[ Pobierz całość w formacie PDF ]

angielsku. Przed wieczorem doniosłem do klatek jedzenie i wodę. Wtedy też znalazł mnie
dyrektor.
- Małpa! - krzyknął. - Masz zapasy na trasę?
- Nie - zdziwiłem się.
- No to jedz do supermarketu. Jeszcze zdążysz.
Byłem trochę zakłopotany i odruchowo szukałem portfela, by sprawdzić, ile mam
pieniędzy. Dyrektor zrozumiał to opacznie.
- Masz tu zaliczkę - dał mi dwa stuzłotowe banknoty. - Kup konserwy, wodę
mineralnÄ…, soki. ResztÄ™ zawsze dokupisz na trasie. I jeszcze kup sobie coÅ› - wymownie
przymrużył oko. - W pracy nie wolno pić, ale jeden głębszy przed snem, po nocnej jezdzie,
nie zaszkodzi.
- Dobrze - kiwnąłem głową.
Okazało się, że do sklepu na zakupy jedzie też Monika. Ta, oprócz wspólnego z
koleżankami wozu mieszkalnego miała też samochód terenowy. Przebrałem się i pojechałem
z niÄ….
- Jak było w legii? - zapytała, gdy tylko wyjechaliśmy z terenu cyrku.
- Ciężko, ale jak człowiek przywyknął... - grałem twardziela.
- Słyszałam, że tam w wolnych chwilach to tylko wino, kobiety i śpiew.
- Prawda.
- A gdzie dziewczyny są najpiękniejsze?
- Na pustyni. Gdy człowiek wraca do bazy po dwóch tygodniach w piachu z kolegami,
którzy gadają tylko o jednym, to potem każda dziewczyna jest piękna - roześmiałem się na
koniec.
Monika chyba nie spodziewała się takiej odpowiedzi. Wydęła wargi niezadowolona.
- Skakałeś na spadochronie? - pytała dalej.
- Tak - tym razem mówiłem prawdę.
- Walczyłeś, strzelałeś do ludzi?
- Tak.
- Jakie to uczucie?
- Marne. Tylko psychopata czułby zadowolenie. Strzelając do człowieka widać jego
lęk, czuć strach, taki sam jak twój. Na wojnie nie jest się sobą, potem szuka się
usprawiedliwienia swoich czynów. Niestety, człowiek potrafi być najokrutniejszym
drapieżnikiem w przyrodzie.
- Czemu?
- %7ładne zwierzę nie zabija dla samej chęci zabijania. Popatrz, w ilu wojnach giną
bezbronni ludzie. To są ofiary morderców, zbrodniarzy.
Zajechaliśmy pod sklep. Tam Monika podpowiedziała mi, jakie zrobić zakupy.
Widziałem, że sama nie żałowała sobie niczego i kupowała to co najlepsze. Hitem mojego
koszyka okazała się konserwa z boczku, którą kiedyś jadłem na Mazurach i wtedy smakowała
mi wyśmienicie. %7łeby nie wzbudzić podejrzliwości koleżanki kupiłem też trochę alkoholu.
Wróciliśmy, podziękowałem Monice i pobiegłem znowu przebrać się w strój
neutralny - czarny, w którym mogłem wykonywać prace, ale i znalezć się w razie czego na
scenie.
Podczas pierwszego występu stałem za kurtyną czekając na znak, czy będę potrzebny.
Starałem się też dostrzec jakieś dziwne, tajemnicze zachowanie - ślad my. Nagle usłyszałem
zdanie, które mnie zelektryzowało.
- Po drugim występie pojadę przed wszystkimi i będę czekał przy kapliczce -
powiedział chudy klown do kolegi.
ROZDZIAA SZÓSTY
KOLEJNA WYPRAWA WEHIKUAEM " ROZMOWA Z LEZNICZYM "
SPOTKANIE Z DRUHEM RAFAAEM " CZY JESTEM SAYNNYM PANEM
SAMOCHODZIKIEM? " WIZYTA W SALONIKU MONIKI " NOCNY PRZEJAZD "
GADATLIWA WSPÓAPASA%7Å‚ERKA " PUSTA KAPLICZKA
Po wyjściu Pawła spakowałem swoje rzeczy, namiot, przygotowałem listę spraw do
załatwienia w biurze. Wstałem wcześnie, pojechałem do ministerstwa. Przed budynkiem
stałych bywalców już nie dziwił widok mojego nowego wehikułu. Starsi traktowali wygląd
pokracznego wozu jako wyraz dziwactwa emeryta, a młodzi czasami rzucali zwroty w stylu:
 cool wozik ,  ale facet ma wkręt ,  ludzie mają polewkę z niego . Zanotowałem je w
pamięci, by zapytać Pawła, cóż mogą oznaczać te dziwne słowa.
Panna Monika, moja sekretarka była przyzwyczajona do tego, że często nagle
wyjeżdżam w teren. Widząc moją zadowoloną minę czuła, że kroi się kolejna przygoda.
- Dokąd teraz? - zapytała.
- Do zamków krzyżackich na ziemi chełmińskiej - odpowiedziałem.
- Na jak długo?
- Aż rozwiążę zagadkę - odparłem.
Sekretarka szybko przygotowała delegację, którą bezzwłocznie podpisała przełożona
naszego departamentu. Na stacji benzynowej uzupełniłem paliwo. Bak mieścił 75 litrów i nie
bez powodu, bo nasz pojazd niczym ciężarówka potrafił palić nawet 15 litrów w ruchu
miejskim. Jeszcze nocą studiowałem mapę, trasę przejazdu cyrku i zaplanowałem swoją bazę
wypadową w samym środku rejonu interesującego cyrkowców. Stamtąd chciałem
organizować wyjazdy do poszczególnych zamków, żeby być tam przed mą, który, o czym
byłem święcie przekonany, poruszał się razem z kolumną innych pojazdów  Titanica .
Na mapie wypatrzyłem niewielkie jeziorko otoczone lasem, dwa kilometry od
Radzynia Chełmińskiego i tam chciałem poszukać miejsca na obóz. Jeszcze rano udało mi się
wyjechać z Warszawy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl