[ Pobierz całość w formacie PDF ]

odnalezć Simbę tam, gdzie powinien być. Myślała o tym, co robią
Craig i Dean. Wydawało się, \e od chwili, kiedy zniknęli pod
powierzchnią oceanu, minęły wieki. Mieli spędzić pod wodą
dwadzieścia minut. Spojrzała na zegarek. Ze zdziwieniem
zauwa\yła, \e minęły dopiero cztery...
Jess stał przy relingu z puszką piwa. Natknęła się na niego zaraz
po wyjściu. Stanęła obok i zapytała:
- Czy ciągle się gniewasz?
- Gniewam? - Nawet na nią nie spojrzał. - Do diabła, jestem
wściekły! Mam nadzieję, \e po tej wyprawie ju\ nigdy cię nie
zobaczę. Jeśli tyle z tobą kłopotów na morzu, to co dopiero musisz
wyczyniać na lądzie?
- To moja praca - \achnęła się.
- Co? Podszywanie się pod policję federalną i straszenie
rybaków? Gdybym wiedział to wcześniej, na pewno nie wziąłbym
cię na pokład. Musiałabyś szukać innej łodzi.
- Dobrze, ju\ dobrze, nie przejmuj się tak. Właśnie tego nie
znoszę u mę\czyzn. Wszyscy uwa\acie, \e silna kobieta zagra\a
waszej męskości.
Jess ze zdenerwowania uderzył pełną jeszcze puszką o reling.
Odrobina piwa wylała się na jego dłoń.
- Jakiej męskości? To moje \ycie było w
niebezpieczeństwie. Mam nadzieję, \e to zrozumiałaś.
Odwrócił głowę i zmierzył ją wzrokiem. - Jeśli ci faceci zło\ą
na nas meldunek, to właśnie ja pójdę do więzienia. Wzruszyła
ramionami.
- Powściągnij swoją bujną wyobraznię. Przede wszystkim,
nie zło\ą meldunku, bo będą się bali. Widziałam, jak patrzyli na
mnie, kiedy odpływali.
Jess wciągnął głęboko powietrze. Kelsey miała wyjątkowy tupet.
Przez moment nie wiedział, jak zareagować. A potem zaczął się
śmiać.
- Co z ciebie za dziewczyna!
Kelsey poczuła dreszcz podniecenia. Rozumiał ją, chocia\ nie
mógł pochwalić tego, co zrobiła. Inny mę\czyzna pewnie usiłowałby
ją powstrzymać. Zapewne u\yłby siły lub autorytetu, by narzucić jej
swoją wolę. Jess chciał jej bronić, kiedy tego potrzebowała. Nie
starał się zmienić jej poglądów. Wiedziała, \e mo\e na niego
liczyć.
Wkrótce zawstydziła się swoich myśli i \eby je odpędzić,
zaczęła rozmowę:
- Czy nurkowałeś tu kiedyś?
Spojrzał na nią chłodno i pociągnął piwa z puszki. Zdawało jej
się, \e nie ma ochoty o tym mówić.
- Mo\na tak powiedzieć. W ten sposób zarobiłem na
Falporach pierwsze pieniądze.
Zerknęła na niego z niedowierzaniem.
- Oczywiście nie tylko dla siebie, ale dzięki temu mogłem
otworzyć własny interes.
- Mówisz powa\nie?
- Pamiętasz poszukiwania  Croydona" przed ośmiu laty? To było
wtedy, zanim ludzie tacy jak ty zabronili poszukiwania skarbów w
tym rejonie.
Pamiętała. Sprawa  Croydona", frachtowca z dziewiętnastego
wieku, była w swoim czasie bardzo głośna. Prasa pisała o tym niemal
codziennie. Od tego zaczęło się poszukiwanie skarbów na
Falporach.
- Nie zabronili, a tylko utrudnili poszukiwania. Nie
przesadzaj. Teraz potrzebowałbyś specjalnych zezwoleń. Tak swoją
drogą, ile zarobiłeś?
Roześmiał się. Zgniótł pustą puszkę i wrzucił ją do kosza. W
jego oczach pojawiły się złośliwe iskierki. Zrozumiała, \e niczego
się od niego nie dowie.
- Za mało - mruknął i znowu się roześmiał. - A co, chcesz
się bogato wydać za mą\?
Kelsey potrząsnęła głową, nieco rozgniewana. Złościło ją to, \e
znowu poruszył ten temat.
- Czy nie mo\esz tak po prostu odpowiadać na pytania? To
przecie\ nie jest trudne.
Poczuła nagły ucisk w dołku. Spojrzenie Jessa zdawało się
pieścić jej włosy. Najchętniej podeszłaby i przytuliła się do niego.
Chciała poczuć pod palcami jego skórę...
- Ty jesteś taka sama - odparł. - Te\ odpowiadasz pytaniem
na pytanie.
Tego, co się działo między nimi, nie mo\na było niczym
wyjaśnić. To było jak tajemnicze misterium.
Jess po prostu spojrzał na nią, a Kelsey nagle zdała sobie sprawę,
jak blisko siebie stoją. Niemal czuła ciepło jego ciała. Widziała jego
włosy smagane wiatrem i spalone przez słońce. Kochała się z nim,
ale do tej pory nie dotykała jego włosów. Nie trzymała w dłoniach
jego głowy. Nie dotykała uszu, brody, nosa... Pragnęła tego całym
sercem. Spróbowała zwil\yć językiem spieczone wargi. Poczuła, \e
zupełnie zaschło jej w gardle. Jess spoglądał na nią wyczekująco. W
jego oczach wyczytała te same pragnienia. Serce waliło jej jak
młotem.
I wtedy Jess odwrócił się i spojrzał na spokojne wody oceanu.
Próbowała zrobić to samo, ale jeszcze przez chwilę jej wzrok błądził
po jego rozwichrzonych włosach. Podziwiała profil Jessa, szerokość
barów, sprę\ystość mięśni... Pomyślała, \e musi się szybko
opamiętać, inaczej będzie zgubiona. Zamknęła oczy i wbrew swej
woli odwróciła głowę.
- Chciałam ci podziękować - rzekła nabrzmiałym głosem - za to,
\e cały czas zachowywałeś się tak rozsądnie.
- Któreś z nas musiało zachować choć odrobinę rozsądku. -
Zmuszał się, by na nią nie patrzeć.
- No có\ - wyszeptała.
Chciała coś powiedzieć, ale nie potrafiła znalezć właściwych
słów. Jess oderwał oczy od bezmiaru szarych wód oceanu i znowu
po\erał ją wzrokiem. Wyglądało na to, \e obojgu w tej chwili
zabrakło rozsądku.
- Zwietnie sobie poradziłaś z łodzią.
Odwrócił się do niej. Stali twarzą w twarz. Brzeg jej koszulki
niemal ocierał się o jego spłowiałe szorty. Coś jakby elektryczna
iskra przebiegło między ich ciałami. Zaczęła cała drętwieć. Nie
cofnęła się jednak.
- Mówiłam, \e dam sobie radę.
- Nie wierzyłem ci.
Jego wzrok powędrował ni\ej. Poczuła, \e twardnieją jej sutki, a
piersi zaczynają falować.
- Nie wierzyłem równie\, \e masz pistolet - ciągnął patrząc jej
prosto w oczy. - Jesteś okropna. Naprawdę nie znoszę tego u kobiet.
- Co masz na myśli? - szepnęła, czując, \e nie mo\e złapać
powietrza.
- Nie znoszę silnych, pewnych siebie kobiet. Jeśli kobieta robi
coś równie dobrze lub nawet lepiej ni\ mę\czyzna, nie powinna się
tym chwalić.
- Ja z kolei, jak się zapewne domyślasz, nie mogę tolerować
takich poglądów u mę\czyzn.
- Taki oczywiście - mruknął.
Napięcie między nimi rosło. Oboje oddychali cię\ko, próbując [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl