[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dzie pomoc, może być ciężko. Nie było jednak nad czym rozmyślać,
pomoc Jarosława jest istotna dla ostatecznego rozprawienia się z Moj-
sławem, należy się zastosować do planu Jarosława i w tym celu
obejść nadciągającego nieprzyjaciela i uderzyć od tyłu. W pierwszej
chwili mogło to nawet dać korzyść zaskoczenia, udaremniało nato-
miast wybór pola bitwy. W zalesionej okolicy przewagę ma piechota.
W poprzedniej bitwie omal się nie spózniła z wzięciem w niej udzia-
łu. Tego błędu Kazimierz postanowił uniknąć, mimo pośpiechu,
z jakim należało ciągnąć, by obejść wojska Mojsława i odciąć im dro-
gÄ™ odwrotu.
Niepokoił też Kazimierza nie najlepszy stan zdrowia. Nocny wypo-
czynek często jeszcze zakłócał mu kaszel. Widocznie zbyt wcześnie
podjął trudy wyprawy, nie czując się jeszcze w pełni sił. Ale nie od
niego zależało, by ją odwlec, a sprawa zbyt ważna była, by potrafił
spokojnie w Krakowie oczekiwać na jej wynik. Tym bardziej udział
w niej Jarosława, męża w podeszłym już wieku, zmuszał Kazimierza,
by osobiście poprowadził wyprawę i spotkał się z dziewierzem, by
podziękować za pomoc.
Ważne też, było wymiarkować, czy Mojsław wie, że Kazimierz cią-
gnie przeciw niemu. W tym wypadku zaskoczenie nie mogło się udać,
natomiast pozostawała korzyść wyboru poła bitwy, a ponadto Kazi-
mierz będzie mógł stanąć do niej z nie wyczerpanymi pochodem siłami.
Słoneczna dotychczas pogoda skończyła się, dzień wstawał chmur-
ny, o szarym jeszcze przedświcie wojska pożywiały się, po czym ru-
szyły na wschód. Pancerny hufiec Godka ciągnął w przedniej straży,
często niknąc z oczu jadącego na czele Kazimierza. Plan Jarosława
był jasny, natomiast trudno było przewidzieć, co pocznie Mojsław.
142
Doświadczenia mu nie brak, a ma jeszcze w kraju zwolenników, któ-
rzy musieli mu donieść o gromadzonych w Sochaczewie siłach. Jeżeli
nie wie jeszcze, że Kazimierz przeprawił je przez Wisłę, będzie za-
pewne usiłował rozprawić się z nim na lewym jej brzegu. Byłoby ko-
rzystne nastąpić na niego w chwili przeprawy, ale Kazimierz wiedział
już, że nie wszystko można na wojnie przewidzieć, a zwłaszcza po-
czynania przeciwnika.
Koło południa wojska dotarły do mało uczęszczanego traktu, wio-
dącego z Wyszogrodu do Pułtuska. Czekała tam na nie przednia straż,
a znający okolicę Godek zbliżył się do księcia i rzekł:
·ð ðStÄ…d niedaleko do Wkry. JeÅ›li, jak doniósÅ‚ wojewoda MichaÅ‚,
Mojsław ciągnie ku Wiśle, będzie się koło Zakroczymia przeprawiał
przez Wkrę. Dobrze byłoby u przeprawy na niego naskoczyć.
·ð ðDobrze byÅ‚oby, jeno nie rychlej, gdy z RusiÄ… nadejdzie JarosÅ‚aw,
bo możemy nie zdzierżyć. Nie wiadomo zasię, kamo się ninie najduje.
·ð ðJak doniósÅ‚ rycerz Wysota, idzie za MojsÅ‚awem o dzieÅ„ pieszej
drogi. Jeden bród jest na tym gościńcu, drugi pod Zakroczymiem. Je-
śli podjazd wojewody Michała ma Mojsława na oku, winien wymiar-
kować, kamo się Mojsław będzie przeprawiał.
·ð ðJeno nie wiada, gdzie go szukać - powiedziaÅ‚ książę, ale Godek
odparł:
·ð ðAacniej podjazdowi nalezć wojska nizli wojsku podjazd. NalazÅ‚
nas Sobieżyr, najdzie i wojewoda, bo i po to wyjechał. Ja bych tu sta-
nął, a podjazdy ku obydwu brodom wysłał, ale tak mniemam, że pod
Zakroczymiem będzie się przeprawiał, bo bliżej ku Wiśle, a bród sze-
roki. Tymczasem wozy ze spyżą i sprzętem dociągną. Zda się wypo-
cząć przed bitwą.
·ð ðTedy zarzÄ…dzcie, co należy - powiedziaÅ‚ książę. CzuÅ‚, że i same-
mu zda się spocząć, nie był do wojny chowany, nie lubił jej i wie-
dział, że tylko w pokoju można budować. Ale rozumiał, że należy
kres położyć jego mącicielowi, a łatwiej to uczynić z pomocą Rusi.
Gdy nadeszły wozy, kazał rozbić namiot, bo deszcz zaczynał padać,
i siedział w nim samotny, przeżuwając niewesołe myśli. Wojna, choć
143
wygrana, znowu przysporzy wdów i sierot, o które zadbać należy, gdy
tyle zasobów potrzeba, że nie wiadomo, na co prędzej łożyć.
Po zle przespanej nocy książę przysypiał, słuchając jednostajnego
dudnienia deszczu po płachcie namiotowej, gdy otrzezwiły go zbliża-
jące się głosy, w których zdało mu się, że rozróżnia dobrze znany głos
wojewody Michała. Podniecony, wyszedł przed namiot.
Zmrok już zapadł, ale w zbliżającym się poznał istotnie Michała, nad-
chodzÄ…cego w towarzystwie Godka. Uradowany, niemal zakrzyknÄ…Å‚:
·ð ðBywaj że mi! JakożeÅ› nas o ćmie nalazÅ‚? MichaÅ‚ pochyliÅ‚ siÄ™ do
ręki księcia i odparł:
·ð ðPrawdÄ™ rzec, nie ja was nalazÅ‚em, jeno Godkowy podjazd mnie
napotkał i tu przywiódł. Ale ważniejsze, co mam rzec.
·ð ðTedy wejdzcie - powiedziaÅ‚ Kazimierz.
·ð ðZwólcie, miÅ‚oÅ›ciwy panie, że skoczÄ™ po jadÅ‚o, boÅ›cie pewnikiem
jeszcze nie wieczerzali, a wojewoda takoż nie. I zda się światło jako-
we, by do gęby trafić - zaśmiał się i odszedł, a książę wraz z Micha-
łem weszli do namiotu. Usiedli na podściółce z choiny i książę
niecierpliwie rzekł:
·ð ðTedy praw, coÅ› zdziaÅ‚aÅ‚ i kamo siÄ™ MojsÅ‚aw najduje?
·ð ðSobieżyr wam doniósÅ‚ pewnikiem, że MojsÅ‚awa mamy na oku.
Dziś wedle południa rozpoczął przeprawę brodem opodal Zakroczy-
mia i pewnie już ją ukończył i na prawym brzegu Wkry stanął obo-
zem. Nie czekałem i wracałem ku wam, gdy mnie napotkał wasz
podjazd, tedy nalazłem i bez szukania.
Rozmowę przerwało wejście Godka. Przyniósł kociołek z polewką,
sądy i kaganek. Skrzesał ogień, zaświecił i rzekł:
·ð ðPożywcie siÄ™, miÅ‚oÅ›ciwy panie, a potem spocząć wam, bo zda mi
się, że jutro bitwa będzie.
·ð ðUradzimy jeszcze - odparÅ‚ książę, biorÄ…c siÄ™ do jedzenia. - Zda
się uwiadomić wielkiego kniazia. Pośledni raz omal się Ruś nie spózniła.
Wtrącił się Michał:
- Zwólcie, że powiem swoje. Ja bym piesze wojska przeprawił bro-
dem na gościńcu na lewy brzeg Wkry i ku południowemu brodowi
skierował, a samą jazdą na Mojsława uderzył. Juści, że nie dostoi ca-
144
łej sile Mojsława, tedy się bez bród wycofa na pieszych. Będzie je
musiał z powrotem na lewy brzeg przeprawiać, a tymczasem albo
wielki kniaz nadciągnie, albo my się na niego cofać będziem, jak do-
radził.
·ð ðJeÅ›li radzić wolno - odezwaÅ‚ siÄ™ Godek - ja bych jeno swoimi
pancernymi zaczął, na wabia, by się z powrotem przeprawiać naczęli.
Zrazu przeszkadzać im będziem i długo to potrwa, a tymczasem albo
wielki kniaz nadciągnie, albo my ku niemu cofać się będziem. Sam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl