[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Terkot dzwonka przeszył nagle ciszę wczesnego poranka. Nieprzytomnie sięgnął ręką,
aby wyłączyć brzęczyk, ale nie znalazł budzika na zwykłym miejscu. Wygramolił się z łóżka
i zaczaj na czworakach szukać zródła hałasu, zanim zorientował się, że to dzwonił telefon.
Rzucił się z powrotem na łóżko i zapadł w nieświadomość. Wydarzenia ubiegłej nocy
stanęły mu jak żywe przed oczami. Obudził się i spojrzał na Cass pogrążoną we śnie. Telefon
zadzwonił znowu. Doszedłszy do wniosku, że nigdy nie czuł się tak dobrze jak dziś, podniósł
słuchawkę i zapytał wesoło:
 Słucham?
Po krótkiej chwili wahania odezwał się kobiecy głos:  Dallas?
 Tak. Kto mówi?
 Jean. Daj Cass i przyjeżdżajcie tu prędko. Było włamanie do sklepu.
Rozdział X
Cass patrzyła z niedowierzaniem na zdewastowany sklep. Gdy Dallas obudził ją rano, nie
mogła uwierzyć w straszną wiadomość. Nie wierzyła nawet wtedy, gdy zaparkowali
samochód obok sklepu. Z wyjątkiem policyjnego wozu stojącego w pobliżu, całe otoczenie
wyglądało tak jak zwykle. Paraliżujące przerażenie ogarnęło ją dopiero wtedy, gdy weszła do
środka. Półki, które razem z Jean i Dallasem dopiero co uporządkowała, były przewrócone,
towary rozrzucone i zniszczone nie do rozpoznania, a szkło rozbite na najdrobniejsze
kawałeczki. Nawet boazeria, częściowo zdarta ze ścian, leżała na podłodze. Wyglądało to na
dzieło szaleńca. Jej ukochane dziecko,  Zimowa Kraina , była zrujnowana. Wzrokiem
natknęła się na Jean, która nie zważając na bałagan, szła pospiesznie w jej stronę. Nic nie
mówiąc, objęła Cass mocno i czule. Kiedy wreszcie oswobodziła ją z uścisku i wzięła za rękę
dla dodania otuchy, Cass poczuła, jak łzy napływają jej do oczu. Z trudem je powstrzymała.
Dwóch policjantów podeszło do niej, brnąc przez pobojowisko na podłodze.
 Uważaj, jak idziesz  powiedział jeden i podniósł wyżej nogę, aby wyjąć kawałki szkła
wbite w skórzaną podeszwę buta. Drugi policjant zwrócił się do Cass.
 Pani Cass Lindley? Czy to pani sklep?
 Kto to mógł zrobić?  wyszeptała do siebie, nie zwracając uwagi na oficera.
 Chuligani  powiedział drugi policjant.  To bestie.
 Ale dlaczego nie włączył się alarm przeciwwłamaniowy?  spytał Dallas.
 Ci dzisiejsi smarkacze są bardzo cwani  odpowiedział gliniarz.  Wiedzą o systemach
alarmowych więcej niż ludzie, którzy je zakładali. Zostały przecięte przewody elektryczne.
 Gnoje  powiedziała Jeaa Puszczając rękę Jean, Cass zrobiła krok przed siebie. 'To
chyba jakiś zły sen  myślała wciąż jeszcze oszołomiona. Lata pracy nad urządzaniem
sklepu i zdobywaniem klienteli zostały zaprzepaszczone w ciągu jednej nocy. Co prawda, nie
była to zwykła noc. Tę spędziła z Dallasem, kochając się z nim w niewiarygodny sposób, gdy
w tym samym czasie jakiś maniak niszczył  Zimową Krainę . Powinna tu być i bronić swojej
własności. I oto została ukarana, myślała z narastającym poczuciem winy. Wiedziała zawsze,
że za błędy trzeba płacić. Dallas był tym błędem i płaciła za to w najmniej oczekiwany
sposób.
 Potrzebujemy kilku informacji  powiedział jeden z policjantów, podchodząc bliżej.
Cass zacisnęła powieki, próbując powstrzymać napływające znowu łzy. Dallas stanął za
nią i dotknął lekko ramienia. Wiedziała, że powinna teraz myśleć jasno i logicznie. Nie mogła
sobie pozwolić na płacz. Odwracając się do policjanta, uśmiechnęła się blado. Jakoś
odpowiedziała na zadawane pytania, tylko głos jej się czasami załamywał. Jean dołączyła
swoje spostrzeżenia do jej odpowiedzi. Cass dopiero teraz zauważyła, że z kasy zniknęła
gotówka. Nie pomyślała o tym od razu, gdyż pieniądze z utargu każdego dnia były
deponowane w banku. W kasie znajdowała się tylko niewielka suma na otwarcie sklepu. Nie
więcej niż sto dolarów. Włamywacz liczył prawdopodobnie na jakąś większą kwotę i z
zemsty zdewastował sklep.
Wreszcie policjant zapytał:
 Czy pani jest pewna, że nie widziała tu wcześniej kogoś obcego, jakichś kręcących się
dzieci? Oni mają zwyczaj robić rozpoznanie terenu przed akcją.
 Nie, nikogo. %7ładnych dzieci. W ogóle nikogo zwracającego uwagę.
 Nikt nie zapuszcza się w te strony, o ile nie ma zamiaru czegoś kupić  dodała Jean
stanowczo.  W ciągu ostatnich dni nie było nawet klientów, którzy przychodzą tu tylko po
to, aby sobie popatrzeć.
Policjanci zachmurzyli się, usłyszawszy tę informację.
 To trochę dziwne  powiedział jeden z nich.  Może znalazłby się jakiś powód, o
którym pani nie chce mówić, panno Lindley. Może jest pani komuś winna jakieś pieniądze?
 To jest brzydkie posądzenie  wtrącił Dallas, zanim Cass zdążyła otworzyć usta. 
Proponuję, żeby pan skoncentrował się na poszukiwaniu osoby czy osób, które zdemolowały
sklep panny Lindley i nie zawracał nam głowy pytaniami zupełnie bezpodstawnymi.
 Dallas  powiedziała Cass, kładąc mu rękę na ramieniu.
 Wszystko w porządku.  Spojrzała na policjanta.  Nie, nie mam takich kłopotów,
proszę pana.
 Naprawdę, przykro mi, ale musiałem zadać to pytanie.
Cass pokiwała głową z wyrozumiałością. Kiedy policjanci wreszcie wyszli, odwróciła się
i powiodła wzrokiem dokoła.  O Boże  pomyślała  co za okropny bałagan .
 Jaka jest wysokość twojej polisy ubezpieczeniowej?  spytał Dallas.
 Myślę, że to jest bardzo wysoka suma  odpowiedziała.  Niestety, trzymam polisę w
bankowym sejfie. Musiałabym sprawdzić dokładniej, co w mej jest.
Jean dodała:
 Polisa pokrywa również straty wynikające z pożaru.  I powodzi  zauważyła Cass. 
Ponieważ mieszkamy koło wybrzeża, zadbałam o to.
 Co zamierzasz teraz zrobić?  spytał Dallas, czule głaszcząc ją po ramieniu.
Cass spojrzała w górę i napotkała jego zatroskane spojrzenie.
 Sprzątnę sklep i zacznę wszystko od nowa.
Kilka godzin pózniej Dallas zgarnął resztki śmieci do wielkiego kartonu i wystawił go za
drzwi. Wrócił do środka i spojrzał na gładkie ramiona Cass siedzącej przy starym,
pokancerowanym biurku i przeglądającej księgi rachunkowe. Od momentu, kiedy
postanowiła, że zaczyna od nowa, od razu wzięła się do pracy. Zadzwoniła do swojej
kompanii ubezpieczeniowej, wezwała sprzątaczy i cały tłum specjalistów. Cieśle, stolarze,
malarze, elektrycy zaczęli przywracać sklepowi jego pierwotny wygląd. Innym zlecono pracę
na kilka następnych dni. Nowe półki wystawowe były już zamówione, po nich miały przyjść
nowe towary. W ciągu tygodnia sklep powinien zacząć funkcjonować. I nie tylko dlatego, że
Cass tak dobrze to zorganizowała, ale również dlatego, że nie straciła kompletnie
wszystkiego.  Ona jest kimś  pomyślał. Odradzała się z popiołów jak legendarny feniks.
Cass odłożyła na bok wydruki komputerowe i podniosła zmęczone oczy na Dallasa.
 Co za ulga! Na szczęście miałam bardzo mało towarów na kredyt.
Otrzepał ręce i podszedł do niej. Zaczął masować jej ramiona i pomyślał, że miękkie ciało
i delikatna struktura jej kości kryły serce ze stali. Przypomniał sobie, jak trzymał ją ciepłą i
uległą w ramionach poprzedniej nocy. Wcale nie był zaskoczony tą poranną przemianą w
kobietę interesu. Wielu ludzi dałoby się pokonać w takiej sytuacji, ale nie ona. Po doznanym
szoku zawinęła rękawy i przystąpiła od razu do roboty. Doszedł do wniosku, że każdy
problem czy tragedię umiałaby pokonać w ten sam sposób. Z głową do góry i zdecydowana
przezwyciężyć wszystkie przeszkody. Kobieta w jego stylu. Na głos wypowiedział uwagę:
 Przykro mi mówić, ale lepiej byś na tym wyszła, gdybyś miała więcej towarów na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl