[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przeciwnie? Było to w każdym razie arcydziełko i nieważne,
ile kosztowało.
Marshallowie pojawili siÄ™ w niedzielÄ™ wieczorem. Byli jak
zwykle bardzo mili, a obiad smakowaÅ‚ wybornie. Potem po­
pijali kawÄ™ w salonie i plotkowali o tym i owym, do momen­
tu, kiedy panowie przeszli do gabinetu Titusa, żeby przedys­
kutować jakiś trudny przypadek medyczny. Panie gawędziły
dalej, siedzÄ…c przy kominku.
Pani Marshall znała Titusa od paru lat i często namawiała
go, żeby się ożenił. Teraz, przyglądając się Arabelli, była
w pełni przekonana, że wybrał sobie odpowiednią partnerkę.
Wprawdzie nie byÅ‚a piÄ™knoÅ›ciÄ…, lecz miaÅ‚a wiele uroku oso­
bistego, miÅ‚y gÅ‚os, dobrÄ… figurÄ™ i Å›liczne oczy. Oboje zacho­
wywali się doskonale w każdym towarzystwie, sprawiając
wrażenie, jakby byli przyjaciółmi od wielu lat. Wprawdzie nie
obrzucali siÄ™ ukradkiem rozkochanymi spojrzeniami, jak to
zwykle czynią nowożeńcy, ale nie było to przecież w naturze
Titusa, a zapewne także Arabelli.
Marshallowa zaczęła wprowadzać Arabellę w szczegóły
przyjęcia u pani Lamb. Podobno zwykle było to towarzyskie
wydarzenie roku.
- Będzie ci się bardzo podobać - zapewniała panią domu,
w pełni nieświadoma, jak błędne okażą się jej proroctwa.
Czas szybko płynął i owo wydarzenie roku miało się odbyć
już tego dnia. Rano, po śniadaniu i zapewnieniu Titusa, że
będzie czekała na niego z popołudniową herbatą, Arabella
wyszła z pupilami na spacer. Dzień był pogodny, ale mrozny.
Wróciła z przechadzki zaróżowiona i od razu poszła do
pokoju męża, aby mu przygotować wszystko, co będzie chciał
włożyć na przyjęcie u pani Lamb. Nagle usłyszała dzwonek
121
przy drzwiach na dole. Podeszła do schodów i zobaczyła, że
pani Turner zaprasza kogoś do środka. Była to... Geraldine
Tulsma.
Arabella, zbiegając na dół, spostrzegła, że przybyła trzyma
walizkę w ręce i nogi się pod nią ugięły.
Geraldine całkowicie panowała nad sytuacją.
- Otóż i jestem. Mam trochę wolnego czasu i pomyśla-
łams obie, że Titus będzie zachwycony, gdy się ze mną spot-
ka. - Podały sobie ręce. - Znamy się z nim zbyt długo, aby
bawić siÄ™ w ceregiele. I dlatego zjawiÅ‚am siÄ™ u was nie za­
powiedziana.
- On jest w tej chwili w szpitalu - powiedziała Arabella
i dorzuciła z ociąganiem: - Miło cię widzieć, Geraldine.
- Czy przyjdzie do domu na lunch?
- Nie, wróci dopiero około piątej. - Zaprowadziła gościa
do salonu. - Dzisiaj wieczorem wybieramy się na przyjęcie.
- Doskonale! Pójdę z wami. Na pewno znajdzie się tam
okazja do pogadania z Titusem... Wiesz, jak to jest na takich
spotkaniach. CaÅ‚y ten haÅ‚as i gadanina nie przeszkadzajÄ…, że­
by gdzieś, w kąciku, podyskutować. Sformułowałam pewną
teorię i chcę ją zaprezentować Titusowi...
- Dobry pomysÅ‚ - stwierdziÅ‚a Arabella i poczuÅ‚a siÄ™ gÅ‚u­
pio. - UsiÄ…dz i napij siÄ™ kawy, a ja tymczasem powiem pani
Turner, żeby przygotowała dla ciebie pokój.
Wszystko to sprawiało wrażenie złego snu. Geraldine być
może pogardzała nią, ale jednocześnie uważała, że Arabella
jest wdziÄ™cznÄ… sÅ‚uchaczkÄ…. Pod wieczór pani domu czuÅ‚a po­
tworny koÅ‚owrót w gÅ‚owie. Geraldine miaÅ‚a wspaniaÅ‚e wyob­
rażenie o sobie i lubiła przekazywać ludziom tę opinię.
Arabella, słysząc, że drzwi wejściowe otwierają się, miała
odrobinÄ™ nadziei, że Titus nie bÄ™dzie zachwycony pojawie­
niem się niespodziewanego gościa.
ROZDZIAA ÓSMY
Arabella wstaÅ‚a i przeszÅ‚a do holu, chcÄ…c powiedzieć mÄ™­
żowi, że majÄ… goÅ›cia. Geraldine wyprzedziÅ‚a jÄ… jednak i po­
chwyciła rękę Titusa w swe dłonie.
- ChciaÅ‚am ci zrobić niespodziankÄ™! - wykrzyknęła gÅ‚o­
sem pełnym entuzjazmu. - Mam parę dni wolnych, od razu
wiÄ™c zdecydowaÅ‚am siÄ™ na przyjazd do Londynu. Wiem prze­
cież, że sprawi ci przyjemność pogadanie z kimÅ› równie by­
strym jak ty.
Z twarzy doktora nie można było jednak wyczytać, co
myśli o zaistniałej sytuacji. Powiedział tylko figlarnie:
- To jest rzeczywiście niespodzianka, Geraldine.
- Wiedziałam, że będziesz zachwycony - niecierpliwie
czekaÅ‚a na potwierdzenie swych słów. Tymczasem Titus pod­
szedł do żony i pocałował ją w policzek.  Dowiaduję się
- trajkotała dalej Geraldine - że dziś wieczorem odbędzie się
jakieś przyjęcie. Jestem pewna, iż nikt nie będzie protestował,
jeśli i ja tam się pojawię.
Arabella odzyskała mowę i była zadowolona, że jej głos
brzmiał naturalnie.
- ZadzwoniÄ™ do pani Lamb. Zgadzasz siÄ™, Titusie? Jestem
pewna, że przyjmą ją tam z sympatią. A poza tym na party
będzie tak dużo ludzi, iż na pewno nikt nie zauważy, że ktoś
przyszedł dodatkowo.
- Tak, oczywiście zatelefonuj, kochanie - powiedział Ti-
123
tus, skrywając uśmiech. - A teraz wybaczcie mi. ale muszę
zaraz zatelefonować w kilku sprawach. Będę w moim gabi-
necie, gdybyś mnie potrzebowała, Arabello.
Geraldine sprawiała wrażenie rozczarowanej.
- Widocznie chce się trochę zrelaksować - powiedziała dc
Arabelli. - PójdÄ™ do mego pokoju, rozpakujÄ™ siÄ™ i także od­
pocznÄ™.
Arabella, wciąż pozujÄ…c na idealnÄ… paniÄ… domu, popro­
wadziła gościa schodami na piętro, zaoferowała coś do picia,
także dodatkowy koc i zapewniła, że zawiadomi Geraldine,
gdy tylko Titus będzie wolny. A potem zeszła na dół, cała
podminowana. ZastanawiaÅ‚a siÄ™, dlaczego pojawienie siÄ™ go­
ścia nie wywołało właściwie żadnej reakcji ze strony Titusa...
Nie... mimo wszystko coś zauważyła na jego twarzy. Lekkie
rozbawienie. Ale dlaczego?
Podeszła do telefonu i poinformowała rezydencję pani
Lamb, że, jeśli można, przyprowadzą ze sobą jeszcze jednego
niespodziewanego gościa. W odpowiedzi usłyszała, że każdy
przyjaciel doktora będzie mile widziany.  Przyjaciel", przez
zęby wymamrotała Arabella. Gdy odwróciła się, zobaczyła,
że Titus stoi w drzwiach i obserwuje ją.
- Geraldine sprawiÅ‚a nam przyjemność swoim pojawie­
niem się - niedbale powiedziała Arabella. - Idę porozmawiać
z paniÄ… Turner.
Gospodyni była wzburzona.
- Jak można tak wpadać, zupełnie bez uprzedzenia
- mruknęła do Arabelli. - Jak dÅ‚ugo ta pani zamierza zatrzy­
mać się u nas?
- Nie powiedziała dokładnie, ale myślę, że parę dni.
Pani Turner spojrzaÅ‚a takim wzrokiem na sos, który wÅ‚aÅ›­
nie mieszała, że powinien natychmiast skwaśnieć.
Gdy Arabella wróciła do salonu, Titus siedział w swym
124
ulubionym fotelu, z Percym na kolanach, a psy leżały po obu
stronach kominka. Obrzuciła męża złym spojrzeniem.
- PójdÄ™ do Geraldine i powiem jej, że wyszedÅ‚eÅ› już z ga­
binetu. Prosiła, żeby ją o tym powiadomić. Jestem pewna, że
szkoda ci bez niej każdej minuty! - ChciaÅ‚a już wyjść z po­
koju, gdy powstrzymał ją spokojnym głosem.
- Wydaje mi się, że robisz wszystko, co w twojej mocy,
abyÅ›my z Geraldine przebywali jak najdÅ‚użej razem. Czyż­
bym się mylił?
- Bo ty tego chcesz! Nie mam racji? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl