[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zmiana moralnego i fizycznego postępowania nic dobrego nie wróży. Sama dodaie
słabości imaginacyę nayczarnieyszą widząc śmierć gdy się kładzie lub wstaie, a
słowo pociechy byłoby iskierką zapalaiącą gniew silny. Proszę cię przypilnuy mi
Biskupa Płockiego*, (* Adama Michała Prażmowskiego.) by prędko oddzielił mi wieś
mu wiadomą a zdziałał filią kościoła Ciechanowskiego w Opiniogórze. Powiedz mu,
że nadano dobrze i daleko więcey iak iest w akcie sporządzonym [...] za łaskę i
dowód przyiazni przyimę pośpiech. Gdyż to iuż dwa lata się ciągnie. Posłałem ci
kilka egzemplarzy z Lublina nowey Edycyi. Marcinkowski powiedział żeś mnie
namówił, bym wykupił to dzieło, ale to się nie uda bo zachował dla potomności
coś większego. Szczery sługa. Krasiński". "28 maia 1822, Dunaiowce Podpułkownik
Orliński oddawca tego listu opowie Ci naylepiey nasz stan i byt tutay, gdyż go
moia matka bardzo lubi. Pod protekcyą Stasia Zygmuntka łaskawa na mnie, tylko
iey stan mocno mnie martwi. Humor zmieniony od rana do wieczora w gniewie ale
nie na nas. O naymniejsze rzeczy po nocach nie sypia. Chce dużo ieść ale mało ie
i to szkodzi, womituie i bole iak mówi okrutne cierpi. O doktorze wspomnieć nie
można gdyż się gniewa. Może potrafię ią nakłonić, by przyjechała mieszkać z
nami. Ja chce wyiechać 6 Juni, 15 bydz w Opinogórze, 20 w Knyszynie, 24 u was.
Orliński ma Interes z Kosseckim z swą pensię Inwalidzką. Chciey mu pomódz. Jeśli
25 lat służby 20 ran nie potrafią skłonić, niech twa łaska dla mnie rzuci w
szale choć łucik za nim. Syn mi katar mocny miał, teraz zdrowszy. Nie uwierzysz
jak wzdyham - do momentu uściskania Cie. Ucałuy Niemcewicza i Józefa
Krasińskiego* (* Józef Krasiński z Radziejowic, kuzyn Wincentego - ten sam,
który uwiecznił w swoich pamiętnikach historię Towarzystwa Przyjaciół Ojczyzny i
genezę powstania polskiego pułku gwardii Napoleona.) a pamiętay o nayszczerszym
przyjacielu i słudze Krasińskim". Te dwa listy Wincentego Krasińskiego -
podobnie jak przytoczone wcześniej inne fragmenty jego korespondencji - dowodzą
Strona 45
Marian Brandys - Czcigodni weterani.txt
niezbicie, że był on o wiele lepszym listopisem niż literatem i publicystą.
Nawet Kallenbach, życzliwie nastawiony do ojca swego ulubionego poety,
przyznaje, że "jako autor nie odznaczał się gładkością stylu i poprawnością".
Pod wrażeniem świeżej lektury trzech broszur "Jenerała K..." mogę do tej oceny
dodać, że w żadnej z jego prac nie odnalazłem śladu oryginalności myśli ani
talentu pisarskiego. Ton jego narracji wydawał się nudny i nadęty, kompozycji
utworów brakowało precyzji, argumentom - logicznego podkładu, a przez to i siły
przekonywania. Co innego listy. Styl listów - zwięzły i funkcjonalny - wiernie
służył intencjom autora, nie tracąc barw ani świeżości. Relacje o ludziach i
zdarzeniach kreślił generał w lapidarnym skrócie, ale nadzwyczaj plastycznie i
sugestywnie. W niektórych listach, zwłaszcza z okresu pózniejszego, udawało mu
się osiągać szczyty sztuki epistolarnej. Ośmielam się twierdzić, że listy z
Pyrmontu i Neapolu, pisane w latach trzydziestych do Kajetana Kozmiana, nie
ustępują w niczym najpiękniejszym listom Zygmunta Krasińskiego. Ale i dwa
skromne listy z Dunajowiec, z roku 1822, mają dla biografa wartość nieocenioną.
Wyłaniają się z nich jak żywi: starościna opinogórska i sam generał, a o
przyszłym poecie również dowiadujemy się ważnych rzeczy. Walor informacyjny tych
listów ujawnia się najlepiej w zestawieniu z innymi materiałami biograficznymi.
Z innych materiałów chciałbym tu przede wszystkim przytoczyć list Wincentego
Krasińskiego do kuzynki Walerii Tarnowskiej*, (* List ten opublikował w roku
1965 zasłużony badacz korespondencji Krasińskich, Z. Sudolski: "Ruch Literacki"
1965, nr 6.) uzupełniający w sposób naturalny korespondencję dunajowiecką. W
drugim liście z Dunajowiec generał wyrażał nadzieję, że uda mu się nakłonić
matkę, "by przyjechała mieszkać z nami". Starościna opinogórska nie była
przeciwna połączeniu rodziny, lecz wyobrażała to sobie inaczej. Sama nie
zamierzała ruszać się z Dunajowiec, żądała natomiast, by syn zostawił u niej
Stasia Zygmuntka, na co znowu nie chciał zgodzić się generał. Rozpoczęty w roku
1822 spór na ten temat między matką i synem ciągnął się przez parę następnych
lat. W liście z 11 pazdziernika 1824 roku, pisanym do mieszkającej na Podolu
kuzynki, Wincenty Krasiński wyłuszczał swoje stanowisko w tej sprawie, licząc
zapewne na to, że Tarnowska przekaże jego wywody starościnie opinogórskiej. "Co
do bycia mego na Podolu nie śmiem, gdyż widziałem chęć, bym najprędzej wyjechał.
Co do posłania syna, bojąc się by nie skończył jak mój ojciec i ma żona, nie
śmiem go narażać na bycie przy osobie mającej gorączkę suchotową. Jeżeli mi
Matka rozkaże i sam, i on tam będzie, gdyż przed jej rozkazem wszystko ustąpić
powinno. Ta choroba w wieku mej matki może wiele lat trwać i nie jest
niebezpieczną, ale dziecku nią być może..." Argumenty syna musiały w końcu
przekonać despotyczną starościnę, gdyż po wieloletnim oporze "Babula" zjechała
do Warszawy i - na utrapienie swego faworyta Stasia Zygmuntka - zamieszkała w
pałacu na Krakowskim Przedmieściu. Ale nastąpiło to dopiero w roku 1828.
Biografowie Zygmunta Krasińskiego, opierając się na świadectwach pamiętnikarzy,
kreślą sugestywny, acz niezbyt pochlebny wizerunek matki generała. "Starościna
opinogórska nie odznaczała się wdziękiem niewieścim - pisze Józef Kallenbach. -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]