[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Niektóre były ciekawe. Naprzeciw biurka wisiał obraz pędzla stałego bywalca Wronek.
Podpisany był nazwiskiem i numerem celi. Przedstawiał kolorowy, radosny krajobraz, bardzo
daleki od pejzażu więziennego. Niektórzy więzniowie z grupy osobników psychopatycznych
lubią zajęcia manualne; objawiają pewne ciągoty artystyczne.
Kiedy zostali sami, Rogosz zapytał:
Jurek! Mógłbyś sprawdzić, kiedy dokładnie wypisują Tarnawskiego?
Nie muszę. Dobrze pamiętam. Egzemplarz jest niebezpieczny. Ciągle kręci, ma swoje
kombinacje. Wychodzi w sylwestra. Zdąży się jeszcze zabawić ze swoją dziewczyną. Niezła
sztuka.
Za dwa dni wychodzi na wolność? Jurek! Nie gniewaj się. Podjąłem postanowienie.
Zatelefonuj do Zosi, że nie będę na kolacji. Jadę do Warszawy.
Zwariowałeś! Miałeś posiedzieć u nas kilka dni. Co się takiego stało, że zmieniłeś
plany? Przyjeżdżasz w związku z zamordowaniem Romanowskiego, a wypytujesz moich
ludzi o innego więznia. O co ci właściwie chodzi?
Będziesz chichotał, ale tylko o prawdę i jestem bliski rozwiązania trudnej zagadki.
Puść parę, zlituj się.
Wszyscy mówią to samo. Zaczekaj. Dam ci znać z Warszawy. Co wiesz o dziewczynie
Tarnawskiego?
Niewiele. Nazywa ją swoją narzeczoną, Nie wyrzuciłbym jej z łóżka.
Nie wpuściłbyś, bo by cię Zośka zniszczyła.
Dużo wiesz. %7łycie tu sama melancholia. A co do tej Kurek, jest zakochana po uszy
w tym charakterniaku. Wyprosiła u mnie widzenie tuż przed Wigilią. Przyjechała specjalnie z
Warszawy. Nie miałem serca odmówić.
Jakby miała krzywe nogi, byłbyś może mniej ustępliwy.
Nie zaprzeczam. Trzeba mieć względy dla pięknych kobiet. Nie spotykam ich za wiele,
choć wciąż chwalimy się pięknymi Polkami.
Czy nie wpadło ci w ucho imię Anka. Może przy okazji przepustek czy z listów.
Nie przypominam sobie. Jeżeli chodzi o listy, spytaj Lubonia. Poczta przez niego
przechodzi.
Penitencjarny nie słyszał o żadnej Ance. Informował gościa z Warszawy obszernie, może
nawet nadto:
Listy więzniów czytam uważnie, bo w ten sposób przesyłane są także instrukcje dla
świadków, polecenia dla rodziny nie zawsze ułatwiające prowadzenie dochodzenia; Lektura
listów bywa czasem interesująca. Napotyka się rysunki, ale najczęściej wiersze czy prozę.
Poezja bywa nasycona liryką, pełną emocji. Nadawca w życiu codziennym bywa bandziorem
albo pospolitym złodziejem, ich wyobrażenie o sobie, o swojej moralności nie ma nic
wspólnego z obiektywnym stanem rzeczy. Takimi oni siebie widzą. Zafałszowany obraz
własnej osobowości. I odrzucają świat, który nie chce dopatrzyć się, prawdziwych według
nich, wartości. A jeżeli ich odrzucają, dają sobie rozgrzeszenie i prowadzą taki, a nie inny
tryb życia&
Przepraszam za te refleksje, panie kapitanie, ale nie bardzo jest tu czas i możliwość
pogadania z inteligentnym, człowiekiem. Każdy załatwia lepiej czy gorzej swoje sprawy i
śpieszy do domu. A po drodze czuje spojrzenia przechodniów, bo wszyscy tu się znają, które
znaczą: idzie klawisz! Imienia Anki w korespondencjach nie napotkałem.
Rogosz wysłuchał z zainteresowaniem wywodów Lubonia. Widać było, że ten młody
myśli, nie pracuje mechanicznie. Oni już są inni, wykształceni, bardziej profesjonalni. Mają
ambicje, szersze horyzonty. Nie było jednak teraz czasu na rozmowy i refleksje.
Zapoznał się z treścią grypsów przekazanych mu przez Lubonia. Nie dotyczyły sprawy i
ludzi, z powodów których przyjechał do Wronek. Ale i tak był usatysfakcjonowany wynikami
wizyty. Trzeba będzie, ale to już w Warszawie, sprawdzić, co robiła owa Iza Kurek w wieczór
wigilijny. Może była łącznikiem między sprawcami napadu a jej narzeczonym? Miał jej
adres, miejsce pracy, chciał się znalezć jak najszybciej w Warszawie. Zatelefonował do
miejscowego komendanta MO:
Czy macie jakąś okazję do Warszawy?
Komendant znał nazwisko Rogosza, wszyscy go znali w tym aparacie. Poprosił, żeby
zaczekał, spróbuje coś zorganizować. Po chwili poinformował kolegę, że za kwadrans jedzie
do stolicy wóz z urzędu spraw wewnętrznych. Przyjedzie po niego pod zakład. Dobrze
byłoby, żeby nie czekał. Oni także się śpieszą. Będzie to fiat 125 koloru zielonego, ale motor
mercedesa, kierowca zaś nie uznaje wolnej jazdy&
* * *
Koło godziny trzeciej po południu zjawił się Rogosz na Brzeskiej. Technicy ucieszyli się
na widok kapitana. Jabłoński przekazał mu ekspertyzę lekarza i krótko zrelacjonował
wydarzenia. Bezsporne samobójstwo Porzyckiego miało miejsce między siódmą a ósmą
wieczorem. Czas zgonu Romanowskiego określili na dziesiątą, jedenastą. Jedna wątpliwość
została całkowicie wyjaśniona. Porzycki nie mógł być zabójcą.
Co do tego nie miałem żadnej wątpliwości powiedział pospiesznie Regosz ale
gdzie się podziewa Zakrzewski? Dzwonił do mnie. Kazałem mu zajrzeć do Brodatego . W
jego melinie bywa ferajna Piekarskiego, on sam także.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]