[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mówisz, zastanowić się nad twoją propozycją jeszcze raz...
Gdy lepiej poznam księcia, to kto wie... Może rzeczywiście
zmienię zdanie.
Obserwując lorda, nie mogła powstrzymać się od
wrażenia, że na jego twarzy pojawił się okropny uśmiech
samozadowolenia.
- Pamiętaj jednak - szybko dodała - że ciągle jestem w
żałobie po babci i przez kilka najbliższych miesięcy nie będę
w stanie myśleć o małżeństwie.
Lord zmarszczył brwi i Carmela zdała sobie sprawę, że nie
był przygotowany na taką odpowiedz.
- Nie mogę uwierzyć - powiedział po kilku chwilach - że
twoja babcia chciałaby, abyś chodziła w żałobie po niej dłużej,
niż jest to przyjęte.
- Myślę, że zależy to nie od norm ustalonych przez
społeczeństwo, lecz od uczuć, które łączyły mnie z nią -
odparła cicho Carmela.
- Rozumiem to - zgodził się lord. - Pamiętaj jednak o tych
wszystkich dobrych rzeczach, które możesz zrobić mając taki
majątek. Pamiętaj o ludziach, którzy skorzystają z twojej
hojności i wreszcie o szczęściu, które stanie się twoim
udziałem, gdy poślubisz tego zacnego człowieka.
- Z pewnością o tym pomyślę.
Lord wyciągnął dłoń.
- Właśnie to chciałem usłyszeć - powiedział. -
Tymczasem może byśmy spróbowali zostać przyjaciółmi? Nie
zaczynajmy kolejnej wojny pomiędzy Gale'ami!
Ponieważ nie mogła zrobić niczego innego, Carmela
przyjęła jego dłoń, jeszcze raz przekonując się o sile jego
palców.
Ogarnęło ją przemożne uczucie, że będzie musiała jeszcze
walczyć z lordem. I że ta walka nie będzie łatwa...
Rozdział 4
Schodząc po schodach Carmela myślała, że gdyby nie
fakt, iż każde jej nierozważne posunięcie może drogo
kosztować Felicity, jej sytuacja byłaby całkiem zabawna.
Lord ogłosił rozejm i zaczął traktować ją jak normalną,
inteligentną kobietę, a nie jak głupawą kilkunastoletnią
panienkę.
Przez ostatnie dwa dni przyglądała się nieporadnym
wysiłkom lorda, który prawdopodobnie po raz pierwszy w
życiu musiał brać pod uwagę uczucia innych.
Zapraszał ją do wspólnych rozmów z księciem, pytał o
zdanie w różnych kwestiach i nawet słuchał tego, co miała do
powiedzenia.
Carmela zdawała sobie sprawę, iż lord nie był
przyzwyczajony do takich stosunków z innymi ludzmi; dotąd
zawsze oczekiwał, że jego polecenia będą wykonywane bez
najmniejszego sprzeciwu.
Jednakże dobre maniery zmuszały go do liczenia się ze
zdaniem księcia, który miał dla niego tyle podziwu, iż
graniczył on niemal z uwielbieniem.
Powoli zaczęła ją wciągać szermierka na słowa z lordem,
te dialogi pełne dowcipu i drobnych złośliwości.
Wiedziała, że zaskoczyła go swoją znajomością sztuki, o
której wiedziała znacznie więcej niż on.
Jeszcze większe zdziwienie wywołała jej znajomość
europejskich zagadnień politycznych.
Zawdzięczała ją nie ojcu - on był jej nauczycielem sztuki -
lecz hrabinie, która przez znajomości z wieloma politykami
zawsze doskonale orientowała się w wydarzeniach na scenie
politycznej nie tylko Anglii, ale także całej Europy.
Każdego ranka Carmela i Felicity musiały czytać na głos
przemówienia członków Parlamentu drukowane w The
Moming Post. Następnie hrabina wyjaśniała im wszystkie
obce terminy, a jako że osobiście znała wielu z mówców,
przytaczała zabawne anegdoty związane z przywódcami partii
po obu stronach Izby.
Felicity zawsze uważała te rozmowy z babką za raczej
nudne, ale dla Carmeli były one niezwykle interesujące. Teraz
używała swojej wiedzy, by zaskoczyć lorda i - wiedziała o
tym - oszołomić go.
Dlaczego ma myśleć, że wszystkie dziewczęta są głupie? -
zadawała sobie pytanie, oburzona, i postanowiła wykazać, iż
rozumowanie lorda jest pozbawione wszelkich podstaw.
Wczoraj wieczorem, gdy zawzięcie spierali się na temat
reform, które były o wiele spóznione, by wpłynąć na poprawę
doli chłopów, lord powiedział".
- Być może za długo przebywałem poza Anglią, na
kontynencie, ale nie mogę uwierzyć, że sprawy mają się tak
zle, jak je przedstawiłaś.
- Niestety, wyglądają jeszcze gorzej - odparła Carmela. -
Tania żywność z Europy zalewa rynek i wygląda na to, iż
chłopi stoją na krawędzi bankructwa.
Z wyrazu twarzy lorda wywnioskowała, że nie uwierzył
jej, więc dodała:
- Spytaj, ile banków chłopskich zamknięto zeszłego roku.
Porozmawiaj z dzierżawcami twoich pól, a dowiesz się, jak
rozpaczliwie walczą, by utrzymać siebie i swoje rodziny.
Lord milczał przez chwilę.
- Sądziłem, że takie jak ty panienki są zbyt zajęte tańcem i
sukniami, by wiedzieć cokolwiek o cierpieniach świata pracy.
- Mamy oczy po to, aby widzieć, i uszy po to, aby słyszeć.
W ten sam sposób, lordzie, możesz spojrzeć na warunki życia
ludzi okaleczonych podczas wojny. Po zwolnieniu z wojska
nie powodzi im się najlepiej w kraju, który nie dał im żadnych
rent. Najpewniej oczekuje się, że zamieszkają na ulicach i
będą żebrać. Ponieważ naprawdę była zła na to, co działo się
w Huntingdonshire, mówiła nieco podniesionym głosem, jej
oczy błyszczały w świetle jasno palących się świec. Właśnie
to wydało się lordowi bardzo pociągające. Spojrzała na
księcia, mając nadzieję, że ten nie tylko słucha Carmeli, ale
także ją podziwia. Książę jednak siedział za spuszczoną
głową, wpatrując się w talerz i z roztargnieniem kruszył chleb.
- Co martwi waszą wysokość? - spytał lord. Gość przez
dłuższą chwilę nic nie odpowiadał, jakby myślami był gdzieś
daleko.
- Właśnie zastanawiałem się, że skoro takie rzeczy
zdarzają się w takim bogatym, dobrze prosperującym kraju jak
Anglia, to co musi dziać się w zniszczonym wojną
Horngelsteinie?
Zapadła cisza. Carmela wiedziała, że zdaniem lorda
odpowiedzią na to pytanie będzie majątek Felicity, nad którym
książę uzyska kontrolę po ślubie. Otoczy wtedy opieką
potrzebujących poddanych.
Ponieważ był to niebezpieczny temat, powiedziała szybko:
- Porozmawiajmy o czymś bardziej zabawnym. Jestem
pewna, że o tej porze roku powinien książę doskonale bawić
się na przyjęciach wydawanych przez regenta w Carlton
House.
- A czy pani byłaś na jakimś? - spytał książę. Carmela
pokręciła przecząco głową.
- Miałam zostać przedstawiona królowej - wyjaśniła - ale,
niestety, babcia zmarła.
- Musisz czuć się zatem bardzo rozczarowana, pani.
- Znacznie bardziej żałuję straty babci, która była
wyjątkową osobą.
Spojrzała na lorda i dodała prowokująco:
- Była bardzo mądra, ale chyba miała zbyt bujną
osobowość jak na wymagania rodziny Gale'ów! Nigdy jednak
się już nie dowiedzą, jak wiele stracili przez te wszystkie lata,
które minęły od chwili jej wyjazdu.
- Jestem chyba ostatnią osobą, do której możesz o to mieć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl