[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Nie znam polskiego  powiedział spokojnie z oksfordzkim akcentem.  Możemy
porozmawiać po angielsku?
 A moglibyśmy po niemiecku?  odpowiedział nieśmiało i raczej niepoprawnie Michał.
Niezbyt mocno czuł się w angielskim, ale niemiecki znał płynnie.
Luigi kiwnął głową zadowolony i dał znak starszemu mężczyznie, że może wyjść.
 A ja co?!  warknęła prosto w ucho Kępińskiemu Ewa.  Mam tu stać jak na tureckim
kazaniu?
 Trzeba się było uczyć języków  odparł, cały czas obserwując uważnie  gości .
 Ale się mądry odezwał. Gdybym jak ty miała babkę z Austrii, też bym była taka
elokwentna. Co ty chcesz, żeby cię po hitlerowsku przesłuchiwali?!
 Nie mamy złych zamiarów  odezwał się równie swobodnie po niemiecku, jak przed
chwilą po angielsku, Balea, odprowadzając wzrokiem Tomasza, który właśnie zniknął za
drzwiami.
 Jasne.  Michał uśmiechnął się z przymusu.
 Musi pan nam wybaczyć najście oraz to, że nie możemy się przedstawić, ale chcemy
tylko chwilę porozmawiać i zaraz znikamy.
 To trochę dziwna sytuacja...  odparł niecierpliwie Kępiński.
 Dziwna stanie się dopiero wtedy, kiedy wrócą pańskie córki  zauważył Luigi,
nieznośnie świdrując policjanta wzrokiem.
Michał z przerażeniem spojrzał na ścienny zegar. Poczuł, jak zimna strużka potu zaczyna
spływać po jego szyi. Wiedzą o dziewczynkach, przyjechali z zagranicy, są szybcy, sprawni,
świetnie zorganizowani. On i Ewa nie mają szans.
 Negocjujesz nasze uwolnienie?  spytała dla porządku Nowicka.
 Nastrajam się  rzucił przez zęby w jej stronę.  Czego od nas chcecie?  mruknął do
intruzów.
 Tak jak mówiłem. Tylko porozmawiać.
 O czym?
 O Krzysztofie Lorencie, katolickim księdzu, z którym bardzo chciałbym się spotkać.
 Ja też go szukam  przyznał policjant.  Ale nie mam pojęcia, gdzie jest.
 Pana żona zginęła w tajemniczych okolicznościach dwa lata temu, prawda?
Kępiński mocno zacisnął powieki.
 Nie było w tym nic tajemniczego. Lekarska pomyłka w czasie operacji nerek. Nie
obudziła się z narkozy.
 No tak.  Luigi pokiwał głową.  Współczuję panu.  Jak pan sobie radzi?
 Na ten temat też mamy rozmawiać?  Michał zdecydowanie podniósł głos.
Włoch wyczuł strach, który zaczął opanowywać policjanta.
 To pański wybór  rzekł pogodnie Balea.  Nie chce pan z nami współpracować, więc
po prostu bawię pana rozmową w oczekiwaniu na pańskie córki. Może jak one przyjdą,
zyskamy inną płaszczyznę do dyskusji.
 Nie...  Michał był naprawdę przestraszony.  Porozmawiajmy gdzie indziej, nie tutaj.
Zabierzcie nas, dokąd chcecie, ale dzieciaki nie mają o tych sprawach zielonego pojęcia. Nie
ma potrzeby...
 Gdzie jest Lorent?  spytał bardziej już zdecydowanym tonem Luigi.
 Przysięgam, że nie wiem. Aresztowałbym go przecież.
 Tak od razu?
 Jest oskarżony o porwanie, a być może morderstwo, tu nie ma żartów.
Balea niezmiennie świdrował Kępińskiego wzrokiem. Odczekał jednak chwilę, zanim
zadał następne pytanie.
 Co o nim pan wie?
Michał zawahał się, spojrzał na Ewę, zdając sobie sprawę, że nawet ona zrozumiała
pytanie. Policjantka kiwnęła jednak głową, wyrażając zgodę. Nie było sensu chojrakować. I
tak mieli raczej małe szanse, aby wyjść z tego żywi, ale może Włosi odejdą, zanim
dziewczynki wrócą.
 Katolicki ksiądz, nigdy nienotowany, przykładny duchowny  rozpoczął Kępiński. 
Około dwóch miesięcy temu ciężko zachorował na, jak podejrzewają lekarze, zapalenie
mózgu. Inna wersja mówi, że to gwałtowny objaw schizofrenii paranoidalnej, z której do tej
pory nie zdawał sobie sprawy nawet sam chory. Spędził w szpitalu ponad miesiąc. Uciekł w
tajemniczych okolicznościach, porywając lekarkę.
 W tajemniczych okolicznościach?  Luigi zerknął za zegarek.
 Ktoś mu pomógł. Sam nie dałby rady. Zwiadkowie opowiadają, że ci sami ludzie,
którzy wyciągnęli go ze szpitala, pózniej na zewnątrz zaatakowali księdza, ale nie mam na to
dowodów. Nikt nie zgłosił morderstwa lub zaginięcia, nie ma śladów, są tylko zeznania
chorych.
 A lekarze?
 Nikt z nich niczego nie widział. Większość została obezwładniona przez napastników.
Nie jesteście ze służb specjalnych?
 Rzeczywiście dziwna historia.  Luigi zignorował pytanie policjanta.  Trudno w nią
uwierzyć. Ale niech pan kontynuuje.
 To właściwie wszystko.
Luigi ponownie znacząco spojrzał na ścienny zegar.
 No dobrze, byliśmy jeszcze u tej lekarki. Znalezliśmy notatki o księdzu.
 Gdzie pan je ma?
 W pracy.
 Chciałbym to zobaczyć.
 Panowie... zmuszacie mnie do przestępstwa...
 Zgłosimy się do pana  mruknął Balea, wstając z fotela.  Proszę nikomu nie mówić o
naszej rozmowie. I być gotowym.
 Tak...  Michał tępo patrzył na przeciwległą ścianę.
Idąc do wyjścia, Luigi zatrzymał się jeszcze na chwilę przy policjantach.
 Herr Kępiński  szepnął mu niemal prosto do ucha.  Wygląda pan na miłego, dobrego
człowieka, więc zdradzę, co się stanie, jeśli nie dotrzyma pan słowa.  Balea odczekał chwilę.
 Odszukamy pana i pozbawimy życia. Najpierw jednak znajdziemy pańskie córki, nawet
jeśli je pan ukryje, wyrwiemy im paznokcie, połamiemy palce, żebra i nogi, wypalimy gałki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl