[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nic nie mów teraz on mi przerwał. Wszystko wiem, wszystko przemyślałem.
Ujął moją dłoń i nie patrząc na mnie, pocałował tak, jak niedawno całował dłoń Elżbiety. Poczułam
się z tym bardzo zle, ale nie zareagowałam.
Nie wiedziałem do tej pory nie dokończył i przyciągnął mnie do siebie. Nie wiedziałem
szepnął, a ja znowu poczułam jego gorący oddech.
Proszę, nie mruknęłam, ale się nie odsunęłam.
Nie posłuchał. Pocałował mnie bardzo namiętnie. Nie wiem kiedy i jak, moje dłonie powędrowały na
jego kark, palce zatopiły się w jego włosach i wtopiłam się w ten pocałunek w całości, nie zastanawiając
się, co może z tego wyniknąć. A powinnam, bo nie byłam teraz pod wpływem przepysznego szampana
i mój mózg pracował w miarę normalnie, nie był niczym otumaniony. No, prawie niczym.
Po tym pocałunku Andrzej lekko się odchylił, spojrzał mi głęboko w oczy, uśmiechnął się, odwrócił,
położył ręce na kierownicy, spojrzał w boczne lusterko i bez słowa ruszył. Patrząc na drogę, oblizałam
wargi, delikatnie przygryzłam dolną, jakbym chciała zapamiętać na zawsze smak tego pocałunku, który
był całkiem inny niż ten sprzed lat. Zmienił się tak jak Andrzej, którego jak mi się wydawało dobrze
znam.
I znowu pędziliśmy prawie w ciszy. Tylko w mojej głowie zdecydowanie jej nie było.
Masz ochotę na gorącą herbatę albo kawę? zapytał, wjeżdżając na stację benzynową.
Tak odpowiedziałam i pokiwałam głową.
To był jedyny dialog po wcześniejszym postoju.
Gorąca herbata, którą piłam małymi łyczkami, obserwując ludzi siedzących przy sąsiednich stolikach,
rozlewała się ciepłem w moim brzuchu i mnie uspokajała. Starałam się omijać wzrokiem Andrzeja, ale
prawie cały czas czułam na sobie jego spojrzenie.
Co byś powiedziała na mały wyjazd w góry? zapytał znienacka.
Zaskoczona połknęłam za szybko łyk gorącego napoju i skrzywiłam się z bólu.
Nie chcesz? zapytał znowu, zanim zdążyłam odpowiedzieć.
Poparzyłam się! wykrzyknęłam, jak już mogłam.
To chciałabyś? ucieszył się.
Pomyślę& odpowiedziałam zgodnie z prawdą, bo myślenia czekało mnie dużo.
Pomyśl zaśmiał się, zerkając na zegarek. I dopij, bo do domu jeszcze daleko.
Wstał i czekał na mnie. Zostawiłam resztki gorącej herbaty, chociaż wyjątkowo mi smakowała,
i poszłam za nim bez słowa.
Odezwałam się dopiero przed domem. Wysiadając z samochodu, zapytałam Andrzeja, czy wstąpi do
mnie na górę, ale na szczęście odmówił, co przyjęłam z wielką ulgą. Pomachałam mu tylko, jak
odjeżdżał, i zrobiło mi się jakoś nostalgicznie, chociaż nie wiem dlaczego. Jakie to wszystko jest
pokręcone&
Odebrałam Luizę i udałam się z nią na spacer. Może w parku będę w stanie uporządkować myśli.
Może&
Wyobraziłam sobie wielką kartkę papieru, po jednej stronie napisałam Ben , a po drugiej
Andrzej . Luiza szła spokojnie, nie szarpała mnie zbytnio, więc mogłam swobodnie notować plusy
i minusy obu panów, ale i tak co chwila musiałam stawiać znaki zapytania.
Mam teraz Andrzeja i chyba mam też Bena. Mam? Czy powinnam poważnie traktować Bena, który
jest teraz gdzieś tam daleko i nie ma dla mnie czasu, czy może poważnie potraktować słowa Andrzeja?
Czy on naprawdę chce się rozwieść? Przecież do tej pory nie widział świata poza Elżunią.
Wydawało się, że nic i nikt nie jest w stanie rozbić ich małżeństwa.
Może to tylko przelotny kryzys, a ja jestem tylko chwilowym kaprysem? Może mu to minie i zostanę,
jak zawsze, z niczym? Sama jak ten przysłowiowy paluszek? Jak listek targany wiatrem? Jak& sama nie
wiem, czym jeszcze mogę być. Co jest jeszcze na świecie tak samotne, jak ja?
Ale jeśli mówił serio? Tak spokojnie? Tak pewnie? I ta kolacja, i to serduszko? Dotknęłam palcami
pudełeczka w mojej kieszeni. A Ben?
Burza w moim sercu, burza w mojej głowie. Jednego znam już tyle lat, drugiego miałam w planie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]