[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na pewno... zostawiłam tam wóz.
Spojrzał na mnie najpierw z osłupieniem, a potem podejrzliwie.
Wyczułam, że bardzo chciałby się dowiedzieć, dlaczego byłam w domku i
co takiego tam się stało, że jestem teraz wrakiem i mówię od rzeczy.
Ależ naturalnie odpowiedział z rezerwą, przyglądając mi się
badawczo. Wskakuj!
Wychylił się i otworzył drzwi od strony pasażera. Kiedy samochód
ruszył, Erie odezwał się do mnie, usiłując znów przybrać dobroduszny ton:
Naprawdę powinnaś mi powiedzieć, co się stało! Przecież widzę, że
nie jesteś sobą. Co zaszło w domku?
Nic odparłam. Sądziłam, że może zastanę tam Ginę, ale się
myliłam. Wyszłam więc przespacerować się tą drogą, żeby pomyśleć, co
robić dalej. Z każdą godziną coraz bardziej się denerwuję.
No tak mruknął, nie odrywając oczu od drogi. Rozumiem. To
musi być bardzo przygnębiające.
Samochód sunął z warkotem do góry. Minęliśmy domy, minęliśmy
drogowskaz do Peaslake i wjechaliśmy na krętą drogę prowadzącą do
domku.
Masz klucz? spytałam nagle.
O, tak odparł. Każde z nas ma klucz. Czasem, kiedy Garth
bawi za granicą, użycza nam tego domku na soboty i niedziele. Teraz jest
pewnie na lotnisku.
Już miałam otworzyć usta, żeby mu powiedzieć, iż Garth wcale nie jest
na lotnisku, kiedy Erie pokonał ostatni zakręt i domek ukazał się naszym
oczom.
Zatkało mnie. Słowa zamarły mi na ustach.
Co się stało? spytał szybko Erie. Co ci jest?
Bo... bo sądziłam, że złapałam gumę powiedziałam słabym
głosem. Ale widocznie tak mi się tylko wydawało. Wszystko w
porządku.
Było to oczywiście kłamstwo. Bynajmniej nie doznałam wstrząsu z
powodu swojego samochodu, który stał jak przedtem pod drzewami, lecz
dlatego, że znikł kremowy jaguar.
Garth się ulotnił.
Na pewno nie skusisz się na kawę? ponowił swoją propozycję
Erie, parkując w miejscu, na którym wcześniej stał jaguar Gartha. To
naprawdę żaden kłopot.
Byłam zbyt zdumiona, żeby się dalej opierać. Kawa świetnie mi zrobi,
pomyślałam, a skoro Garth zniknął, nie mam powodu wzbraniać się przed
wejściem do domku.
E, chyba zmienię zdanie powiedziałam niezręcznie. Bardzo ci
jestem wdzięczna.
Zaczęłam się zastanawiać, dokąd Garth mógł się udać. Gdyby wrócił do
wsi Holmbury, musiałby nas minąć po drodze. Uznałam, że z takiego czy
innego powodu pojechał na szczyt wzgórza i dalej, do Peaslake może
dokupić coś do jedzenia w tamtejszych sklepach. Gdy podchodziliśmy do
frontowych drzwi i Erie wyjął klucz, naszły mnie obawy, co będzie, jeżeli
Garth wróci z Peaslake, zanim wypiję kawę i opuszczę domek.
Proszę rzekł Erie, kiedy otworzył drzwi i usunął się na bok, żeby
mnie przepuścić.
Nie było tu żadnego korytarza. Drzwi wejściowe otwierały się na długi
jasny salon z oknami na całą ścianę, z których roztaczał się widok na całą
dolinę. Z prawej były schody, z lewej dwie pary drzwi. Domyśliłam się, że
jedne prowadzą do kuchni, drugie do jadalni.
Aadnie tu, prawda? zagadnął Erie stojący za moimi plecami.
Powiedział to z satysfakcją właściciela, a nie zwykłego gościa. Można
tu doskonale odpocząć od Londynu.
Pokój był umeblowany antykami. Dostrzegłam kanapę i fotele w stylu
regencji, pod ścianą długą rzezbioną dębową komodę, a pod schodami
staroświecki zegar.
Aadnie odparłam z roztargnieniem. Szkoda, że to współczesny
domek, a nie stary dom, który pasowałby do tych antyków.
Mówisz tak, bo jesteś Amerykanką odparł. My, Europejczycy,
wcale nie przepadamy za wiekowymi domami, w których jest wilgoć,
korniki w dachu i lodowate przeciągi od nieszczelnych okien w zimie.
Machnął niedbale ręką w stronę kanapy. Siadaj... rozgość się. Zaparzę
kawy.
Usiadłam, lecz kiedy zniknął w kuchni, zaraz wstałam i podeszłam do
drzwi sąsiadujących z kuchnią. Tak jak się domyślałam, prowadziły do
jadalni. Stała tam szafka pełna ślicznej angielskiej porcelany, a
naprzeciwko narożna serwantka zastawiona najpiękniejszym szkłem, jakie
widziałam w życiu. Nie mogłam się oprzeć pokusie, otworzyłam
drzwiczki i wyjęłam jeden kieliszek. Nóżkę miał tak smukłą, że sądziłam,
iż zaraz złamie mi się w rękach, a jego brzeg był cienki jak papier. Wokół
niego biegł delikatny napis. Odstawiłam prędko kieliszek, żeby to kruche
piękno nie rozprysło mi się w palcach, zamknęłam serwantkę i wróciłam
do salonu.
Erie, czy na parterze jest łazienka?
Nie! odkrzyknął. Jest na górze. Drugie drzwi po lewej.
Weszłam powoli po schodach. Myślami znów krążyłam wokół Gartha,
zastanawiałam się, co porabia i kiedy wróci. Natychmiast zaczęłam się
spieszyć. Nie wolno mi tu zabawić dłużej niż dziesięć minut. A potem
wynoszę się stąd, wyjeżdżam. Nigdy więcej nie zobaczę tego domku...
Kiedy znalazłam się na podeście, zorientowałam się, że nie pamiętam
wskazówek Erica. Wszystkie drzwi były zamknięte. Przez chwilę
patrzyłam na nie bezmyślnie. Drugie drzwi po prawej? Nie, powiedział, że
po lewej. Drugie drzwi? Trzecie drzwi po lewej? Pokręciłam się po małym
korytarzyku, otworzyłam jakieś drzwi i weszłam wprost do garderoby z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]