustro. Ujrzała jego
rękę sięgającą do jej piersi i ten widok podziałał na nią podniecająco.
- Jordan ... - szepnęła.
- Szsz ... - zamruczał, a jego ciepły oddech rozkosznie podra\nił skórę jej szyi.
Utkwiła wzrok w lustrzanej tafli i coraz bardziej oszołomiona obserwowała
poczynania Jordana.
ROZDZIAA 6
Ciemnoniebieska aksamitna kapa w zetknięciu z nagą skórą wydawała się cudownie
miękka. Pocałunki i pieszczoty Jordana sprawiły, \e Amanda wkrótce zapomniała o
lustrzanej ścianie i zapalonym świetle. Początkowo usiłowała powstrzymywać się od
cichego pojękiwania i szeptanych próśb o spełnienie, lecz wydobywały się z jej ust
mimo woli. Jordan był jednak głuchy na te błagania.
- Wszystko w swoim czasie, Mandy - powiedział, błądząc ustami po jej szyi. -
Wszystko w swoim czasie. A teraz powinnaś się odprę\yć.
- Odprę\yć? - zachichotała trochę histerycznie. - Teraz? Zwariowałeś?
Powędrował ustami przez jej obojczyk i dotarł do miękkiego zaokrąglenia piersi.
- Uhm - zamruczał i wziął w usta wyprę\ony sutek. Jednocześnie nie przestawał
pieścić jedwabistej skóry po wewnętrznej stronie ud Amandy.
- Przestań się ze mną dra\nić - jęknęła błagalnie. Wysunęła palce z włosów Jordana i
zaczęła gładzić jego muskularne plecy.
- Nigdy. - ZostawiÅ‚ jÄ… na moment, by wziąć poduszkÄ™· PodÅ‚o\yÅ‚ jÄ… pod poÅ›ladki
Amandy i znów zaczął ją pieścić.
Amanda była bliska szaleństwa. Przez cały tydzień coraz bardziej ją rozbudzał i po
prostu nie mogła ju\ dłu\ej czekać na pełne zaspokojenie. Domagało się go jej całe
ciało.
- Jordan - jęknęła błagalnie, zaślepiona po\ądaniem. Teraz ... proszę ...
- Mandy - wychrypiał, jakby trawił go wewnętrzny ogień.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]